25 czerwca 2018

Koniec studiów i "nie umiem tak"

   Witajcie po przerwie.
Chwilę mnie tu nie było ze względu na natłok spraw i zmęczenie.
Za mną bardzo intensywne tygodnie. Wreszcie skończyłam studia podyplomowe, które robiłam w Poznaniu. Rok zjazdów i zajętych weekendów przeplatany pracą w szkole i prowadzeniem firmy dał mi ostro w kość. Jestem zmęczona, naprawdę zmęczona. Potrzebuję tygodnia nic-nie-robienia, albo przynajmniej kilku dni bez obowiązku pamiętania o czymś tam... . Cieszę się, że zamknęłam temat studiów, bo zweekendy były dość uciążliwe. Teraz czekam na odbiór dyplomu. Skończyłam kolejną pedagogikę, tym razem specjalną, tak więc teraz jestem pedagogiem specjalnym. Bardzo specjalnie to brzmi ;)))
 
   W piątek mieliśmy zakończenie roku szkolnego. Żegnałam się przy okazji z naszą klasą szóstą, z którą pracowałam przez dwa ostatnie lata. Ciężko było się z nimi rozstawać, bo - pomimo trudności i mniej przyjemnych przygód związanych z wychowaniem - polubiłam te dzieciaki. Każdy z nich to osobna indywidualność, każde z nich jest inne. Będę tęsknić za chwilami radości i śmiechu do łez. Za stanem zdumienia, który mi towarzyszył gdy np. uczeń wszedł do szafy oświadczając, że wchodzi do Narni ;)) Fajnie było.
Od dzieciaków na pamiątkę otrzymałam mnóstwo kwiatów i piękny kubek.






Kiedy wracałam przez park do domu, z naręczem kwiatów, facet, którego często mijałam rano, a który zawsze ma raczej poważną sposobność, na mój widok uśmiechnął się od ucha do ucha (!!) i rzucił: "dzieci panią bardzo lubią". "Mam nadzieję" - odpowiedziałam :)

   No dobra, zaczęłam wakacje, więc WRESZCIE będę miała czas by zająć się domem. Nie sprzątaniem, ale aranżowaniem, dekoracją, czyli tym, co kocham, a na co nie miałam..hmm..może nie czasu, ale energii.
A trochę się na ten mój dom obraziłam.
Jakoś tak się tu czuję ostatnio... ehhh... jakoś nie tak. Nie chce mi się ani ładnie jeść, ani stołu nakrywać. Nic mi nie pasuje, nic mi się nie podoba, albo - podoba na chwilę.
Długo się zastanawiałam skąd taki mój stan. Z początku myślałam, że może to kwestia braku czasu, zmęczenia.. ale nie. Nawet gdy miałam czas i możliwości, by poszaleć z aranżacjami, nie miałam ochoty. No przecież pasja mi się nie wyczerpała...nie??!!
Choinka...
I kiedy tak dłużej trawiłam..doszłam do wniosku, że w moim domu brakuje mi po prostu...mnie. W dekoracjach, dodatkach, kolorach. Jest tu ładnie, owszem, jest inaczej, czyli tak jak chciałam,ale.. brakuje mi..rany..jak to nazwać.. No nie wiem..jakiegoś pierwiastka kasiowego. Kwiatów jakichś, staroci, zapachu antyków... Tęsknię za tym. Zdałam sobie z tego sprawę, gdy ostatnio buszowałam na targu staroci.
Nie dla mnie dom cały w Ikele :D
Muszę coś zmienić. Tęsknię za klimatem starego domu, starego salonu. Za zapachem drewna, jakąś taką nostalgią, tajemniczością, duchem.
Na wsi na razie prace stoją, bo czasu nie było, ale też czekamy na rozpoczęcie prac budowlanych. Julka w lipcu jedzie na obóz, więc będziemy mieli czas, by popracować na działce. Teraz jednak chcę poświęcić uwagę mieszkaniu, bo chcę się tu czuć tak jak kiedyś. Chcę czuć radość z aranżowania, z picia herbaty w starej porcelanie, z rozkładania haftowanego obrusu na starym stole... TAK BARDZO ZA TYM TĘSKNIĘ!!!!!








Udostępnij