28 listopada 2013

Ze świątecznym akcentem czyli czerwone świeczniki i nowe zawieszki

    W wielkim pośpiechu wrzucam zdjęcia świeczników, które wykonałam na zamówienie Agi i Roberta
oraz kilku tegorocznych autorskich zawieszek świątecznych. Biegnę z powrotem do pędzla. Kończę już mebelki kuchenne..;)
 Miłego weekendu!!






















Tych, którzy jeszcze nie czytali..zachęcam do zakupu MM, w którym można przeczytać o Rustykalnym;)







26 listopada 2013

Kadry z nostalgią w tle i o tradycji z bombką

   Ostatnie dni mijają mi bardzo szybko i intensywnie. Obfitowały nie tylko w ciężką pracę, ale i w ciekawe wydarzenia. Poznałam kilku ciekawych ludzi. A kiedy poznaję fajnych ludzi, z wewnętrzną radością w duchu stwierdzam: "jest dobrze"...
;)

   Mam nadzieję, że do czwartku skończę pracę nad frontami. Staram się jak mogę i maluję od rana do późnego wieczora, czasem nocy...
Dzień zaczynam od zaparzenia aromatycznego espresso. Potem zapalam kilka świeczek, włączam cichutko muzykę i oddaję się pasji. Kocham swoją pracę;)

   Powoli zaczynam czuć atmosferę świąt. Coraz częściej zauważam wokół siebie kolor czerwony i mimowolnie wychwytuję na ulicy dźwięki przypominające dzwoneczki... Kocham okres przedświąteczny. Chłonę całe to wariactwo wraz z szałem zakupowym, mnóstwem barw i zbędnym pośpiechem.
Chociaż na ogół nie przepadam za buszowaniem w centrach handlowych, teraz spragniona jestem wyjazdu. Chcę spacerować pomiędzy choinkami upstrzonymi brokatowymi ozdobami iskrzącymi się w sztucznym świetle, chcę w jednej z setki przymierzalni otulić się ciepłym szalem, chcę poczuć zapach cynamonowej świecy...

   Tak się składa, że od kilku lat mamy swoją rodzinną tradycję.
Co roku, mniej więcej na początku grudnia, organizujemy z Radkiem i Julką Wyprawę po Bombkę:)
Nie sprawia nam już frajdy kupowanie ozdób choinkowych na zasadzie: co popadnie. Za to podczas tejże wyprawy odwiedzamy Almi-Decor w poszukiwaniu najpiękniejszej bombki z najnowszej kolekcji;)
Co roku przywozimy jakiegoś uroczego cudaka. W zeszłym roku  upolowaliśmy dżentelmena w kapeluszu, a na prośbę Julki  - królika (wersja damska) z Alicji z Krainy Czarów. Wierzcie mi, to wspaniała przygoda, takie szukanie tej wyjątkowej, najpiękniejszej bombki;)))
W tym roku wybieramy się do Poznania. Nie mogę się doczekać...!! :))





Myślę, że i Wy poczuliście już ten klimat... 
Uciekam do farb, a Was ślę garść uśmiechu!!
- Wasza Rustykalna Świętoholiczka-
;)

25 listopada 2013

Świętujemy

   Świętujemy...choć bardziej w myślach niż fizycznie. Pędzę z pracą nad frontami szwagrowej kuchni, bo szafki już wiszą.. Nie spodziewałam się, że zajmie mi to tyle czasu, ale postanowiłam, że to będzie kuchnia na 100% więc... ;))

 (Witam serdecznie nowych obserwatorów. Bardzo, bardzo miło mi będzie Was gościć!!)

A teraz coś dla moich czytelniczek-imienniczek:






20 listopada 2013

Różany stolik i wyznaczanie granic

   Dzisiejszy post będzie złożony. Chcę Wam zaprezentować świeżynkę, która już powędrowała do mojego sklepu oraz napisać słów kilka w odpowiedzi na zadawane przez Was pytania.

    Zacznę od nowości w Rustykalnym, czyli stolika. Gorąco zachęcam do obejrzenia zdjęć mojego jesiennego dzieła. Mebelek doskonale sprawdzi się jako stolik kawowy w salonie bądź jako element wystroju pokoju dziewczęcego...











Mam nadzieję, że mebelek szybko znajdzie właściciela:)

    Teraz odpowiem na pytanie, które zadano mi w jednym z maili. 
Osoba, która do mnie napisała, zachwyciła się dekoracjami w naszym "m". Spytała przy okazji, czy posiadanie tak wielu delikatnych i wartościowych dodatków nie przeszkadza w codziennym funkcjonowaniu i czy nie obawiam się, że moje dziecię coś zniszczy.
    Kochani. Nigdy nie traktowaliśmy naszego domu jak muzeum. Owszem, jest w nim dużo drobiazgów, które mogłyby ulec zniszczeniu, chociażby podczas dziecięcych zabaw. Jednak powtórzę to, co powtarzam często innym ludziom: najważniejszym jest wyznaczenie dziecku granic. Dotyczy to również domu.
   Gdybym od "małego" pozwalała naszej córci np. chodzić po stole, ściągać serwety, czy zdejmować przedmioty z komody, zapewne dziś mieszkałabym w pustym domu, w którym stałyby puste meble. My jednak już na początku, po wprowadzeniu się do mieszkania, wyznaczaliśmy granice mówiąc maluchowi stanowczo: "kochanie, nie wolno". Nikt nie krzyczał ani nie bił dziecka. Wystarczyło konsekwentnie zwracać uwagę. W końcu Jula zrozumiała, że są w domu przedmioty, które nie służą do zabawy. W swoim pokoju miała zabawki, kubki z kredkami, doniczki z kwiatkami, które - gdy podrosła - mogła ustawiać tam, gdzie jej się podobało. Nigdy nie było tak, żeby nie miała w domu swobody. Jednak miejscem zabawy, tak uważam, powinien być pokój dziecięcy. Nie ukrywam też, że drażni mnie czasem, gdy widzę u kogoś takie sytuacje, w których pozwala się dziecku chodzić po stole, bo wówczas jest tzw. święty spokój i dziecko nie krzyczy. Nie, to zdecydowanie nie moja bajka;) U mnie w domu panują zasady, i myślę, że nikt nie ma nic przeciwko. 
   Julka wzrastała w przekonaniu, że o dom należy dbać. Teraz obserwuję, jak chętnie podejmuje się "akcji dekoratorskich" w swoim pokoju;)) Nigdy nie była karana za demolkę, bo tego problemu po prostu nie było. 
   I Was kochane mamy zachęcam, jako pedagog, do wyznaczania zasad w domu. I wcale nie chodzi o robienie z domu przysłowiowego muzeum, lecz o to, by dziecko czuło się w nim komfortowo, ale też wiedziało, na co może sobie pozwolić, a na co nie;)))

Zgadzacie się ze mną? Ciekawa jestem Waszych opinii. Zapraszam do dyskusji...
Tymczasem uciekam do pracy:)
Ściskając pędzel w dłoni przesyłam moc pozdrowień!!













17 listopada 2013

Podwójne kuchenne rewolucje i klasyczna biel

   Witam Was moi mili z samiutkiego rana:)
Na początku chciałabym Wam podziękować za ogrom ciepłych słów w związku z publikacją artykułu. To, że lubicie do mnie zaglądać bardzo, bardzo wiele dla mnie znaczy!! Przesyłam Wam za to Ogromnego Całusa:)

   Od kilkunastu dni intensywnie pracuję. Nadal maluję elementy kuchni szwagrów, oni zaś "podrasowują" ściany, okno i podłogi. Luiza, która w kuchni rządzi;) lubi lawendę, tak więc ściany zyskały intensywny, fioletowy kolor. Właściciele nie przeprowadzają wielkiego remontu, próbują jedynie niewielkim nakładem finansowym ją odświeżyć. Czeka ich niedługo nie lada wydatek, dlatego nawet szukając elementów dekoracyjnych buszuję po targowiskach w poszukiwaniu perełek za małe pieniądze. Ha, przyznam, że przy okazji staram się udowodnić, że nie trzeba tysięcy, by nadać wnętrzu nowy look;))

    Tak się składa, że w ostatnim czasie nawiązałam również kontakt z inną (przesympatyczną!) Panią Luizą, tyle że ta Pani mieszka za Warszawą. Zaczęłyśmy od rozmowy o przemalowaniu kilku frontów, potem natomiast okazało się, że właścicielka dostała tyle pozytywnej energii, że również postanowiła odmienić wygląd całej kuchni. Ja wcieliłam się w rolę Dekoratora Online ;) a Pani Luiza z ogromnym zapałem (zaliczając upadek z blatu...mam nadzieję kochana, że z ręką już ok?!) działa realizując nasze pomysły:)))
Do mnie już jadą fronty szuflad, tak więc gdy tylko skończę kuchnię szwagrową, zabiorę się za ich relooking;)
Jak ja kocham takie akcje i tak odważnych i zdecydowanych ludzi!!

   Jeśli chodzi o mój sklepik..już za moment zawitają do niego białe rarytasy z fotografii poniżej. Angielska karafka, bawarska waza i dzbanek z Wałbrzycha to stare cudeńka, które wyszperałam specjalnie dla Was. Wszystkie są w świetnym stanie, wyglądają naprawdę uroczo!! Będą idealnym dopełnieniem świątecznego stołu. Mnie szczególnie zachwyciła waza na zupę - jest bardzo masywna, a taką zastawę lubię najbardziej;)








Życzę i Wam kochani pozytywnej energii w tym jakże ponurym (bynajmniej u mnie) dniu!!
:)

15 listopada 2013

Kadry z MM i różana taca

   Kiedy wykonuję zlecenie, całkowicie angażuję się w pracę. Poświęcam jej czas dotąd, dokąd nie osiągnę zamierzonego celu.
Kilka dni temu otrzymałam zamówienie na tacę śniadaniową. Miała być biała z delikatnym postarzeniem, ozdobiona decoupage'em. Postanowiłam jednak sama namalować motyw kwiatowy. Dwa dni temu zabrałam się do pracy. W międzyczasie maluję mebelki do kuchni, o której pisałam, tak więc tacką zajmowałam się w czasie schnięcia kolejnych warstw farby na elementach szafek. W innym międzyczasie zajmuję się obowiązkami domowymi. Tak, my kobiety posiadamy tę cudowną umiejętność robienia kilku rzeczy na raz. Zgadzacie się ze mną, prawda..? ;)
   Taca ukończona, oddana w ręce właścicielki, która, nadmienię, była nią oczarowana uszczęśliwiając mnie tym po stokroć:)
Gdyby ktoś z Was chciał zamówić podobną, proszę o kontakt. Cena malowanej tacy: 119zł. Dodam, że jest to tacka ze składanymi nóżkami.

   Prezentuję efekt mojej pracy. Taca z malowaną różą...









 
   Moi drodzy, tak jak obiecałam, wklejam część kadrów z sesji dla MM. Zamieszczam je tu w szczególności dla naszej kochanej kuzynki Moni, która mieszka tam, gdzie mandarynki zjada się prosto z drzewa... ;)
(Moniśku buziaki dla Giuseppe!!)



fot. Green Canoe



Wracam do pracy. Ale cisza w domu, wszyscy domownicy śpią..ćśśś.......
;))

14 listopada 2013

Rustykalny w magazynie Moje Mieszkanie:)

     Witam Was kochani.
Uśmiecham się dziś od ucha do ucha!! To wszystko za sprawą nowego numeru Mojego Mieszkania, w którym jest artykuł o nas i naszym mieszkanku;) Niektóre blogowe koleżanki już go przeczytały:), od rana otrzymuję wiadomości z gratulacjami, to szalenie miłe, dziękuję !!
     Ogromnie się cieszę, że wzięłam udział w świątecznej sesji zdjęciowej i że miałam okazję poznać wspaniałych ludzi. Zdjęcia do artykułu robiła Asia z Green Canoe. Przyjechała do nas z rodzinką, bardzo ich polubiliśmy;) A już szczególnie Leon i Julka przypadli sobie do gustu;)
      Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, że zrobienie sesji zdjęciowej wymaga tak dużego nakładu pracy.
Przygotowanie domu było zaś czystym wariactwem;) Tak się składa, że gdy się dowiedziałam o planowanej sesji, byliśmy na początku remontu - mieliśmy poszpachlowane ściany, powywożone meble... W międzyczasie jeszcze realizowałam zlecenia..tak więc trzeba było się spiąć i ukończyć wszystko do dnia przyjazdu Aśków;) Kochani, co to było za tempo!! Oczywiście, jak to my, dołożyliśmy sobie pracy malując od razu pokój Julki. Rezultat był taki, że sprzątanie i dekorowanie zaczęłam jednego dnia o godzinie 14:00, a skończyłam następnego o 9:00 ;) Radek poszedł do pracy na nockę. Około godziny 4:00 wysłał mi sms: "kochanie, jak wstaniesz..." .. kochanie natychmiast oddzwoniło oświadczając energicznie: "ale ja nie śpię!" ;)) Mój mąż twierdzi, że gdy rano wrócił do domu, wyglądałam jak ten króliczek z reklamy baterii Duracell;)

Tak więc wybaczcie mi proszę te worki pod oczami...i zapraszam do lektury!! ;)
(ps. później zamieszczę dla Was jakiś kadr z sesji, póki co uciekam do pracy)


13 listopada 2013

Tutorial - biała szafka schabby chic

Witam Was serdecznie. Dziś, na Waszą prośbę, prezentuję tutorial z postarzaniem szafki.
Zapraszam,  gdyby ktoś z Was miał pytania, chętnie odpowiem;)















Szafeczka w zasadzie gotowa. Chętni mogą ją polakierować. Ja do tego celu użyłam lakieru wodnego..










 Mam nadzieję, że mój tutorial Wam się spodobał;)
Życzę miłego popołudnia!!









12 listopada 2013

Jesienna porcelana i zdjęcia, których nie ma

   Kochani moi,  przepraszam za moją tutorialową zwłokę. Przygotowałam dla Was piękną sesję zdjęciową z kursem postarzania szafeczki na klucze, jednak po zrzuceniu zdjęć na komputer okazało się, że były fatalnej jakości i byłoby mi wstyd je pokazać. Najwyraźniej nakręciłam coś w ustawieniach aparatu...
   Musiałam przeczekać kilka dni, ochłonąć i dziś z nowym zapałem przygotowuję nowy tutorial;)

   Czy u Was dzień zaczął się równie słonecznie..? Ja mam za oknem czyste niebo, do domu wpada cudowne światło.. Najchętniej poszłabym na długi spacer, niestety nie mam na to czasu. Do czego to doszło..! ;)
Dziś  - choć zapewne na chwilę - powróciła polska jesień, a ja prezentuję Wam jesienną porcelanę. Specjalnie dla Was zwiedzam targowiska staroci i wyszukuję drobiazgi, które niewiele kosztują, za to osłodzą każde wnętrze:)

Filiżanka z Bavarii, cena: 9,90zł







 W wolnej chwili zapraszam na jabłecznik...




Życzę Wam słońca!!
;)

Udostępnij