17 marca 2020

To już rok...??!

*Piszę ten post, bo mama mi kazała ;)
 Od niedawna ma internet (wcześniej nie miała z własnego wyboru) i czyta blog od deski do deski. Kiedyś, jak już przełknęła tych 700-parę postów, powiedziała, że dopiero teraz poznała mnie tak naprawdę i że jestem najlepszym człowiekiem, jakiego zna. 
Mamciku.. kocham ♥️


Jak ten czas zasuwa...
Ostatnio rozmawiałam z panem domu na temat jakichś tam spraw związanych z remontem. I mówię do niego, że "przecież mieszkamy tu od pół roku.." Reakcja mojego rozmówcy była dobitna - aż się zapowietrzył. "Jakie pół roku, już rok tu mieszkamy!". Rok..???? Faktycznie.. nawet nie spostrzegłam...
Czas jakoś ostatnio ucieka mi między palcami.
 
   Najbliższe dni zamierzam wykorzystać na detoks. Od telefonów i internetów w ogóle. Zresztą obraziłam się na dostawcę internetu, bo ostatnio ciągle mamy tu jakieś awarie.. a najdłuższa awaria trwała akurat wtedy, gdy czekałam na pilną wiadomość od szefostwa, ze wskazówkami jak mam pracować zdalnie, w domu.
   Polubiłam fotel i nową, czytelniczą lampę. Mówię o niej "czytelnicza", bo idealnie oświetla każde czytadło. No więc siedzę i czytam. Czasem w zupełnej ciszy, z nogami opartymi o grzejnik. Sytuacji idealnie dopełniał ostatnio padający deszcz, choć..nastręczył nam kłopotów.
Czekają nas kolejne remonty. Kiedy leje, zalewa nam werandę od góry. Gdzieś coś jest nieszczelne i mamy wielki wykwit na suficie. Tynk powoli zaczyna odpadać. Woda wlewa się też przez boczną ścianę werandy i nieszczelne okno... Ale ogarniam to jakoś. Podstawiam miski, osuszam...


   A jak mi tu jest po roku..? (wciąż nie wierzę - rok...)
Lepiej. Zdecydowanie. Nie wiem kiedy to się stało, że dom stał się moim domem. I nie wyobrażam już sobie innego. Pachnie tutaj wreszcie nami. Lubię ten zapach.
Pan domu stwierdził dziś, że stałam się bardziej funkcjonalna. To przychodzi pewnie z wiekiem.
   Gdybym miała powiedzieć, co w tym nowym domu lubię najbardziej, to byłoby to po pierwsze światło słoneczne, wpadające do wnętrz. Szczególnie teraz, w całym tym przedwiośniu, jest piękne. Po wtóre, lubię spiżarnię, do której mogę wrzucić gar z zupą, czy ciasto, które ma się ostudzić. Holu jeszcze nie polubiłam tak bardzo, bo wiatr mi tu hula jak na hali jakiejś. Polubię go, gdy wymienimy drzwi. Znaczy..polubię bardziej.
Kuchnia spełnia swoją funkcję idealnie. Balkon kuchenny jest jeszcze surowy, smutny. Nie mogę się doczekać, by wiosną powiesić tu donice i posadzić jakieś pnącza.
Nade wszystko chyba jednak kocham salon. Uwielbiam tu siedzieć w ciszy. Słuchać bicia starego zegara. Jakoś tak...czuć duszę tego domu. Czuć jego historię.

   Póki co pracuję i spędzam czas sama ze sobą. Dawno tak nie było, bo głowę mi zawsze zaprzątały jakieś pilne sprawy, czy śmieciowe wiadomości.. Teraz się odcinam.

   Niedługo, jeśli sytuacja na to pozwoli, zabierzemy się za składanie zabudowy garderoby. Wreszcie zlikwiduję tekstylny pagórek, który wyrósł parę miesięcy temu w mojej sypialni.

   A jak Wam jest w tej..dość nietypowej sytuacji? Co robicie? Znajdujecie czas dla siebie? Piszcie :*

Udostępnij