20 kwietnia 2018

Ulubiona miejscówka w ogrodzie i co mi zżarły myszy

   Jutro czeka nas otwarcie sezonu ogrodowego, takie bardziej..oficjalne - z grillem, kawą i ciastem pod chmurką... Muszę zrobić zakupy i połatać pokrycie dachu wiaty, bo zeszłoroczna wichura porwała je na strzępy.


   Tak wygląda mój ulubiony zakątek w ogrodzie:



To zdjęcie sprzed dwóch lat. W basenie jeszcze pływały lilie wodne, a wiatę z każdej strony otaczały ściany z bukszpanu.
Trzeba było wprowadzić kilka zmian, bo gdy postawiłam pod wiatą stół z krzesłami, ledwie się mieściliśmy. Bukszpan przesadziliśmy i już zrobiło się luźniej. W przyszłości chcemy wiatę zastąpić altaną drewnianą, taką fajną, masywną. Musi się znaleźć miejsce dla stolika pomocniczego, na którym będę mogła przechowywać talerze, naczynia etc. 
   Jak widać na zdjęciu, tuż przy wiacie jest nasz basen. W gruncie rzeczy jest naprawdę świetny, bo cały murowany, łącznie ze schodami. Postanowiliśmy go wyczyścić, odnowić i zagospodarować na basen typowy, bo wcześniej pełnił rolę oczka wodnego. Chciałabym postawić przy nim (pod wiatą) palety, na których położę poduchy, tak by móc sobie siedzieć i moczyć stópki w wodzie :)

   Plany są ambitne i dalekosiężne, ale wszystko jest do zrobienia.
Sprzedałam właśnie komodę indyjską, która jest za długa, by stać w domku w przyszłości. Za pieniądze ze sprzedaży chcę kupić piękne lampy ogrodowe - stylowe, klasyczne. Już znalazłam na jednej z aukcji i przebieram nogami, by już je mieć..bo są piękne..... :)))))))))

   Oddałam też narożnik. Spać w domku już nie będziemy. To znaczy..do momentu jego wyremontowania. Niestety, grasuje tu tak wiele stworów, że spać się tu zwyczajnie nie da. No..chyba że ktoś lubi, gdy coś włochatego mu łazi po twarzy gdy śpi ;))
My póki co zabezpieczamy co się da przed myszowatymi. W ostatnim czasie te nicponie pożarły mi:
- poduszki\
- pled
- pościel
- wszystkie bukiety pszenicy
- duże opakowanie słoneczniku (łupiny zostały w woreczku - KULTURALNIE)
- frędzle od dywanu.
Małe farfocle mają ze mną na pieńku. Tyle pięknych rzeczy zniszczonych... Pakuję więc co się da ( i co się da zjeść) w pudła plastikowe. Dopóki nie zrobimy porządku z żarłocznymi paskudami, nie będziemy tam nocować ani zbytnio aranżować. 



   Lecę parzyć kawę. Zrobię co trzeba, a potem siadam do pędzla. Miłego dnia Wam życzę i podsyłam krótki filmik z naszymi rozśpiewanymi ptaszorkami... :)))



2 komentarze:

  1. Pięknie u Ciebie Kasiu. Trochę lasu zabrałabym do nas. Pozdrawiam cieplutko:):):):)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Kasiu, pięknie u Ciebie. Dzisiaj tak szybciutko rozglądalam się. Ale jak będę miał chwilę to przysiądę na dłużej. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Ci za poświęcony czas... :)

Udostępnij