Przeglądałam dziś rano zagraniczne blogi krawieckie.
Ileż tu w internecie zdolnych kobiet...
Natrafiłam na blog, którego prowadzi babeczka szyjąca ubrania i dodatki dla dzieci. Przeżyłam prawdziwy szok!! Efekty Jej pracy są wprost niesamowite... Wspaniale łączy różnorodne wzory tkanin i pięknie je dobiera kolorystycznie. Ach... zobaczcie same:
http://www.beatesbunter.blogspot.com/I tak przy okazji przeglądania owego bloga naszły mnie wspomnienia. Zobaczyłam zdjęcie ubranka z motywem jelonków i przypomniałam sobie, że jako mała dziewczynka byłam szczęśliwą posiadaczką spodenek i bluzeczki w kolorze pomarańczy z wyhaftowanymi przez mamę jelonkami ;D
Dziwne, jak bardzo w pamięci zapadają pewne detale...
Pamiętam niektóre ubrania z przedszkola, choć wcale nie mam ich na żadnych fotografiach. Mam przed oczami dwie pary pieknych podkolanówek, z których jedne były zdobione motywem kwiatowym, drugie - owocowym. Pamiętam złote kolczyki w kształcie księżyca, które się niestety w przedszkolu powyginały... pamiętam również ulubioną czerwoną spódniczkę w drobną łączkę.. była zakładana kopertowo, a do zawiązania służyła biała wstążka...
Niesamowite... ;)
Zadziwia mnie też zawsze zjawisko pamięci zapachów czy melodii... Czasem, gdy idę ulicą, czuję woń, która przypomina mi konkretną sytuację. Na przykład czasem czuję perfumy podobne do dawnej "Extasy" i od razu widzę wycinek z dzieciństwa- siedzę na dywanie i bawię się lalkami...widzę nawet w którym kącie pokoju...widzę kolory ubranek dla lali... Niewątpliwie wówczas czułam woń tych perfum. Albo inny przykład. Czuję zapach "Być może.Paryż", może pamiętacie taką wodę w malutkim flakoniku. I wyobrażam sobie jak w pewną piekną, letnią niedzielę Bożego Ciała, stoję koło eleganckiej mamy na zielonej trawie przed kościołem. Trwa msza; potem idziemy z procesją. Idzie też mój Brat i tato. Później przenoszę się na spacer po ruinach zamku, widzę kwitnący bez i mamę, idącą tuż obok. Mama używała tych perfum...
Często też melodia coś mi przypomina. Zawsze gdy słyszę Ace of Bace widzę, jak jako nastolatka siedzę w pokoju na łóżku przy nikłym świetle lampki biurkowej, obok siedzi mój śp.Brat, bawię się przerzucając w dłoniach tęczową sprężynę...(pamiętacie je??), na biurku leżą pyszne ciastka z marmoladą, a mama w pokoju obok prowadzi dla znajomych spotkanie z Amway'a... Kiedy zaś słyszę "The Final Countdown" przenoszę się w lata dzieciństwa, w pobliże domu z płonącym dachem... Był to dom sąsiadujący z miejscem zamieszkania mojej psiapsiółki, a ja bałam się wówczas, że coś jej się stanie:( Musiałam wtedy gdzieś słyszeć ten utwór, bo tak mi przypomina o tej sytuacji...
Najdziwniejsza jest dla mnie żywość owych wspomnień i dokładność skojarzeń. Poczuję zapach i od razu niczym ekran rozwija się przede mną obraz sytuacji z dokładnym odzwierciedleniem wielu szczegółów...
Czy Wy też tak macie...? Napiszcie kochane. Ciekawa jestem Waszych spostrzeżeń...
Poniżej prezentuję wytwory zręcznych dłoni mojej mamy, która, choć pozbawiona od dzieciństwa palców prawej dłoni, wyczynia prawdziwe cuda... Odkąd urodziła się Jula, kochana babunia dzierga coś co chwilę dla swej księżniczki;) A takich czapuniek mam całą wielką kolekcję, gdyż osobiście je ubóstwiam!!
(gdyby któraś z Was chciała zamówić jakąś dla malucha... proszę mailować). Od jakiegoś czasu sama ozdabiam czapeczki różnościami. W tym roku w Wielkanoc niuńka wystąpiła w brązowej, do której doszyłam wełnianego kwiata ozdobionego wcześniej guzikiem i słodką wstążeczką (zdjęcia ostatnie) ;)
Piszcie słoneczka... a ja przesyłam słoneczne, wspominkowe buziole;))