Za oknem tak jasno, świetliście... Wspaniale, prawda..?
Wczoraj byliśmy w ogrodzie teściowej. Zza krzaka bukszpanu uśmiechnęły się do mnie pierwsze wiosenne żółte i fioletowe kwiatki:)
Pomimo pięknej pogody ostatnio czułam się ciężko. Bywałam chronicznie zmęczona, brakowało mi energii, chęci do działania. Czułam, że potrzebuję ruchu i powietrza. Zdecydowanie za dużo czasu spędzam teraz w zamkniętym pomieszczeniu.
Od dawna nosiłam się z zamiarem biegania. Kiedy pracowałam w szkole, biegałam po schodach;) Teraz natomiast wykonuję pracę głównie w pozycji siedzącej, więc...
Urzeczona wiosenną już aurą zebrałam siły i zaczęłam biegać. Och...musielibyście mnie widzieć... ;) Szybciuchno okazało się, że moja kondycja jest na poziomie mocno minusowym. Przebiegłam nie całe 1,5 km, a zmęczyłam się jakbym weszła na szczyt Kasprowego... serce biło tak mocno, że o mało nie zeszłam na zawał... ;) Następnego dnia zamiast mnie - z łóżka wstał jakiś sztywniak...w dosłownym sensie. Jej... Nie sądziłam, że ze mną tak kiepsko;)
Następny raz był już o wiele łatwiejszy i..przyjemniejszy. Czuję się lepiej. Niby nic, a jednak...
A propos biegania... Jako pedagog muszę Was dziś uraczyć swoimi przemyśleniami na temat tego, jak ważne jest dla dziecka doświadczanie;)
Wczoraj wieczorem planowaliśmy z mężem pobiegać. Nasza córcia uparła się, że chce biegać razem z nami. Typowy odruch jedynaka - jeśli my robimy coś fajnego, ona też chce;)
Na początku oponowaliśmy... bo w końcu późna godzina.. no i co ludzie powiedzą... Ale ostatecznie stwierdziliśmy, że dobrze będzie, gdy Jula doświadczy tego, co znaczy uprawiać sport zwany bieganiem;) Ubraliśmy smyka na sportowo i o godzinie 19:00 wyruszyliśmy w trójkę w trasę. Na początku było ok - córeńka miała frajdę z biegania po ciemku...i uciechę z mamy, która co kilkanaście metrów przystawała ze zwieszonym jęzorkiem;) Później jednak zaczęły się schodki. Jula poczuła zmęczenie, złapała ją kolka, zabolały nóżki, rączki etc... ,zrobiło się ogólnie nieprzyjemnie i każdy powód stał się dobry do narzekania. I dlatego właśnie nie było wcześniej sensu tłumaczyć córeńce, że jest za mała, że to sport dla osób starszych od niej, że to nie zawsze takie łatwe i przyjemne. Doświadczyła. Przekonała się i tuż przez wejściem do kamienicy z uśmiechem uznała, że to nie dla niej i więcej nie chce;)
Podobnie postąpiliśmy, gdy zniszczyła piórnik.
Jula dba o swoje rzeczy, więc ogromnie mnie zdziwił i zawiódł fakt, że pobazgrała swój piękny piórnik, który - nadmieniam - kosztował nas nie mało... . Na początku byłam zła, ale zawsze staram się znaleźć jakieś mądre rozwiązanie danej sytuacji (mam to po mojej kochanej mamie) :)
I znalazłam.
Następnego dnia obeszłam wszystkie sklepy chińskie w mieście w poszukiwaniu najbrzydszego (czytaj: nie różowego i bez ozdobników) piórnika dla dziewczynki. Plebiscyt wygrał piórnik z marketu za 8zł. Granatowy, najprostszy, bez ozdób. Załatwiliśmy to bez nerwów. Przyniosłam go do domu i oświadczyłam, że skoro nie potrafi uszanować ładnych rzeczy i naszych pieniążków, dostanie taki zwyczajny, chłopięcy. A nam przynajmniej nie będzie przykro, gdy go znów zniszczy. Piórnik z konikami zabrałam, wyprałam i schowałam na dno szafy.
Ależ była rozpacz.... że chłopczyński...że taki kolor... że nie zmieści w nim tylu kredek... . Płakała godzinę.
Potem przyszła do mnie, przytuliła się i powiedziała: "wiesz mamusiu, ten piórniczek jest nawet ładny...". Mnie, matce - wariatce, o mało nie pękło serce (!!) ale zachowałam spokój i raz jeszcze porozmawiałam.
Minęły cztery miesiące. Sytuacja się nie powtórzyła. Któregoś dnia oddaliśmy Julci piórnik z konikami. Och, cóż to był za uśmiech... Uśmiech zadowolenia...ale i - myślę - dumy, że naprawdę na niego zasłużyła;))
Uczcie swoje maluchy doświadczeniem.
Mnie do tego zachęcała już w szkole podstawowej wychowawczyni. Jestem jej za to wdzięczna:) Widzę, że to działa. I nie trzeba krzyczeć. Wystarczy odrobina rodzicielskiego sprytu i cierpliwości;)))
Ależ się rozpisałam...;)
Wracam do pracy.
A dla Was dziś sesja z herbatką, którą popijamy z Radkiem wieczorami. Ze swojskimi malinkami. Mmmm..... :)
Życzę Wam dobrego końca tygodnia, jakkolwiek to brzmi;)))
Trzymajcie się promiennie!!
Kasia q