Wakacje rozpoczęłam przednio. Po bardzo intensywnym czerwcu potrzebowałam odpoczynku, ale to takiego prawdziwego odpoczynku, polegającym - dosłownie - na nic nie robieniu. Zrobiłam więc sobie dwa tygodnie wolnego od wszystkiego. Przerwę, acz przymusową, miał też mój mąż, który zaliczył epicki upadek z workiem betonu i musiał pójść na kręgosłupowe chorobowe.
Teraz z kolei czas na pracę.
Dziś zaczynamy projekt "brama". Będziemy murować słupy pod furtkę na działce. Będę Was raczyć relacjami tu, na blogu, i na Instagramie, który powoli zaczynam ogarniać. O tym projekcie w kolejnym poście, a dziś skupię się na tym, co w domu. W tym miejskim domu. O, umówmy się, że gdy piszę "dom", chodzi o nasze mieszkanie w mieście, zaś gdy napiszę "domek" - będę miała na myśli domek na wsi.
No więc tak jak wspominałam, powoli zaczynamy wracać do dawnych klimatów w domu. Brakuje nam... hmm..tego "czegoś". Specyficznego klimatu, który tworzą antyki, ze swoją dostojnością, zapachem, ponadczasowością.
Od jakiegoś czasu odwiedzam targowiska staroci. Nie szukam niczego konkretnego, po prostu gdy wpadnie mi coś w oko ( i będzie to coś innego niż owocówka) - zabieram ze sobą do domu.
Jakiś czas temu przytargałam ze staroci stół dębowy. Mój stół z Ikea nie bardzo się sprawdza, bo zaczął się bujać na prawo i lewo i okazał się za delikatny jak na moje prace artystyczno-wszelakie. Nie planowałam go wymieniać już w tej chwili. Przypadkiem trafił się po prostu na starociach...staroć ;) Przykuł moją uwagę, bo jest niewielki, bardzo masywny, ma idealny kolor i intrasje na blacie. Kiedy zapytałam sprzedawcę o cenę i po krótkim "hmm...mmm...." odpowiedział: "stówka" - nawet się nie zastanawiałam. Drapnęłam pod pachę i już go zamieszkałam w naszym domu. Wygląda naprawdę świetnie. Do tego jest rozkładany i bardzo stabilny. Ten ikeowski powędrował na wieś, będzie służył do prac w domku.
Kiedy stanął tu stary, stylowy stół, zamarzył mi się jeszcze jakiś fotel. Tak żeby zrobiło się tu bardziej..przytulnie, kameralnie. Postanowiłam poszukać w internetach jakiegoś fajnego ludwika.
Przebuszowałam internety wzdłuż i wszerz. Znalazłam parę fajnych foteli, ale kiedy przeglądałam zdjęcia, znalazłam sofy ludwikowskie, które mnie zachwyciły formą. Pierwsza myśl, która się nasunęła: będą za duże. Ale gdy poczytałam o szczegółach, okazało się, że są niewielkie i idealnie się wpasują w nasz dzienny. Mają zaledwie 140cm długości, a i nie są głębokie. Wprost idealne. Przerzuciłam się więc w poszukiwaniach z foteli na sofy. Bo na niej usiądą już dwie osoby, no i piękne są.. i poduchy można tak na nie rzucić...ach...bajka..!! :))
Szukałam intensywnie sofy, która 1: nie będzie wymagać wielkiej renowacji, bo na to teraz nie mam czasu 1: będzie miała tkaninę w dobrym stanie i w jasnych, neutralnych kolorach, najlepiej bez motywów kwiatowych, by nie zobowiązywała 3: która mieszka stosunkowo niedaleko, by móc podjechać i ją zobaczyć na żywo przed kupnem.
Znalazłam kilka modeli, w tym jeden mi się baaardzo spodobał. Piękny, delikatny staruszek, który spełniał wszystkie wymagania. Miałam tylko jedną wątpliwość - na zdjęciu tkanina się błyszczała. Bałam się, że może okazać się tandetną satyną. Musiałam ją obejrzeć. Postanowiliśmy, że za kilka dni pojedziemy to sprawdzić. Mieliśmy to zrobić w tym tygodniu.
W minioną sobotę z kolei wybrałam się na giełdę staroci w Lubinie. Chciałam tak o, poszperać tylko, za porcelanką jakąś, może jakimś imbrykiem, może karafką, których nam brakuje... Zeszłam prawie cały targ, ale nic nie wpadło mi w oko. Kiedy już dochodziłam na koniec targowiska, patrzę na lewo - moja sofa z allegro!! O rety, ale że jak..tutaj..?? Podeszłam do sprzedawcy - okazało się, że pierwszy raz przyjechał tu na giełdę. Co za zbieg okoliczności.. ;)))))))))
Od razu poddałam ocenie sofkę. No i przepadłam. Tkanina okazała się być pięknym żakardem w świetnym stanie. Kolor - gołębie tło i kremowe ornamenty - idealnie!! A stan ogólny..hmm.. Wyglądała, jakby na niej nikt nigdy nie siedział. I pewnie tak było. Sprzedawca przywiózł ją ze Szwecji. Powiedział, że Szwedzi tak właśnie dbają o meble. Wszystko w stanie idealnym. Sofa prawdopodobnie po prostu była ozdobą jakiegoś pomieszczenia. Ku mojej uciesze :)))
Umówiłam się ze sprzedającym, że przywiezie mi mebel. Stoi już w domu i pyszni się tą swoją urodą i czeka na moją wenę - chciałabym pomalować drewnianą ramę, która obecnie ma kolor ciemnego orzecha, co nie bardzo mi w niej pasuje. Nie wiem tylko jeszcze, czy biel, czy łamany, bardzo jasny beż..
W drodze do domu zajechałam od razu po farby do ulubionego salonu z farbami, tapetami i sztukaterią w Lubinie - Room Color. Tym, którzy mieszkają niedaleko szczerze polecam to miejsce. Zaopatruję się tu od lat w farby. Mają tu Fluggera i Tikkurilę. Pan prowadzący sklep ujmuje pogodnym usposobieniem i zawsze świetnie doradzi, pomoże, porozmawia. Podaję namiar: ul. Wyszyńskiego 16b. A to namiar na profil na fb:
https://www.facebook.com/ROOM-color-farbytapetynarz%C4%99dzia-240296476168271/
Być może komuś z Was się przyda. Czasem w mailach pytacie mnie np. gdzie kupiłam angielskie listwy podłogowe - właśnie tu. Naprawdę polecam :)
Teraz pokażę Wam kawałek mojej sofki. Kawałek na razie, bo chwilowo nie mam jak sfotografować całość - mam tu małe zamieszanie w związku z robieniem dużych porządków w szafach ;) No bo jeszcze... jeszcze szafę przygarnęliśmy ze staroci - ta przyjechała do nas z daleka. Potrzebna była dodatkowa szafa na ubrania pana domu, który zażyczył sobie szafek w dziennym. Rozważaliśmy nowoczesne, składane, ale po przetrawieniu tematu uznaliśmy, że staruch będzie i pojemniejszy, i trwalszy i będzie bardziej wyglądał. No i już jest. A pojemny taki, jakby był zrobiony ze skóry-wsiąkiewki.
:)))))
Oto sofa właśnie:
A teraz podzielę się z Wami jednym z najnowszych malowideł - moją pierwszą Mateczką. Sama wystrugałam, zbiłam, no i namalowałam oczywiście. A zbiłam z desek pozostałych po furtce :D Prezentuje się naprawdę pięknie. Gdyby ktoś z Was chciał ją przygarnąć, proszę o maila: rustykalnydom@wp.pl.
Hmm... Zaraz dopijam kawę i jedziemy na wieś. Nie wiem, czy uda się zacząć prace, bo dziwnie jakoś, jakby miało padać. Cóż, zobaczymy.
Do usłyszenia!!
♥️♥️
Cudo! I sofa (fajna historia) i kapliczka z Mateczką:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Czytałam, czytałam i zdjęcia tego cuda wyglądałam, a tu tylko taki skraweczek. Super historia z zakupem. Kapliczka piękna.Miłych wakacji życzę i na twórczość wakacyjną czekam.
OdpowiedzUsuńSofa jest piękna ! Malowidło na deskach - niepowtarzalne !!! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZabawna historia z tą sofką :-) chciałaś pozbyć się mebli ze Szwecji , a Twoj wymarzony mebelek przywędrował właśnie stamtąd :-) Pięknie wygląda i faktycznie jak go przemalujesz to będzie idealny ! Widziałam też Twoją furtkę do zaczarowanego ogrodu na fb - jest śliczna !!! To wspaniale , że tak konsekwentnie realizujesz swoje marzenia - podziwiam Cię za to ❤ Przesyłam uściski z drugiego końca Polski - powodzenia :-)
OdpowiedzUsuńPrzepiękna ta sofa :D A i malowidło super ;)
OdpowiedzUsuńCudnie. Kapliczka idealna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wakacyjne.
Ah ta kapliczka przepiękna :) odlot :) brawo Kasiu. Ja niestety mam takie mieszkanko małe że nic w nim nie wymyśle, ciasno jak nie wiem. Póki co mogę tylko pomarzyć o pięknym domu i urządzaniu go.
OdpowiedzUsuń