Zanim przejdę do meritum, podzielę się z Wami tym, co mnie ostatnio wzruszyło.
To był zdecydowanie największy komplement, który usłyszałam ostatnio, z ust dwóch różnych osób. Dotyczył bloga. "Jesteś drugą Grocholą, uwielbiam ciebie czytać".
:)))))))))))))))))))))))
Tyle mi wystarczy. I góry mogę przenosić. I komody i belki i inne tam takie gabarytowe... ;))
Cóż, to dla mnie wspaniałe wyróżnienie, że oprócz zdjęć i aranżacyjnych inspiracji, odnajdujecie tu również Słowo. Dziękuję :*
Zgodnie z obietnicą złożoną na Instagramie, podaję listę seriali, które namiętnie oglądam (z powtórkami, a jakże), a kocham je przede wszystkim za klimat minionych lat.
Oto moja lista:
1. Poirot - z Davidem Suchet w roli głównej naturalnie. Poirota wprost uwielbiam - uwielbiam jego poczucie humoru, pedantyzm, wąsy, a nade wszystko maniery. Och, cudowny jest, w każdym calu. Trochę mi też przypomina mojego śp.tatę, z tego pedantyzmu właśnie (pamiętam Jego ołówki poukładane w szafce jak od linijki, naostrzone zawsze w nienaganny sposób) i z wyglądu. Ulubiony odcinek: Niedziela na wsi.
2. Panna Marple - kocham. Po prostu Kocham. Oglądałam z milion razy, obejrzę pewnie drugie tyle. Najbardziej lubię odcinek Morderstwo na plebanii. Miłośnikom angielskich ogrodów polecam. Mam też słabość do Tajemnicy obrazu ;) Tego serialu ja - taka zakochana cała w angielskich cottage'owych klimatach - nie kochać bym zwyczajnie nie mogła.
3. Ojciec Brown - fantastyczny serial, którego akcja również toczy się w angielskich małych miasteczkach.
4. Endeavour - sprawy młodego Morsa - lubię go za klimat, podobny zresztą jak w poprzednim serialu.
5. The Crown - serial opowiadający historię dojścia do władzy i jej sprawowania przez królową Elżbietę. Fantastyczny, wciągający, bardzo polecam!!
6. Prywatne śledztwa Panny Fisher - tu znów gratka dla kochających styl Wielkiego Gatsby'ego. Serial zabawny, interesujący i inspirujący. Cieszy ogromnie oczy miłośnika wnętrz urządzonych w stylu międzywojennym.
7. Alienista - nowa nowość, którą wyszperałam na Netflix'ie - klimat starego Nowego Jorku, piękne suknie, wspaniałe wnętrza wiekowych domów. Szczerze polecam.
8. Jeśli chodzi o stary Londyn, jestem absolutną fanką Sherlocka, Sweeney'a Todd'a golibrody z Fleet Street, Fantastycznych Zwierząt I i II, Paddingtona.
Jeśli chcecie poznać więcej tytułów, których miłośniczką jestem (a lubię filmy, które treść mnie pociąga, albo które dostarczają mi wrażeń estetycznych) - piszcie, chętnie polecę ;)
Przesyłam Wam garść uśmiechu i puszystego śniegu :)
11 stycznia 2019
6 stycznia 2019
Słów kilka o Dorothy
Nasz dom w chwili obecnej jest prawdziwą oazą, miejscem,
które wręcz prosi o to, by się zatrzymać i zrelaksować, wyciszyć. W każdym
kącie znajduje się coś, co zachęca do odpoczynku – ciepły pled, filiżanka na
herbatę, słoik z piernikami… Lubię ten czas. Wyleguję się na kanapie z książką
w ręku, albo oglądając seriale, których akcja toczy się w zamierzchłych czasach
i zabiera mnie w podróż po starych uliczkach Londynu..
Skoro wspomniałam o
kanapie.. Jakiś czas temu obiecałam Wam, że napiszę słów kilka o mojej nowej
sofie (to sofa Dorothy, firmy Meble Marzenie). Często korzystacie z moich
recenzji, więc może i tym razem ktoś z Was się skusi na ten mebelek. A naprawdę
warto!!
Mnie osobiście ta sofa przypomina nieco powracający do łask
styl PRL – choć pewnie każdy z Was będzie miał inne skojarzenia. W każdym razie
Dorothy doskonale wpisała się w nasze „starodawne”
wnętrza. Jest klasyczna i bardzo, ale to bardzo elegancka. Nie jestem pewna,
czy to kwestia formy, czy doskonałej jakości wykonania.
Wersalka posiada funkcję spania, rozkłada się do przodu
(opuszczane oparcie), ale robi się to wyjątkowo lekko, ze względu na
zastosowany tu mechanizm. Nie trzeba wysiłku, by rozłożyć wersalkę – co mnie
bardzo cieszy, bo nie lubię problematycznych mebli, przy „obsłudze” których się
męczę ;)
Samo wykonanie tapicerki jest na najwyższym poziomie –
kanapa jest pięknie obszyta, nie ma tu grama wiszącego materiału (co było
rażące w poprzedniej wersalce), wszystko – nawet w miejscach niewidocznych –
jest pięknie wykończone. Przy tym jest bardzo wygodna. Siedzi się na niej
naprawdę dobrze, dzięki poduchom na oparciu. Siedzisko z kolei nie jest
miękkie, dzięki czemu nie zapadamy się siedząc na nim, co z kolei towarzyszyło
nam przy sofie z Ikei. Śpi się równie wspaniale – nie jest za miękko, ani za
twardo. Twardość powierzchni spania jest odpowiednia dla kręgosłupa. Wersalka
spełniła wszystkie nasze oczekiwania. Jest naprawdę godna polecenia. Spodobało
mi się też, że jest sygnowana nazwą firmy ;)
W naszym domu zrobiło się bardzo przyjemnie. Lubię
przedmioty wysokiej jakości, a i już nie raz się przekonaliśmy, że oszczędzanie
nie popłaca, bo zwykle po czasie żałujemy zakupu i szukamy nowego.. no i
wiecie.. znów jak Zabłocki… ;)
Wkrótce będziemy
montować drzwi zewnętrzne. Wybrałam całe białe. Jakoś tak najbardziej mi
pasowały, tym bardziej, że kupiliśmy u naszego ulubionego producenta klamki w
kolorze starego srebra (takie jak w drzwiach dwuskrzydłowych), a te idealnie
pasują do białego drewna. Klamki przyszły w tym tygodniu - jak zwykle boskie.. Oprócz nich kupiliśmy też przycisk dzwonkowy. Pokażę w kolejnym wpisie.
Weekend szybko minął, pora zebrać się w sobie i popracować ;)
Życzę Wam pogodnego poniedziałku!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)