11 sierpnia 2022

Chwila zwątpienia

     Witajcie, kochani.

Mamy już wycięte otwory pod okna od frontu. 




Kiedy wycięliśmy pierwsze, szwagier powiedział, że są za duże i że zajmą za dużo miejsca w tak małym domku, bo proporcje są nienajlepsze. Trochę racji miał, a ja zwątpiłam, czy dobrze zrobiłam, zamawiając tak duże okna (90x130cm). Jednak gdy się "opatrzyłam" z tym nowym frontem uznałam, że jest ok. A ze środka będzie widać więcej lasu. Spójrzcie jaki widok będę miała z kuchni.. 






... - ja go kocham!!!!!!!!!! :))

Okna już są gotowe, ale my jeszcze nie jesteśmy, by je montować. Prace się przeciągają, a komplikacje wymagają zastanawiania się nad dobrymi rozwiązaniami - ot, chociażby zbyt cienka ściana frontowa. Będziemy musieli ją wzmocnić.

Przesuwamy również drzwi wejściowe. Zależy nam, by front był symetryczny. Drzwi będą równo po środku między oknami. Po zamurowaniu części otworu drzwiowego okazało się, że jest on przesunięty o 6cm w jedną stronę. Pan domu postanowił to naprawić i ciął świeży mur, by wszystko było równiutkie.

Przez tę szczelinę musieliśmy się przeciskać przez cały dzień (w środku nadal znajduje się toaleta). Kiedy parzyłam kawę w szopie na tyłach działki, usłyszałam dziwne pojękiwania. Wyleciałam jak z procy, myśląc, że szwagier się chyba zatruł obiadem-gotowcem i gdzieś zwraca zawartość brzuchową. Okazało się jednak, że zdrowy jak ryba, ino utknął w dziurze na amen i trza było przepychać 😂






A ostrzegłam, żeby nie było...😜



Wesoło nam tu.
Tak domek wygląda w obecnej chwili.
Kolejnym krokiem będzie wylanie cementem powierzchni pomiędzy nadprożami. Później zamurujemy okno w ścianie z prawej strony i wytniemy otwór pod drzwi balkonowe po lewej. Długo biłam się z myślami gdzie zrobić werandę - uznałam w końcu, że chcę mieć wyjście na werandę z kuchni, a za werandą będą skrzynie z warzywkami i ziołami, żeby wszystko było po ręką. Nie wiem tylko jak zagospodarować przestrzeń po prawej stronie domu. Jest pusta, nie będzie z tamtej strony okna (będzie tylko duże okno u góry, na ścianie, w tym "trójkącie". I będzie komin na zewnątrz prawdopodobnie.





Tak wygląda to miejsce (dom jest po prawej)



Do zobaczenia niebawem!! ❤❤

3 sierpnia 2022

Drzwiowe dylematy i o tym, że rozważam gadanie do Was na YT

    Domek nam rośnie. Teraz budową zajął się szwagier. My mamy trochę mniej czasu. Pan domu wrócił do pracy, a ja uczę się do egzaminu - robię awans. 

❧❧❧❧❧❧

Nie wiem, na ile archaiczne jest już dla Was czytanie postów na blogu. Zastanawiam się nad nagrywaniem filmików z budowy. Może ruszy jakiś kanał na YouTube.. Nie wiem sama.. co Wy myślicie..?? 

❧❧❧❧❧


Tylna ściana, którą odbudowujemy, wygląda bardzo stabilnie. To dobrze, bo na niej będzie się opierał dach. Wiecie, budowa domku w dobie dostępności filmików instruktażowych na YT jest naprawdę przyjemna ;) 

    Dziś podzielę się z Wami moimi dylematami, dotyczącymi wyboru drzwi wejściowych.

Musiałam je już znaleźć, gdyż potrzebny był wymiar do zrobienia projektu wzmocnienia ściany frontowej domku. Nie chciałam drogich drzwi, bo to niewielki domek letniskowy. W grę więc wchodziły drzwi stalowe, okleinowane. Nadrobię sobie później ich wygląd dodatkami ;)

Planu co do ich wyglądu czy koloru nie miałam. Wyszło tak, że najpierw zamówiłam okna (na te się dłużej czeka). Okna będą w kolorze złotego dębu. Musiały takie być, bo będą najlepiej pasować do mamusinych, dzierganych zazdrostek i firan. No kto, jak nie ja, dobiera okna pod firany...? 😁 Naturalnie, na etapie zamówienia okazało się, że okna w kolorze drewna są o wiele droższe od białych. Jednak robimy to na lata i innej opcji niż drewniane nie rozważałam.

Skoro okna będą złote, chciałam, by drzwi były ciemniejsze. Nie lubię kompletów, to już zapewne wiecie ;) Mimo to, na początku rzuciłam się na drzwi, które znaleźliśmy na wyprzedaży w Casto. Były złote. Ba, były takie, na jakie kilka lat temu nawet bym nie spojrzała - z szybą falowaną, frezowaną i takim niby-witrażem. Spodobała mi się ich masywność. Finalnie jednak ich nie kupiliśmy, bo: primo - naokoło witrażu była czysta szyba, przez którą możnaby zaglądać mi do domu, secundo - okazało się, że drzwi mają futrynę od innych drzwi, bo "chłopakowi, który je ściągał z ekspozycji, nie chciało się zdjąć tej oryginalnej". No. 

Objechaliśmy markety wzdłuż i wszerz. W jednym znalazłam nawet fajne drzwi, ale uczciwie nam powiedziano, żeby nie kupować, bo to chiński bubel i ludzie je reklamują. 

W końcu zdecydowałam się na drzwi w kolorze orzecha, znalezione na Allegro. Producent polski, drzwi mają dobre opinie. Miały trzy wzory:


Pan domu uznał, że nie podobają mu się pierwsze z prawej, zatem stanęło na środkowych - z frezowaną ramą. Zmienię im tylko klamki na jakieś bardziej stylowe albo rustykalne, no i zamocuję kołatkę, by mogły na nich wisieć moje wianki. Znalazłam klamkę w kształcie lwa, patynowaną. Będą więc drzwi do Narni ;)

Mam już plan na front domku.

Musi być, rzecz jasna, w angielskim stylu. Moja miłość do british style nie przemija od lat. Będzie więc szachulec, z białą elewacją i ciemnymi deskami, a dół chciałabym okleić czerwoną cegłą. Z cegły wykleiłabym również podest (czy jak to inaczej nazwać..? - chodzi o 20-centymetrową podłogę, która pozostała po wyburzeniu werandy). Wylejemy go wzdłuż całego domku, żeby nie było tak głupio jak w chwili obecnej, a później to jakoś ozdobię. Ale to dalszy plan. Póki co wzmacniamy mury..




 




O, a teraz zrobię Wam uśmiech. Oto nasz kot - kot poprzeczny wypełniający. Można użyć jako fugi, ocieplacza na parapet, albo jako uszczelniacz do okna 😂😊





Do zobaczenia!!
❤❤

24 lipca 2022

Bez dachu nad głową i o toaletowych przygodach

     Witajcie niedzielnie :)

No i zostaliśmy bez dachu nad głową ;)      





Po kominie pozostało jedynie wspomnienie...





    Jestem wdzięczna za to, że mamy taką pomoc przy pracach budowlanych. Chłopaki pracują tak, że wióry lecą 😱😃  Razem z panem domu domek buduje mój szwagier. Na zdjęciu poniżej widać go, jak wycina otwór na drzwi łazienkowe.
To naprawdę wielka pomoc. W dodatku pomagają nam nasze mamy. Teściowa ma niespożyte siły mimo wieku i pomaga nam tu, na miejscu. Moja mama z kolei ze względów zdrowotnych nie jeździ z nami na budowę, ale wspomogła mnie - ogoloną z kasy po zakupie drewna, okien etc. - zakupem dobrego sprzętu do fotografowania. 





    Mieszkaniem z kolei opiekuje się Julka. Razem ze swoim przyjacielem przygotowują dla nas wspaniałe obiadki, sprzątają. Taka pomoc jest nieoceniona, zwłaszcza, gdy wracamy zmęczeni z budowy. 






    No dobra, to teraz słów kilka o tytułowej toalecie.
Otóż widzicie poniżej jak wygląda domek od środka. W kącie, z którego robiłam poniższe zdjęcie, stoi toaleta. I gdy się z niej korzysta, ma się widok na okno na wprost, zasłonięte zasłoną. Na ścianie po lewej stronie mamy wycięte drzwi do łazienki.
No więc w dniu, w którym były wycinane drzwi, musiałam skorzystać z toalety. Zamknęłam więc drzwi od domku (wcześniej, jak zawsze, krzyknęłam na forum, że "idę dooo toaletyyy!!!!" - żeby nikt nie wszedł w tym czasie do domku) i usiadłam na desce. Tego dnia mocno wiał wiatr. Po chwili patrzę, a zasłona faluje i podnosi się. 





W głowie już miałam wizję, jak ktoś z sąsiadów idzie na spacer, przechodzi koło naszego domu, nagle widzi mnie przez okno, siedzącą w toalecie, a ja macham mu z uśmiechem kota, tego od Alicji z krainy czarów 😆 Musiałam to ogarnąć. Wstałam, założyłam zasłonę na parapet i przygniotłam czterema cegłami (które ledwo dźwignęłam, bo to te duże, gotyckie). Uff, mogę skorzystać. Usiadłam. Znów zawiało i cegły poleciały z impetem na ziemię. Piorun by to strzelił... Wstałam ponownie. Tym razem wtyknęłam zasłonę za parapet z boku i włożyłam klin z kawałka betonu. Szarpnęłam, trzyma się. Wróciłam do toalety. Jeszcze się rozejrzałam, czy aby na pewno nikt mnie nie zobaczy. Patrzę na okno po prawej - zabezpieczone bardzo dobrze. Okno kuchenne (za plecami, patrz: zdjęcie poniżej) zasłonięte zasłoną i listwami.






 Okno naprzeciw - zasłona się trzyma. I nagle spojrzałam na lewo, a tam... 







...tadam..!! - dom sąsiada 😱 Jasny gwint...zapomniałam, że chłopaki wycięli dziurę pod drzwi do łazienki, a ściany od łazienki nie ma, bo się posypała 😂😂😂😂


Szwagier powiedział, że teraz mamy TOALETĘ KOEDUKACYJNĄ 😅





❤❤


Tak, jest wesoło. 

Poprzednio pisałam, że plany się nieco pozmieniały i że teraz musimy mówić o budowie, a nie o remoncie. Otóż posypała nam się ściana z tyłu domu. Była bardzo cienka i zawilgocona, co wpłynęło na stabilność muru. To część, w której planowaliśmy zrobić łazienkę i małe pomieszczenie gospodarcze. Trzeba było to zburzyć. Po wyburzeniu z kolei okazało się, że fundament jest za słaby, by później utrzymać nasz - dość solidny- dach. I tu trzeba było się grubo zastanowić - co dalej. Zbudowanie na nowo tej części to dodatkowy, niemały koszt. W dodatku czas. Spędziliśmy więc jeden dzień na debatowaniu i rozważaniu różnych opcji. Chłopakom chyba za bardzo przygrzało słoneczko, bo wpadli na wspaniały pomysł (ale jak byli podekscytowani, że to wymyślili..!!😃), by nie odbudowywać tyłu, a z przodu, w miejscu dawnej werandy, dobudować ściany i zrobić łazienkę. Tak. Łazienka od frontu, z widokiem na las, a kuchnia z widokiem na tyły działki i tył domu sąsiada - BOSKO. 😂 Ale pominę ten epizod, bo to był wynik przepracowania i akt budowlanej desperacji. Szwagier też troszczył się, byśmy z torbami (za szybko) nie poszli.




W końcu zapadła decyzja. Odbudowujemy tył. To chyba najlepsze, co można było zrobić.





Fundament już jest. Solidny :D 




Życzę Wam przyjemnej niedzieli. My odpoczywamy. Jutro nowy dzień... Do zobaczenia!! 

😊




20 lipca 2022

Ochrona, monitoring i totalny rozgardiasz

 - To jakie kamery kupimy?
- Nie wiem, zaraz usiądę i sprawdzę, które są dobre.
Dziesięć minut później:
- 😏
Czterdzieści minut później:
- 😱
Czternaście godzin później:
- Dzień dobry. Wyspałaś się?
- Dzień dobry, tak. Ty chyba nie... zaraz zrobię ci kawę. I co? Znalazłeś coś?
- Nie. Już całkiem zgłupiałem.. 
- To może coś z polecenia wybierz.
- No, chyba tak zrobię, Znalazłem jedną firmę, wydaje się dobra. Filmik o tej kamerze miał na swoim kanale ten....no ten..no.....ten z drewna..jak on miał..?
- Pinokio.

Od tego mnie ma. Od durnowaceństw 😁

😂😂😂


Teraz widzę, że budowa to prawdziwe wariactwo ;)
A u nas już trzeba mówić o budowie, nie o remoncie. Później zobaczycie dlaczego.
Weranda rozebrana. Dom bardzo się zmienił. Bez werandy wydaje się jakiś większy.. 






Obecnie łazienka znajduje się od strony lasu. Nie wyobrażam sobie takiego projektu w przyszłości. Łazienka musi być na tyłach domku, a z przodu domku musi być kuchnia - muszę mieć z niej widok na las. Okienko ze zdjęcia będziemy demontować. Wytniemy tu większy otwór na okno kuchenne.



 

    Po wyburzeniu werandy zaczęliśmy zdejmować dach i burzyć komin w środku. 






Ten komin będziemy z uśmiechem wspominać ;) Cud, że się nie zawalił!! Nazwaliśmy go "krzywą wieżą nie w Pizie".
PO wyburzeniu komina najbardziej cieszyło mnie zdjęcie paneli z sufitu. Po latach utworzyły prawdziwe fale Dunaju, a niektóre już poodchodziły od belek.






Normalnie słyszę tu w myślach Wasze komentarze typu: "Boziu, toż to tragedia!" 😅 No tak. Tak to wyglądało. Na szczęście mogę już pisać w czasie przeszłym ;)









    Tutaj już nasz kurniczek bez werandy i dachu. Po zdjęciu pokrycia okazało się, że krokwie są w fatalnym stanie. 







Jedną belkę chłopaki zahaczyli lekko łomem i rozsypała się w pył 😬





    Teraz napiszę słów kilka o tym, jak zamawialiśmy drzewo na dach. Wróć, DREWNO. Józiu, nasz sąsiad, zawsze mnie poprawia, jako prawdziwy fachowiec-emeryt :)
Oczywiście cena nas zwaliła z nóg. Pewnie niejeden/niejedna z Was uzna, żeśmy powariowali, budując się akurat teraz, w tym inflacyjnym, szaleńczym czasie. Ja myślę jednak, że ceny już nie spadną do poziomu sprzed dwóch-trzech lat. Uważam, że to dla nas ostatni dzwonek, by ruszyć z pracami.
Pan domu zrobił projekt domku i dachu. Pojechaliśmy z nim do naszego tartaku - znaczy..nie żebyśmy byli właścicielami - to tartak, w którym zawsze zamawiamy DREWNO (Józiu, brawo ja?) :D 
Właściciel uśmiał się z nas, bo podobno Radek zaplanował zakup bardzo grubych belek, zupełnie niepotrzebnie. Spytał nas nawet, czy budujemy domek letniskowy, czy bunkier 😂 (Ej, ale w tych czasach to wcale nie byłby zły pomysł, prawda..? 😏)
W rezultacie zdecydowaliśmy się na nieco "delikatniejsze" beleczki, co trochę podratowało nasz budżet. Drewno zamówione, będzie gotowe pod koniec sierpnia.


    Naturalnie, musieliśmy wyposażyć działkę w ochronę i monitoring. Wybór sprzętu nie był łatwy, ale w sumie udało się go kupić. W dzisiejszych czasach to chyba podstawa... I teraz wiem, że ptaszek, który wcześniej wyśpiewywał serenady stojąc na czubku komina, teraz pozuje nam do kamery. To chyba odwet za to, żeśmy mu scenę zburzyli 😂

CDN...

15 lipca 2022

Pierwszy etap, czyli przygotowania do rozbiórki

     Kochani, przede wszystkim chcę Wam podziękować, że znów ze mną jesteście :)))

Jesteśmy bardzo zapracowani. Codziennie wracamy późnym wieczorem z budowy. Na szczęście młodzież dba o dom i gotuje pyszne obiadki, bo często nawet na dobry obiad czasu i sił nam brak..


Oto nasz kurniczek przed rozpoczęciem prac:




No.. ciut straszny, prawda..?? 😏😂 Ale..wiecie, że moja wyobraźnia nie zna granic, zatem w mej głowie powstał już obraz tego, co - jeśli się uda - kiedyś powstanie. I, żeby nie było, wcale nie mam żalu że dom wygląda jak wygląda. Ani że tu kombinacji tyle. Był budowany daaawno temu i z tego, co się udało zdobyć, rozumiem więc skąd niektóre "niespodzianki" ;)


Planów było mnóstwo. Planów, projektów, zmian. Już kilka lat temu planowaliśmy remont. Przy części pomysłów pozostaliśmy, inne porzuciliśmy. Wiosną tego roku nawet planowaliśmy wybudować nowy domek, szkieletowy, drewniany, który stałby przed obecnym, a po wybudowaniu go zburzylibyśmy obecny. Zabiła nas jednak cena drewna. Już sam fundament i szkielet ścianek kosztował ponad 10 tysięcy... Przy obecnym wariactwie cenowym musimy ciąć koszty, zatem pozostaliśmy przy pomyśle remontu starego domku.


    Zostaniemy przy obecnej bryle. Domek będzie miał prosty kształt. Jedynie werandy się pozbędziemy, a w przyszłości wykonamy mały ganek przed drzwiami wejściowymi. Zastanawiałam się nad wybudowaniem werandy z przodu domu, z bezpośrednim widokiem na las, jednak szkoda mi było światła i widoku z kuchennego okna. Okna, rzecz jasna, jeszcze nie ma, ale będzie :D 

❤❤

    Prace rozpoczęliśmy od wyburzenia werandy, co było bardzo dobrym posunięciem. Okazało się, że pod zabudową z pcv był grzybek jak stąd do Ameryki. W dodatku pod panelami rosły pnącza... 😳




















Werandy już nie ma. Jest przestrzeń i piękny, niczym nie zmącony, widok na las. No...może tylko zmącony...odbrobiną wszędobylskich, styropianowych kulek.........😬😄



27 czerwca 2022

WITAJCIE PO PRZERWIE!!

 Kochani, wracam!!
Tym razem na dobre.

Zatęskniłam. Najwyraźniej przyszedł czas na powrót.
Może blog stał się już nieco archaiczną formą, ale co tam.. sama wszak archaiczna jestem, więc w to mi graj ;))

Jeśli wolicie Instagram, zapraszam Was tam również - niedawno założyłam profil Rustykalnego (wystarczy wpisać "rustykalny dom blog" i szukać ikonki z gąską).
Będę się starała wrzucać treści zarówno tu, jak i na Instagram.

Zarzuciłam na razie pisanie drugiego bloga. Nie poczułam go, a do Rustykalnego mam sentyment.
Poza tym teraz jest dobry moment, bo zaczynamy remont starego domku pod lasem. Jak powiedział pan domu - drewno zamówione, więc machina ruszyła ;)

Wiecie, nie byłam pewna, czy w ogóle będziemy ten domek remontować. Albo działo się coś, co stawało na przeszkodzie, albo też brakowało nam środków, czasu.. Do tego zniechęciło nas poprzednie sąsiedztwo - było baaaardzo nieprzyjemne. 
No i cóż.. upłynęło kilka lat, sąsiedzi się zmienili, a my, po różnych wybojach i wypadkach, uznaliśmy, że życie nam ucieka i nie ma na co czekać. Nie możemy się doczekać, by móc przyjeżdżać tu na weekendy i budzić się rano ze śpiewem ptaków nad głową. Marzę, by pić poranną kawę siedząc na ganku przed domem.
A, co do sąsiadów.. Obok nas domek kupił Zbyszek - baaardzo pogodny facet-emeryt, który wita się zawsze uśmiechem i jest straszną (ale fajną!!) gadułą :)) Za nami zaś zamieszkali Józio i Danusia. Choć jeszcze nie bardzo ich znam, bardzo ich polubiłam za otwartość, ludzkie podejście i że potrafią pomagać. To również ludzie dużo starsi od nas, co mnie bardzo cieszy. Jakoś po drodze mi bardziej ze starszymi, dojrzałymi ludźmi. Teraz wiem, że tak miało być.

Co planujemy w najbliższym czasie?

Od jutra zaczynamy prace nad zdjęciem starego dachu, wyburzeniem ścian i  "werandy". Chcielibyśmy tego lata i jesieni zrobić nowy dach i postawić komin. Ile da się zrobić, zobaczymy. Później będziemy skuwać stare tynki, ocieplać dom, wymieniać okna etc.,etc. ...- naturalnie, jeśli będzie nam dane. 

Marzę o malutkim domku w stylu cottage, ale to już wiecie :)))))
Domek ma mieć antresolę, duży portal kominkowy i okna na las. Kiedyś będzie miał mały ganek drewniany, a przed nim będzie miejsce, gdzie pod chmurką stanie duży stół, nakryty kwiatowym obrusem... Podobno marzenia są po to, by je spełniać, prawda..? ;)


W naszym ogrodzie urósł świerk, ma już naprawdę spory rozmiar. Chciałabym, by było ich tu więcej. Póki co trzeba mieć miejsce na rusztowania, kontenery i inne osprzęty.


Wracam do Was już niedługo z pierwszą relacją.


ZAPRASZAM WAS SERDECZNIE!!
💗💗



30 marca 2021

Tajemnicza marchewka

    Z dnia na dzień czuję się trochę lepiej. Pan domu na szczęście już też wychodzi z choroby. Jego też dopadła korona. Przeszedł ją zupełnie inaczej niż ja, mając mniej objawów, ale były one bardzo intensywne. Gorączki koło 40 stopni przez tydzień, o reszcie nie chcę nawet wspominać. Paskudny wirus.

Powoli staram się nadrabiać zaległości, które nawarstwiły się podczas trwania kwarantanny. 



   Nasz niuniuś ma już pół roku. Spójrzcie na ten pyszczulek.. :)))




Jaką my mamy z niego pociechę.. ;)))

Opowiem Wam o jednej z sytuacji.

Któregoś wieczora oglądałam serial siedząc w fotelu, w salonie ("Homeland" - widzieliście..? Polecam!!). Nagle wpada Jula i krzyczy: "Mamuś! Co to jest??" Patrzę - na środku podłogi leży wielka, ugotowana marchewa. Wyobraźcie sobie, piorun mały wyciągnął ją z zupy w kuchni i przyniósł do salonu 😅 Nie zjadł jej, ba, nawet nie nadgryzł, doszłam więc do wniosku, że przyniósł ją.. dla mnie 😜



Trzy światy z tym Lulem ;) Chodzi chronicznie głodny, gotów zjeść wszystko, co tylko da się pogryźć i przełknąć. 

Stał się też bardziej przytulasty. Każdego ranka przychodzi do mnie i czeka, aż go wezmę na ręce i pomiziam pod szyjką. Tylko tam. Panie broń dotknąć mu brzucha ;) Podgryza wtedy mi rękę, albo pomrukuje krótko -  robi tak zawsze, gdy jest niezadowolony.

Kochany kociak, rozweselił nam dom.


   Przez choroby nasze remonty stanęły w miejscu. Podobnie jak prace na wsi, w ogrodzie - nie zrobiliśmy w nim nic. Czeka nas sporo pracy w tym roku. Najważniejsza inwestycja została już poczyniona w zeszłym sezonie - szambo. Bez niego ani rusz. Teraz trzeba kłaść rury, kable, stawiać ogrodzenie, robić fundament pod narzędziownię... Dużo tego. Co się uda zrobić, to się okaże. Nie nastawiam się, że musimy. Jeśli zdrowie pozwoli, popracujemy i nawet jeżeli będzie to minimum,  też będzie dobrze.


   W mieszkaniu też zaszło kilka drobnych zmian. Udało się (prawie) skończyć gabinet pana domu. Czarny sufit wygląda nieziemsko. Maleńkie pomieszczenie zyskało na przytulności, funkcjonalności i klasie. 

Na stole kawowym w salonie wylądował dodatkowy blat -  z kamienia. O nim w kolejnym poście. Zrobiło się miejsce na dodatkowy mebel (komodę), bo pianino przeniosłam do swojej pracowni. Doszły dwie duże lampy. Jedna (w stylu Art deco) z przypadku - kupiliśmy ją w sklepie stacjonarnym, a po przywiezieniu do domu okazało się, że w gabinecie się nie zmieści. Stanęła do czasu zwrotu w salonie.. - i tam już została ;) 













   Tegoroczne święta spędzimy w trójkę, w domu. Julka kończy kwarantannę po świętach. Poczyniłam drobne dekoracje. Tym razem zapragnęłam natury - w dwóch wazonach kwitną bazie kotki (kot ich Jeszcze nie zżarł, aczkolwiek próby już były...).






   No i poczułam już wiosnę. Zaszalałyśmy ostatnio z Julką i obydwie pofarbowałyśmy włosy szamponami. Ona bardzo chciała troszkę przyciemnić włosy. Zapierałam się ręcyma i nogyma, że nie pozwolę jej farbować włosów do 17 roku życia. Uległam (ma piętnastkę). Doszłam jednak do wniosku, że jeżeli to pofarbowanie jest obecnie największym jej marzeniem, będzie dobrą nagrodą za ciągłe siedzenie w książkach. Skorzystałyśmy, rzecz jasna, z tego, że jest na kwarantannie i nie wychodzi z domu ;) Ja zaś wróciłam do dawnego koloru. Uśmiecham się więc do Was z moim nowym wydaniem ;))




Do zobaczenia!! 

♥️♥️






18 marca 2021

Wracam do żywych

 Jesteśmy w kwarantannie. Około dwóch tygodni temu dopadła mnie korona. Piszę ten post, by opowiedzieć Wam o tym, co przeżyłam i ku przestrodze dla tych, którzy jak ja wcześniej uważają, że wirus powoduje zwykłe przeziębienie.

   Dopadło mnie w weekend, 6-7 marca. Byłam przekonana, że to grypa, bo choroba rozwinęła się u mnie dość nagle. Zaczęło mnie boleć gardło, dostałam kaszlu i rozbolały mnie plecy. Bardzo mocno bolały. Następnego dnia już bolało mnie wszystko. Nawet palce u rąk. Mam w domu masażer, więc masowałam ręce, nogi i plecy, jednak na niewiele to się zdało, ból nie ustępował. 

Zarejestrowałam się do lekarza, powiedziałam o objawach przekonana, że stwierdzi grypę i wyśle mnie na zwolnienie. Jednak od razu skierowano mnie na test. 

Cała logistyka związana z robieniem testów w naszym szpitalu to jakieś nieporozumienie. Brak informacji, pretensjonalna pielęgniarka, która pozwoliła sobie wyżyć się na mnie, bo śmiałam przyjść dziesięć minut przed zakończeniem jej pracy (nadmienię, że byłam punktualnie o wyznaczonej godzinie). Samo robienie testów to było dla mnie bardzo przykre przeżycie, tym bardziej, że moje samopoczucie było bardzo, bardzo złe. Totalnie opadłam z sił. Kiedy schodziłam po schodach, nogi się trzęsły pode mną, jakbym była doszczętnie odwodniona. Złożyłam zażalenie do szpitala, za namową rzecznika praw pacjenta. Jak na razie pozostaje bez odzewu.

Po południu, po wykonaniu testu, już wiedziałam, że będzie pozytywny. Nagle straciłam smak i węch. I nie, nie tak, jak traciłam je zazwyczaj przy przeziębieniu. Straciłam jedno i drugie w stu procentach. Nawet mocnych perfum nie czułam nic a nic. Wiedziałam już, że to coś zupełnie innego niż zwykle. 

Wieczorem dostałam wiadomość głosową z ministerstwa zdrowia. Zostałam objęta kwarantanną. Cała ta otoczka była na początku dość.. poważna i straszna zarazem. 

Następnego dnia zaczęły mnie boleć i piec oczy. Zupełnie jakbym zaprawiła je jakimś silnym środkiem chemicznym. Bolała mnie głowa, a plecy dokuczały tak bardzo, że miałam problem ze snem. Doszedł ból uszu. Pojawił się też problem z pęcherzem. Czułam, jakbym się cała rozpadała. 

Przyszedł wynik testu, oczywiście pozytywny. Nie spodziewałam się innego. Cały dom objęto kwarantanną, mnie izolacją. Nienajlepszy to czas dla nas, bo mamy kilka pilnych spraw, a i Julka ma próbne egzaminy, które muszą się odbywać w trybie zdalnym. 

Otrzymałam telefon z sanepidu. Na szczęście zła passa po kontakcie z wypaloną pielęgniarką minęła i odtąd miałam do czynienia już tylko z dobrymi ludźmi. Kobietka z sanepidu odbyła ze mną wywiad, ale zrobiła to bardzo delikatnie i sympatycznie. Również kontrole wojska i policji przebiegały bardzo miło. Ponadto nasi nowi sąsiedzi okazali się równie wspaniali. Służą nam pomocą, interesują się naszym zdrowiem. Zamieszkaliśmy w bardzo dobrym miejscu.

Moje złe samopoczucie trwało około dziesięciu dni. Później już objawy zaczęły mijać. Jedyną rzeczą, która przyprawiła mnie jeszcze o gęsią skórkę był ból serca, który wystąpił po ustaniu reszty objawów. Okazało się, że korona może powodować zapalenie mięśnia sercowego. Zaczęłam brać leki przeciwzapalne i krople nasercowe, serducho się troszkę uspokoiło.

Wierzcie mi, przeżyłam chwile grozy. Bałam się o siebie, bo jeszcze nigdy aż tak się nie rozchorowałam. Ostatni raz był chyba gdy byłam małym dzieckiem i przeszłam ostre zapalenie płuc.


Kwarantanna mi się niedługo skończy, o ile lekarz nie zadecyduje inaczej. 

Do codziennych czynności wracam powoli, etapami. Odkurzenie salonu to dla mnie wyczyn równy biegowi w maratonie. Widzę już, że jeszcze długo będę dochodzić do siebie. To też dla mnie nietypowe, bo z reguły po kilku dniach choroby wracałam do całkowitego zdrowia i sił. Teraz jest inaczej. 

Biję się w pierś, bo bagatelizowałam koronę w myślach - cała pandemia wydawała mi się nadto rozdmuchana. Jednak gdy sama, będąc osobą bez poważnych chorób i dość młodą, zachorowałam tak ciężko, wiem już, że to nie są przelewki. To loteria, albo nie zachorujesz, albo zachorujesz i przejdziesz to lekko, albo zapadniesz jak ja i będziesz truchleć na myśl, jak wiele z nieprzyjemnych objawów zostanie z tobą na dłużej. Smaku i węchu nie odzyskałam w pełni, jednak mam już "przebłyski". Mam nadzieję, że odzyskam je szybciej niż po kilku miesiącach, jak znajomi. 


Przespałam w ostatnim czasie wiele godzin, co zapewne pomogło mi w regeneracji.

Bardzo tęsknię za pełnym zdrowiem, za możliwością realizowania swoich pasji, za normalnością. Nabrałam pokory. 


Dbajcie o siebie, kochani. Nie ma co popadać w paranoję, ale też nie można lekceważyć tego, co się dzieje wokół. Jestem tego żywym przykładem. 

Życzę Wam dużo zdrowia i szczęścia, oby Was to cholerstwo ominęło szerokim łukiem.. :**

1 stycznia 2021

Krótki filmik

 Witajcie w Nowym Roku :)

Jakoś tak nie czuję tym razem ani świąt, ani nie towarzyszył mi wczoraj nastrój sylwestrowy.  Dziwnie jest, wszystko wokół niezrozumiałe, absurdalne i trudne do zaakceptowania..

Staram się zajmować myśli tym, co pozytywne, a że kocham nasz nowy dom, zajął moje myśli doszczętnie ;)

Lubię słoneczne dni zimowe, gdy słońce wisi nisko i odbija światło w kryształkach lampy. Tworzy się wówczas wspaniała iluminacja. Wówczas siadam na sofie z kawą i patrzę tak..i patrzę........ 

(zdjęcie bez obróbki, wybaczcie jakość)








Życzę Wam, Kochani Czytelnicy, dobrego, lepszego niż poprzedni,

 bezpiecznego i radosnego 2021 roku 

🎔🎔

24 grudnia 2020

Drodzy Czytelnicy

z okazji Świąt Bożego Narodzenia 

życzę Wam 

spokoju ducha, zdrowia, cierpliwości, wielu powodów do uśmiechu

 i tego, byście, pomimo wszystko, mogli spędzić te święta w gronie najbliższych 

Waszemu sercu osób


💓💓


 

15 grudnia 2020

Dziwne jakieś te bombki..

 Leżąc rano w łóżku patrzyłam na ściany sypialni, na których odbijają się światła ulic, tańczące drzewa i wielkie okna. I tak sobie wspominałam pierwsze spędzone tu noce. Śmiać mi się chce z tego, jak bardzo wtedy byłam.. hmm.. - jest takie potoczne określenie: "spietrana" - o, to właśnie pasuje, byłam wtedy "spietrana" ;)) Przyzwyczajona do egipskich ciemności w nocy i niezakłóconej ciszy nocnej, nie mogłam tu, na nowym, usnąć, bo ciągle coś mnie rozpraszało - cienie przesuwające się po ścianach, migające światła, trzeszczące podłogi i rozpierające się ściany. Ten dom żyje, ciągle pracuje. Teraz, po roku, wiem już, że tak się właśnie dzieje w starych domach. Mało tego. 

Pan domu zamontował czujkę w lampce w holu. Włącza się, gdy ktoś przechodzi, ale też wtedy, gdy nikogo w tymże holu nie ma. To zapewne zasługa kosmicznej cyrkulacji powietrza. Albo spaceruje nam tu jakaś Genowefa. W domu czuć dobrą energię, zatem uznaliśmy, że nie zrobi nam krzywdy, a jedynie będzie chronić.. ;)


   Mamy tu ostatnio częste awarie sieci ogrzewania. Snuję się zatem po domu w grubych skarpetach i starym, futrzanym homoncie, które zalegało na dnie szafy od lat. Kocham futrzaste tkaniny normalnie, to teraz najukochańsza część garderoby.


Pokażę się Wam, w tym futrze z nienorek, o:



   W tytule jest o bombkach, do rzeczy więc.

Znacie zapewne naszą rodzinną tradycję "wypadu po bombkę". Jeśli nie znacie, nakreślę krótko: co roku od lat jeździliśmy do Almi Decor po najpiękniejszą bombkę. Tym sposobem mamy małą kolekcję, którą darzymy ogromnym sentymentem. Niestety, czasy pięknych bombek w Almi się skończyły. Szkoda, bardzo szkoda.

Znajoma napisała mi, że w sieci można znaleźć te bombki, zatem poszukałam. I.. znalazłam coś, ale...

Znalazłam ofertę sklepu z bombkami-postaciami: dama w wiktoriańskiej sukni, chłopiec na saniach, dziecko z nartami.. tyle że.. oferta to jawne oszustwo. W mojej ocenie, zaznaczam. Otóż w ofercie bombki na pierwszej stronie widnieje zdjęcie z damą o pięknej twarzyczce, zaś pozostałe zdjęcia to ewidentne podróbki i damy-maszkaronki. Owszem, mają niższą cenę, ale.. dla mnie to wprowadzanie klientów w błąd. Brzydko, bardzo brzydko. Nadmienię, że nie chodzi to o ofertę Almi Decor, tylko innego sklepu, ale nazwy nie chcę podawać. 

Nie kupię już więc ulubionej bombki z dawnych kolekcji. Żałuję niezmiernie, że Almi ich już nie sprzedaje, bo tam zawsze można było liczyć na jakość. 

Pan domu znalazł ostatnio podobną zawieszkę w TkMaxx. Nie jest to to samo, co w Almi, ale.. spodobała mu się, więc niech zdobi tegoroczne drzewko.


Obserwuję piękne dekoracje świąteczne u znajomych blogerek, koleżanek, internetowych psiapsiółek. Cudnie jest u nich. A ja, jak zwykle, w powijakach. Kleimy zaległą sztukaterię, na dekorowanie jeszcze nie ma czasu. Poza tym zaaferowani jesteśmy nauką córkową, która ma przed sobą start do szkoły średniej. Tak, to już... ;)


O, tak wygląda obecnie salon. Kumpela śmieje się z mojego kominka. Ale.. dziwny dom, dziwni my, to i kominek dziwny ;)




W salonie tym, oprócz dziwnego kominka, znajduje się też dziwny kot.





Do następnego, kochani!!


10 grudnia 2020

Co za kot.. i co tam nowego w ogóle

    Kochani, dziękuję za miłe słowa w Waszych komentarzach. Zajrzyjcie do postów, pod którymi zostawiliście zapytania. Na każde pytanie odpowiadam. Czasem z opóźnieniem, ale zawsze odpisuję :)


   U nas remont posuwa się powoli do przodu. Co miesiąc czegoś przybywa. Wczoraj udało nam się w końcu zamontować półkę na książki. Musiałam je "zebrać" z podłogi ;), bo niedługo stanie tu choinka.





   Od wczoraj korzystam z nowego, podręcznego aparatu. Mam nadzieję, że przywróci mi on chęć do fotografowania. Z moją lustrzanką, o czym już niejednokrotnie pisałam, nie polubiłam się zupełnie. Za wielka, toporna, ciężko w niej ustawić dobre światło etc.. Rozważam jej sprzedaż. Tym bardziej, że już chyba nie będę miała czasu na robienie reportaży do magazynów. Druga rzecz, że chcę, by mnie było więcej w domu, po prostu.


   Kitek ma się dobrze. Jest z nami już miesiąc i już się zaklimatyzował. Jest teraz na etapie: "jeszcze nie wejdę ci na kolanka, ale jak się położę, to w tym samym pokoju, co ty, i tak na wyciągnięcie ręki, w bezpiecznej odległości, ale jednak blisko" ;)))





   Trzy światy z nim mamy tak w ogóle ;)

Któregoś pięknego dnia wchodzę do kuchni i widzę tłuste ślady łap na podłodze, ale nie że takie ładne kocie łapki odbite, tylko takie smugi, jakby kot przejechał się po niej na nartach. Patrzę z niepokojem w górę - stoi. Stoi niecnota. Czterema łapami w patelni, w oliwie, na której smażyło się mięsko. Losie.. :))))) Jest jeszcze małym psotnikiem i ciągle kombinuje. Jednak fajne to. Ciągle coś się dzieje. Brakowało nam takiego zamieszania.. ;)


Do zobaczenia!!





1 grudnia 2020

Dziś muzycznie i emocjonująco

    Jestem wrażliwcem. Poza malarstwem, w moim życiu ogromną rolę odgrywa muzyka. Bardzo często wywołuje u mnie łzy wzruszenia. Mam to po mamie, a właściwie Dzięki niej (mamcik, kocham <3).

Tak sobie pomyślałam, że dziś zamieszczę dla Was listę utworów muzycznych, które wywołują u mnie dreszcze. Które odczarują każdy zły dzień, przegonią każdą czarną chmurę. I których zawsze słucham głośno i z zamkniętymi oczami. To moje muzyczne, emocjonalne must-have ;)

1. The New Age Orchestra & Voices - Mystera

2. Loreena McKennit - Dante's Prayer

3. Elin Manahan Thomas - Eternal Source of Light Divine

4. Jelena Tomasevic - Oro

5. Ethno Jazz Band Iriao - For You

6. Il Divo - Nella Fantasia

7. Dimash Kudaibergen - Sos (absolutnie najpiękniejszy głos, jaki kiedykolwiek słyszałam)

8. Jon Henrik - Fjallgren

9. Soundtrack z "Tajemniczego ogrodu" Zbigniewa Preisner'a, a także Z.Preisner - Van den Budenmayer Concerto en Mi Mineur

10. Andrew Johnston - i w jego wykonaniu: Pie Jesu.


Może znacie, a jeśli nie, posłuchajcie.

Jeśli chcecie podzielić się tym, co Was wzrusza, słucham.. :)





Udostępnij