Drodzy Czytelnicy
z okazji Świąt Bożego Narodzenia
życzę Wam
spokoju ducha, zdrowia, cierpliwości, wielu powodów do uśmiechu
i tego, byście, pomimo wszystko, mogli spędzić te święta w gronie najbliższych
Waszemu sercu osób
💓💓
Leżąc rano w łóżku patrzyłam na ściany sypialni, na których odbijają się światła ulic, tańczące drzewa i wielkie okna. I tak sobie wspominałam pierwsze spędzone tu noce. Śmiać mi się chce z tego, jak bardzo wtedy byłam.. hmm.. - jest takie potoczne określenie: "spietrana" - o, to właśnie pasuje, byłam wtedy "spietrana" ;)) Przyzwyczajona do egipskich ciemności w nocy i niezakłóconej ciszy nocnej, nie mogłam tu, na nowym, usnąć, bo ciągle coś mnie rozpraszało - cienie przesuwające się po ścianach, migające światła, trzeszczące podłogi i rozpierające się ściany. Ten dom żyje, ciągle pracuje. Teraz, po roku, wiem już, że tak się właśnie dzieje w starych domach. Mało tego.
Pan domu zamontował czujkę w lampce w holu. Włącza się, gdy ktoś przechodzi, ale też wtedy, gdy nikogo w tymże holu nie ma. To zapewne zasługa kosmicznej cyrkulacji powietrza. Albo spaceruje nam tu jakaś Genowefa. W domu czuć dobrą energię, zatem uznaliśmy, że nie zrobi nam krzywdy, a jedynie będzie chronić.. ;)
Mamy tu ostatnio częste awarie sieci ogrzewania. Snuję się zatem po domu w grubych skarpetach i starym, futrzanym homoncie, które zalegało na dnie szafy od lat. Kocham futrzaste tkaniny normalnie, to teraz najukochańsza część garderoby.
Pokażę się Wam, w tym futrze z nienorek, o:
W tytule jest o bombkach, do rzeczy więc.
Znacie zapewne naszą rodzinną tradycję "wypadu po bombkę". Jeśli nie znacie, nakreślę krótko: co roku od lat jeździliśmy do Almi Decor po najpiękniejszą bombkę. Tym sposobem mamy małą kolekcję, którą darzymy ogromnym sentymentem. Niestety, czasy pięknych bombek w Almi się skończyły. Szkoda, bardzo szkoda.
Znajoma napisała mi, że w sieci można znaleźć te bombki, zatem poszukałam. I.. znalazłam coś, ale...
Znalazłam ofertę sklepu z bombkami-postaciami: dama w wiktoriańskiej sukni, chłopiec na saniach, dziecko z nartami.. tyle że.. oferta to jawne oszustwo. W mojej ocenie, zaznaczam. Otóż w ofercie bombki na pierwszej stronie widnieje zdjęcie z damą o pięknej twarzyczce, zaś pozostałe zdjęcia to ewidentne podróbki i damy-maszkaronki. Owszem, mają niższą cenę, ale.. dla mnie to wprowadzanie klientów w błąd. Brzydko, bardzo brzydko. Nadmienię, że nie chodzi to o ofertę Almi Decor, tylko innego sklepu, ale nazwy nie chcę podawać.
Nie kupię już więc ulubionej bombki z dawnych kolekcji. Żałuję niezmiernie, że Almi ich już nie sprzedaje, bo tam zawsze można było liczyć na jakość.
Pan domu znalazł ostatnio podobną zawieszkę w TkMaxx. Nie jest to to samo, co w Almi, ale.. spodobała mu się, więc niech zdobi tegoroczne drzewko.
Obserwuję piękne dekoracje świąteczne u znajomych blogerek, koleżanek, internetowych psiapsiółek. Cudnie jest u nich. A ja, jak zwykle, w powijakach. Kleimy zaległą sztukaterię, na dekorowanie jeszcze nie ma czasu. Poza tym zaaferowani jesteśmy nauką córkową, która ma przed sobą start do szkoły średniej. Tak, to już... ;)
O, tak wygląda obecnie salon. Kumpela śmieje się z mojego kominka. Ale.. dziwny dom, dziwni my, to i kominek dziwny ;)
W salonie tym, oprócz dziwnego kominka, znajduje się też dziwny kot.
Do następnego, kochani!!
Kochani, dziękuję za miłe słowa w Waszych komentarzach. Zajrzyjcie do postów, pod którymi zostawiliście zapytania. Na każde pytanie odpowiadam. Czasem z opóźnieniem, ale zawsze odpisuję :)
U nas remont posuwa się powoli do przodu. Co miesiąc czegoś przybywa. Wczoraj udało nam się w końcu zamontować półkę na książki. Musiałam je "zebrać" z podłogi ;), bo niedługo stanie tu choinka.
Od wczoraj korzystam z nowego, podręcznego aparatu. Mam nadzieję, że przywróci mi on chęć do fotografowania. Z moją lustrzanką, o czym już niejednokrotnie pisałam, nie polubiłam się zupełnie. Za wielka, toporna, ciężko w niej ustawić dobre światło etc.. Rozważam jej sprzedaż. Tym bardziej, że już chyba nie będę miała czasu na robienie reportaży do magazynów. Druga rzecz, że chcę, by mnie było więcej w domu, po prostu.
Kitek ma się dobrze. Jest z nami już miesiąc i już się zaklimatyzował. Jest teraz na etapie: "jeszcze nie wejdę ci na kolanka, ale jak się położę, to w tym samym pokoju, co ty, i tak na wyciągnięcie ręki, w bezpiecznej odległości, ale jednak blisko" ;)))
Trzy światy z nim mamy tak w ogóle ;)
Któregoś pięknego dnia wchodzę do kuchni i widzę tłuste ślady łap na podłodze, ale nie że takie ładne kocie łapki odbite, tylko takie smugi, jakby kot przejechał się po niej na nartach. Patrzę z niepokojem w górę - stoi. Stoi niecnota. Czterema łapami w patelni, w oliwie, na której smażyło się mięsko. Losie.. :))))) Jest jeszcze małym psotnikiem i ciągle kombinuje. Jednak fajne to. Ciągle coś się dzieje. Brakowało nam takiego zamieszania.. ;)
Do zobaczenia!!
Jestem wrażliwcem. Poza malarstwem, w moim życiu ogromną rolę odgrywa muzyka. Bardzo często wywołuje u mnie łzy wzruszenia. Mam to po mamie, a właściwie Dzięki niej (mamcik, kocham <3).
Tak sobie pomyślałam, że dziś zamieszczę dla Was listę utworów muzycznych, które wywołują u mnie dreszcze. Które odczarują każdy zły dzień, przegonią każdą czarną chmurę. I których zawsze słucham głośno i z zamkniętymi oczami. To moje muzyczne, emocjonalne must-have ;)
1. The New Age Orchestra & Voices - Mystera
2. Loreena McKennit - Dante's Prayer
3. Elin Manahan Thomas - Eternal Source of Light Divine
4. Jelena Tomasevic - Oro
5. Ethno Jazz Band Iriao - For You
6. Il Divo - Nella Fantasia
7. Dimash Kudaibergen - Sos (absolutnie najpiękniejszy głos, jaki kiedykolwiek słyszałam)
8. Jon Henrik - Fjallgren
9. Soundtrack z "Tajemniczego ogrodu" Zbigniewa Preisner'a, a także Z.Preisner - Van den Budenmayer Concerto en Mi Mineur
10. Andrew Johnston - i w jego wykonaniu: Pie Jesu.
Może znacie, a jeśli nie, posłuchajcie.
Jeśli chcecie podzielić się tym, co Was wzrusza, słucham.. :)