31 października 2018

Znów drzwiowy dylemat.. ..??


rdzo lubię dom wieczorową porą. Nastał wreszcie czas, gdy można palić świece, oświetlać kąty lampkami i zapalać płomień w kominku.
Przede mną wolny weekend, więc poświęcę trochę czasu na dopieszczenie mieszkania. Do zapełnienia mam dwie ramy, planuję namalować pejzaże. Chcę powiesić kilka zdjęć i obrazów na ścianach. Ale już nie w białych, nowoczesnych ramach. Nie pasują mi. Postawię na drewniane. I nie wiem jeszcze, czy zawisną obrazy. Nie bardzo lubię wieszać swoje prace, nie wiem dlaczego. Obraz z bocianem nadal stoi pod ścianą...

 










   Na starociach ostatnio kupiłam dwie zasłony. Angielskie oczywiście. Masywne, z podszewką. Spodobały mi się, bo są w kolorze szampana, który świetnie współgra ze złotymi pasami na tapecie. Wzór trochę słodki, trochę pałacowy. Idealne. Doszyłam do nich taśmę z pomponami, która dodała im jeszcze większego uroku. Zasłony kosztowały mnie 20zł... ;)
Obrus to prezent od koleżanki mamy, która odwiedziła nas na wsi zeszłego lata. Z sentymentem przetrzymuję w szafie takie upominki..









Pomalowałam ostatnio dwie dynie. Dobrze mi z tymi kolorami.





   Marzą mi się dwie galeryjki (kinkiety do podświetlania obrazów) na ścianach. To póki co odległy temat, bo wydatki się kroją.. Chcemy wymienić drzwi wejściowe, a ja zupełnie nie mam pomysłu. Na pewno chciałabym, by od zewnątrz były w kolorze drewna, by się nie brudziły. A od środka.. cóż.. Wszystkie pozostałe mam w bieli i nie wiem, czy te wyjściowe też zrobić białe (choć i tak będą się różniły strukturą i frezami), czy zrobić w drewnie, by się odróżniały. Mam też możliwość zrobić takie pół na pół - od wewnątrz inne niż od zewnątrz, ale mam wątpliwości, czy nie zacznie mi to z czasem przeszkadzać...Może coś doradzicie..?????

 Drzwi będą częściowo drewniane. Częściowo, bo to drzwi prawie pancerne, przez które nie przedostawać ma się żaden hałas z zewnątrz.
To kolorystyka oklein:





 Rozważam - oprócz bieli - akację, kasztan i jasny dąb, bo są to okleiny najbardziej przypominające drewno naturalne, z wyrazistymi słojami, strukturą drewna, a na tym mi zależy.
Drzwi chcę wykonać w takiej, klasycznej formie:





Myślę, że będą się fajnie prezentować, bo dodamy im ładne, stylowe klamki, kołatkę jakąś może.. A założenie jest takie, że - uwaga - mają pasować do bożonarodzeniowych wianków ;))))))))))))

Doradzicie coś...?? Ciekawa jestem Waszych opinii..
♥️♥️

21 października 2018

Kolory jesieni i spontaniczna zmiana w ogrodzie


astała jesień. Pyszni się kolorami i tą swoją charakterystyczną nostalgią, ciszą, mglistością...Kilka dni temu przed rozpoczęciem prac w ogrodzie, poszliśmy do lasu. Poszliśmy sprawdzić, czy są grzyby.
- I znów ten aparat targasz??
Śmieje się w głos. Ale jak inaczej?? Jak nie chwytać w kadr, kiedy jest tak magicznie..???
Spaceruję w lesie szeroką ścieżką. Pomiędzy gałęziami na siłę przebija się słońce. Zrywa się wiatr i strąca drobne liście. I lecą tak, wirując powoli, przed nami, nad głowami wysoko.
Jest cisza, a wokół unosi się zapach wilgotnego runa. Podziwiam kolory. Czerwień, ochra, żółcienie, przyćmione brązy, zasnuta zieleń.. 
Kocham jesień.
Koleżanka ostatnio wyjawiła, że też kocha tę porę roku, wraz z jej mrocznym klimatem, wilgocią, nostalgią. Śmiała się, bo małżonek twierdzi, że jej rodzina musiała mieć jakieś skandynawskie korzenie, a ona sama winna nazywać się Jędruson. W takim razie ja muszę być Ferguson - oświadczyłam. 























   Prace w ogrodzie powoli dobiegają końca. Ostatnie ciepłe dni już chyba za nami. 
W tym tygodniu przesadziliśmy kilka krzewów i drzewo magnolii. Mam dwa, przesadziliśmy mniejsze, choć i tak jest już sporym drzewem. Mam nadzieję, że się przyjmie. Znalazło miejsce przy kwiecistej ścieżce, którą od niedawna nazywam "kwiaciarnią". Pięknie zamyka przestrzeń, tworząc sklepienie z młodym drzewem wiśni po drugiej stronie ścieżki. 
Zmianom na terenie działki nie ma końca. Nie wiem dlaczego, ale odkąd dokonaliśmy dużych zmian, aranżując ogród po swojemu, bardziej czujemy, że jest nasz. 
Dokonując zmian staram się nie wyrzucać kwiatów i krzewów. Przesadzam je po prostu w inne miejsca.
W głowie powstał ostatnio zarys mniejszego, drewnianego domku, który będzie w przyszłości pełnił rolę domku na narzędzia i letniej kuchni, a wcześniej (podczas rozbiórki i odnowy domu murowanego) będzie nam służył jako miejsce noclegowe. Obecny dom nie nadaje się do tego, by w nim spać. Ciągle coś w nim buszuje. Codziennie łapiemy nornice, myszy. Jest nieszczelny, zawilgocony i nie czujemy się w nim bezpiecznie. Musi być wyremontowany. A prace zaczniemy za ok.2 lata. Na razie, latem, będziemy stawiać domek drewniany.
Miał na początku sąsiadować ze stodołą. Nie podobał mi się jednak ten pomysł ze względów estetycznych. I kilka dni temu zaświtał mi pomysł, by wybudować taką samą stodołę obok tej obecnej i połączyć je prostym łącznikiem. Ta nowa część i łącznik będą zabudowane, zamknięte, a stodoła pozostanie letnią kuchnią. Podoba mi się takie rozwiązanie, bo wydaje mi się, że będzie ładnie i bardziej oryginalnie. 



 Przed domem chcę stworzyć przestrzeń, która będzie zamknięta za pomocą zieleni. Ma to być miejsce, w którym kiedyś stanie stół z krzesłami, ot tak, pod chmurką. Poprzesadzaliśmy więc bukszpan tak, by nam zamknął tę przestrzeń.
Któregoś dnia wpadłam na pomysł, by w płocie z bukszpanu zrobić przejście, żeby zyskać lepszy widok z okna w przyszłości. W przejściu tym z kolei mogłyby stanąć dwa słupy z cegły, a na nich zamontowalibyśmy oświetlenie.
Na pomysł ten wpadłam niedawno, podczas gdy odpoczywaliśmy z Radkiem na leżakach korzystając z ostatnich ciepłych i słonecznych dni.
- Zobacz, gdyby tu się zrobiło przejście, byłoby więcej widać z okna, większą przestrzeń, przez co ogród z domu wydawałby się większy.
- No, masz rację. To może fajnie wyglądać.
- Tak.. I moglibyśmy tu słupki postawić z lampami. Tylko bukszpan trzeba przenieść, z 3-4 krzaki.
- Ale nie dzisiaj! Dzisiaj odpoczywamy.
- Nie no, nie dzisiaj. Tak tylko mówię co wymyśliłam. Dzisiaj nic nie robimy. Dzisiaj jest lenistwo.
Minęło z 5 minut, Radek poszedł na chwilę do domku. Po chwili wraca - przebrany, ze szpadlem w ręku.
- Mieliśmy nic nie robić! - stwierdzam, ale w duchu cieszę się, bo lubię takie spontaniczne "akcje".
- A idź.. z tobą to... - I biegnie już wykopywać krzaki, z uśmiechem jak stąd do Ameryki ;))))




 Tak więc przejście zrobione. Teraz pora na wymurowanie podstaw pod lampy. Może uda się jeszcze tej jesieni.. czas pokaże.
Podoba mi się koncepcja ogrodu z zakątkami, przejściami, zamkniętymi strefami.
Muszę jeszcze znaleźć miejsce dla kilku świerków. Nie wiem jeszcze gdzie je ulokować, a kupię dopiero wtedy, gdy będę pewna.

   Mam nadzieję, że i Wam ostatnie ciepłe dni upłynęły równie przyjemnie.
Idę parzyć kawę. Dziś maluję dynie. Wymieniam też zasłony. Miałam to zrobić w sobotę, ale źle się czułam. A zmieniam tym razem na zasłony kupione na starociach. Mam tylko dwie, ale... ;)
Miłej niedzieli Wam życzę kochani.

♥️♥️


15 października 2018

Ogród - ścieżka

o czym poznać zmęczenie? A po tym, że chcąc wyłączyć telewizor, szukasz włącznika na ścianie.
No comment.
Miałam długi weekend. I dużo planów. Wyjazd na zdjęcia, spotkania, robienie porządków.
Skończyło się na leżeniem pod kocem, z zapaleniem zatok i bólem głowy tak silnym, że nawet polarowy koc wydaje się być twardym.
No trudno. Będę musiała to nadrobić.

   Podzielę się z Wami w najbliższych wpisach zmianami, jakich dokonaliśmy w ogrodzie.
 Dziś pokazuję ścieżkę, którą zajmowaliśmy się w ostatnim czasie.
Wcześniej po prawej (zdjęcie odwrócone, więc po lewej) stronie ścieżki rosły jedynie dwie wiśnie i maliny. Rósł też żywopłot z ligustru, który rok temu wymieniliśmy na bukszpanowy.






Długo zastanawiałam się, jak zagospodarować to miejsce. Na początku planowaliśmy zrobić drugą furtkę wejściową, ale zmieniliśmy zdanie.
Z czasem przyszło mi do głowy, że przydałoby się wygospodarować miejsce, w którym będą rosły różne kwiaty do bukietów. Wymyśliłam więc ścieżkę kwiecistą, z nasadzeniami piętrowymi, taką jakie występują często w ogrodach angielskich. Kwiaty mają być kolorowe, przemieszane (nie lubię nazbyt uporządkowanych nasadzeń) i mają wyglądać bardzo naturalnie. Rosną tu już: stare hortensje, ostróżki, jeżówki, kosmosy, chryzantemy, lawenda, werbena, szałwia ozdobna, a pomiędzy nimi maliny i mięta. Tak lubię. Wiosną/latem dosadzę jeszcze na pewno lwie paszcze i dalie.
   Teraz ścieżyna prezentuje się mało okazale, bo większość kwiatów przekwitła. Samą ścieżkę będziemy chcieli wyrównać i podsypać kamyczkami. Na jej końcu ma się znaleźć ławka, bo koniec ścieżki jest najbardziej nasłonecznionym miejscem w ogrodzie.






   Lewa strona częściowo pozostaje bez zmian. Rosną tu bukszpany, które z czasem wyrównam w płot, odcinający ścieżkę od części przydomowej. W tej części (przy widocznej ścianie domku) będzie zbudowana weranda, taka z wyjściem z domu. Chciałabym, by z okien salonu widać było świerki, więc myślę teraz intensywnie jak i gdzie je tu zmieścić. A może Wy macie jakiś pomysł..?? :)







   Sobotę spędziliśmy w ogrodzie, bo dopisała pogoda. Czas spędzamy z naszymi mamami, które lubią nam pomagać. Szczególnie moja mamcia (na zdjęciu) uwielbia przyjeżdżać tu razem z nami. 
Niestety w sobotę nie kiwnęłam palcem w ogrodzie.. ze względu na okropny ból głowy. Ale.. pospacerowałam trochę z Julką. Podczas spaceru przywitałam się słowami "dzień dobry" ze strachem na wróble, myśląc, że to sąsiad stojący wśród kwiatów. Później pokazałam dziecku sarnę w lesie, która to sarna okazała się być spacerującym tam sąsiadem ;)







   Dziś znów pięknie świeci słońce. Dopijam kawę i myślę, co dziś................... ;)

♥️♥️

10 października 2018

Nie ma miejsca na zło i fałsz

...w moim życiu.

Czasami zastanawiam się, ile jeszcze zniosę.
Nie, nie wydarzyło się w moim życiu nic nadzwyczajnego, czy nadzwyczajnie złego. Na moje odczucia składa się wiele aspektów życia osobistego i życia w ogóle.
Bo życie czasami bywa drogą przez mękę. Potrafi opierać się na nieustannym pokonywaniu trudności, codziennie, nieustannie, do skutku. Na konieczności milczenia, kiedy masz ochotę krzyczeć. Na potrzebie pozostania w miejscu, podczas gdy masz ochotę uciec i biec przed siebie daleko, jak najdalej.. Zaciskanie zębów, nie zwracanie uwagi, tłumaczenie sobie pobudek czyichś zachowań. Ale moją receptą od zawsze było przede wszystkim szukanie pozytywów. We wszystkim.
Gdy ktoś mnie krzywdzi słowem, tłumaczę sobie, że miał zły dzień, albo sam jest niedowartościowany. Gdy o mnie plotkuje w co najmniej dziwny sposób, wiem, że zapewne przeszkadza jemu to, że wciąż idę do przodu i coś czasem mi się udaje. Kiedy próbuje mnie wykorzystać bądź oszukać, dyplomatycznie usuwam się w cień. Wyrosłam już z etapu posiadania dużej ilości przyjaciół. Teraz potrzebuję 1,2. To mi wystarcza i zaspokaja potrzeby, których nie zaspokajała wcześniej cała rzesza ludzi. Nie potrzebuję też aprobaty dla swoich poczynań. Nie muszę dostawać lajków-srajków za to, co robię. Nie mierzę sukcesów ilością falołersów. Do niczego mi to. Ważne jest dla mnie, że jesteście ze mną. Nawet, gdy milczycie. Dla mnie darem jest, że jesteście ze mną, po prostu, i za to codziennie dziękuję losowi.
Owszem, mam za sobą czas, gdy bardzo liczyła się dla mnie opinia innych ludzi, ich aprobata, a w kwestii mediów społecznościowych, w tym i bloga, ruch. Jakikolwiek. Ale przeszło mi to. Nie obchodzi mnie już, że ktoś uznał, że pisanie o sprawach osobistych jest niestosowne i że jako pedagog tym bardziej nie powinnam się wychylać. W nosie mam co się dzieje, skoro ślad, który pozostawiam po sobie w internetach, nie jest moim śladem, a śladem goglepozycji, reklamodawców i postępowania według tego, co ktoś uznał za stosowne. To nie ja, a ja chcę być sobą. Tutaj.
   Zauważyliście, że zmniejszyła się ilość wpisów w ostatnich latach. I choć dostaję od Was maile, które nie raz wycisną ze mnie łezkę wzruszenia, bo czytam na przykład, że czekacie z zapartym tchem na kolejny wpis... ciężko było mi się zabrać do "pióra". Jakoś tak.. te zmiany w moich wnętrzach...to dostosowanie się do trendów, bieg z prądem (bo iść to już za mało..), który to bieg doprowadził mnie do poczucia wejścia w obcą skórę i życia według zasad i estetyki nie będących moimi, i... jakoś tak formuła bloga, taka obdarta z osobistych przemyśleń, doświadczeń... nie leżało mi to. Do powiedzenia mam tyle... ale nie pisałam, bo współczesna blogosfera miała być/jest raczej pozbawiona pierwiastka osobistego, neutralna i nastawiona na - w jakiejkolwiek postaci - sukces.
Nie chcę tak. Chcę być prawdziwa. Chcę bloga takiego, jakim był dawniej. Nie chcę być dłużej modna. Bo przecież ja sama się nie zmieniłam. Dalej jestem babką, która kocha ciepło domowego ogniska. Nadal kocham starą porcelanę i baśniowe wnętrza.

   Jakiś czas temu powzięłam sobie postanowienie, że - niezależnie, czy goglopozycjom się to spodoba czy nie - wracam do dawnego sposobu prowadzenia bloga. Z częstymi wpisami, również o życiu, codzienności. Bez pustych obietnic. Bo nie raz obiecywałam wpis i..cisza... Dlaczego..? Bo miałam o czym pisać, tylko brakowało zdjęć. Ot co. Głupota. Ale przecież do licha mnie się nie tylko ogląda...Przecież pokochaliście to miejsce, jak sami piszecie, za szczerość, za autentyczność, ciepło i SŁOWO.

Wybaczcie mi proszę błędy, złe decyzje. Wybaczcie nieobecność. Ale..
WRACAM.

♥️♥️

4 października 2018

Do poprawki

   "Właśnie za to cię uwielbiam, za to, że jesteś tak cudownie samokrytyczna" - usłyszałam lata temu od kolegi z klasy.
Wystartowałam w wyborach, ale to już wiecie. Za mną moja pierwsza konwencja wyborcza. Duże wydarzenie, z mediami w tle i brylowaniem w roli głównej ;)
Nie mam problemu z publicznymi występami. Nigdy nie krępowały mnie przemówienia. Z lekkością przychodziło mi prowadzenie szkoleń etc.
Czy jestem zadowolona ze swojego wystąpienia podczas konwencji?
;))
Oglądając zdjęcia, które media w trybie natychmiastowym zaprezentowały na swoich portalach, widzę przede wszystkim to, co jest do poprawki. W głowie tworzę listę: koszula z podwiniętymi mankietami - nie. Spódnica, pod którą odciskają się guziki od koszuli - do wymiany. Buty skórzane - tragedia. W takim świetle Tylko lakierowane. Moje skórzane wyglądają jak brudne. I te pozy...Losie.. Nikt mnie nie uczył jak się zachować w takiej sytuacji. Chociaż należę do osób obytych i raczej łatwo się przystosowuję do określonych sytuacji, zdarza się, że bez zastanowienia, spontanicznie zrobię coś..... jak na przykład prawie-się-przytulenie do kandydata na prezydenta, którego znam osobiście i bardzo cenię oraz podziwiam. No nie powinnam :D Ale to już wiem. Nauczyłam się na własnym błędzie. Odhaczyłam, przemyślałam.
Później przyszedł czas na rozmyślanie nad tym, co wypadło dobrze ;)
Też tak macie??
Ja zawsze najpierw szukam wad, błędów. Zawsze zastanawiam się, co mogłam zrobić lepiej, czego robić nie powinnam. Nie wiem, czy dobrze jest tak nieustannie studiować siebie..ale wydaje mi się, że lepiej tak, niż nadmiernie wierzyć w swoją nieomylność ;)
Tak właśnie mam. Nie żebym nie lubiła siebie. Lubię. Ale czasem mam wrażenie, że każdy dzień mojego życia do nauka. Życia, zachowania, postrzegania, reagowania.

   Mimo wszystko cieszę się, że próbuję nowego. Cenię sobie każde doświadczenie w życiu, nawet jeśli wiąże się z porażką.

O, skoro już o porażce..
Za nami ciężkie tygodnie. Inwestujemy w monitoring w leśnym, bo nas okradziono. Straciłam meble ogrodowe z Belldeco. Przykre, tym bardziej, że większość takich dekoracyjnych elementów kupiłam za ciężko zarobione pieniądze z realizacji zleceń. Cóż..trzeba było się więc zabezpieczać.

W ogrodzie wprowadziliśmy ogromne zmiany. Nie mam jeszcze zdjęć, bo prace skończyliśmy o zmierzchu. Przesadziliśmy trzy krzewy borówki, rododendron, posadziłam tuje, zrobiłam miejsce na świerk. A wszystkie kwiaty kolorowe posadziłam wzdłuż jednego boku ogrodzenia, od najwyższych do najniższych, tak by w przyszłym roku stworzyły piękną, kolorową, wiejską kompozycję. Wygospodarowaliśmy też miejsce na przyszły warzywniczek. Będzie do niego prowadzić wsiowa furtka, zbita z desek.

Wiecie, któregoś dnia pojechaliśmy na wieś i siedzieliśmy chwilkę pod stodołą. Świeciło słońce, oświetlając pięknie starą ramę drewnianego okna. Na dachu odbijały się drgające fale wody, stojącej na dnie basenu. Jakież to było widowisko... Takie momenty sprawiają, że czuję w głębi serca, że to jedno z moich miejsc na ziemi. Uwielbiam. I nawet gdy mnie okradną.... Nawet gdy mam wygniecioną spódnicę i gdy nie taką pozę...... to Nic się już nie liczy. Tylko ta chwila pod lasem...

♥️♥️

Udostępnij