Wiosna idzie. Widać to na niebie, na gałązkach drzew i... w moim roztargnieniu;) Myślę o niebieskich migdałach. Patrząc w słońce potykam się idąc najprostszym z chodników w najbardziej płaskich butach;)
Ostatnio bliżej zaprzyjaźniłam się z Antkiem. Chodzi...o.. Vivaldiego naturalnie. Ciągle coś nucę pod nosem, choć śpiewać nie potrafię...
Pisałam Wam w poprzednim poście, że miałam ostatnio przygodę związaną z robieniem zakupów na targu staroci. Otóż kilka dni temu wybraliśmy się z Radkiem po (nieco już bardziej pachnące prawdziwymi warzywami) pomidory i szczypior. Zaszliśmy przy okazji pooglądać starocie. Na jednym ze stoisk z SH-owymi ubraniami i dodatkami wyszperałam coś, co z dala zachęcająco świeciło bielą. Chwyciłam w dłoń bielusieńką, czyściutką tkaninę obszytą tu i ówdzie bielutką koronką.
Poczęłam oglądać to "coś" próbując odgadnąć, co dokładnie wpadło mi w ręce. Po chwili przewracania znaleziska we wszystkie z możliwych stron wywnioskowałam: pokrowiec na krzesło. Piękny. Idealny na krzesełko komunijne Julki!!
Postanowiłam zapytać o cenę. Pani sprzedająca była chwilowo zajęta, i więc jeszcze przez chwilę pooglądałam tkaninę. Obok mnie stały dwie inne klientki - starsze panie, które szukały jakichś ubrań. Zerkały co chwilę na moje znalezisko. W końcu złapałam kontakt wzrokowy ze sprzedającą:
- Przepraszam, ile to kosztuje..?
- Ale co kochaniutka..? Co tam masz? - pyta pani sprzedająca.
- No.... mmm... pokrowiec.
- Co kochana??
- No... to, o, proszę, pokrowiec... na krzesło chyba - i pokazuję dumnie to, co wygrzebałam ze sterty starych i niekoniecznie urodziwych rzeczy.
- To... dziesięć złotych będzie.
Wzięła ode mnie pokrowiec, obejrzała i potwierdziła cenę. Minę jednak miała skonsternowaną... Nie poświęcała jednak więcej uwagi mojemu znalezisku, bo czekali kolejni klienci.
Wynegocjowałam dwa złote zniżki i zaczęłam szukać portfela.
W tym momencie panie stojące obok mnie jak nie wybuchną śmiechem...
- TOŻ TO BECIK JEST!!!!!!
I śmieją się do rozpuku, a ja razem z nimi... :)))
Wzięły ode mnie mój "pokrowiec" i na raz zaczynają prezentację:
- O, widzi pani... tak się kiedyś dzidziusia zawijało... O, tu kołderkę się wkłada... a tu główkę kładzie i zawija.
RANY......... :))))))) No tak, Becik jak się patrzy...!!! :)
Uśmiałyśmy się wszystkie. Ja tuż po obejrzeniu pokazu stwierdziłam, że pamiętam takie beciki. Kiedyś w podobny zawijałam lalkę. A becik, który chciałam kupić, był nowiutki, z metką, z roku 1989, czyli był prawie tak stary jak ja:) No i jaki wartościowy... Według metki wart aż 300zł...!! ;)
Postanowiłam, że wezmę ten pokrowco-becik i zobaczę, czy nada się na pokrycie krzesła na komunię.
W domu okazało się, że pasuje na krzesło wprost idealnie. TAK. To jest idealny Becik na krzesło:))))
Kupiłam już biały rzep i ciut przerobię dół...pokrowca...? becika...??? BECIKOWCA....?? ;))
Tył udekoruję kwiatową przypinką. Myślę, że będzie śliczny. Pokażę Wam, gdy go ukończę:)
Pozostając w temacie szycia, pochwalę się Wam ozdobami, które stworzyłam na ostatnią retro-imprezę. Ubrałam zwiewną sukienkę w kolorze ecru, więc dorobiłam do niej pasek z cekinami i opaskę na włosy do kompletu. Wszystko ozdobiłam liśćmi z filcu, które wykleiłam perełkami, cyrkoniami i cekinami. Piórko zapożyczyłam ze starego kostiumu Julki.
Mnie już się nie przydadzą, może więc jest wśród Was osoba, która chciałaby przygarnąć pasek i opaskę...? W razie czego piszcie na rustykalnydom@wp.pl.
Oto moje hand-made'y....
Żegnam się z Wami z uśmiechem na ustach:))))
Do następnego razu!!!!
:)
Uroczo :) Vivaldi też lubię ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!!!
UsuńPamietam beciki, jako 18 latka bylam chrzestna i wlasnie w beciku w 1989 trzymalam do chrztu dziecko. Serce mi drzalo, bo myslalam, ze mi malutka wysliznie sie z tego becika, a tu jeszcze wujek fotograf krzyczy, tak wlasnie trzymaj, poczekaj az zdjecie zrobie heheheh. Fajne czasy. Sliczny Ci sie trafil i orginal z metka z tamtych lat, daaawno nie widzialam becika
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Jej... mnie też ręce się trzęsły przy cudzych dzieciach, a swoje przerzucałam na prawo i lewo bez strachu hahahha:))) Pozdrawiam Sylwuś:)
Usuńpiękny stary becik, supeer robi za pokrowiec
OdpowiedzUsuńPrawda...? :)))) Tak sobie myślę, że gdy go ustroję, zrobię zdjęcie i kiedyś pokażę je pani sprzedającej:)))
UsuńUśmiałam się :) Becik na krześle wygląda uroczo. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń:)))))))))))) Buziaki!!
UsuńŻe ja na to nie wpadłam by krzesło komunijne w becik ustroić;) W tamtym roku syn przystępował do komunii i robiłam mu pokrowiec na krzesło. Poszewki na beciki posiadam,haftowane z koroneczką...przez pierwsze miesiące dzieci moje właśnie w becikach spały.. na piórkach, mimo pytań czy nie boje się o alergię.Nie bałam się i nie są alergikami;))) Świetny pomysł!
OdpowiedzUsuńDzięki!! :))))
UsuńNie pomyslalabym że becik tak slodko moze wygladac na krzesle.A moje dzieci ( starsze 1991 i 1995r) wychowaly sie w nim.Brawo KASIU za kreatywnosc.Pewnie jeszcze nie raz nas zaskoczysz.OPASKA na glowe-cudo.ewa
OdpowiedzUsuńDzięki kochana:)))
UsuńFajna przygoda z becikiem :) A najfajniejsze jest to, że faktycznie pasuje na krzesło i świetnie zda egzamin :)
OdpowiedzUsuńPiękne ozdoby :)
Pozdrawiam cieplutko, Agness:)
Bo ten becik szyty był... wiesz... przyszłościowo... EKO - najpierw miał być becikiem, a później miał stać się pokrowcem na standardowe drewniane krzesło;)))
UsuńPozdrawiam cieplutko:)
Ale mnie ubawiłaś:) idealny ten "pokrowiec " leży jak ulał:) i jaka radość... na pewno godnie będzie się prezentować:)
OdpowiedzUsuńA opaska przecudna...
buziaki :)
:))))) Buziaki!!
UsuńHehe też bym pomyliła z pokrowcem :-D
OdpowiedzUsuńNo proszę... znak naszych czasów:))))) Pokrowiec jak nic, prawda..? Ślę pozdrowienia!!
UsuńBardzo ładny ten becik i masz rację świetnie się prezentuje, jako pokrowiec, buziaki aga
OdpowiedzUsuńDzięki Aguś, uściski!!
UsuńZnawczyni...uśmiałam się do łez :))) Moi synowie wychowywali się w becikach, więc tego typu powłoczek miałam od groma. Do dzisiaj pamiętam, ile serca wkładałam, aby solidnie wyprasować wszystkie falbaneczki (obowiązkowo wykrochmalone). Kasiu zazdroszczę towarzystwa, któremu się chce przebierać, bo nie ukrywam, że sama przystroiłabym główkę taką opaską. Iwona P.
OdpowiedzUsuńIwonko:) miło, że i Ty należysz do grona wielbicielek białych wykrochmalonych koronek;) Może ja nie krochmaliłam, bo moi mają alergię, ale prasowałam zawsze na blachę;) A kiedy paniom z targu powiedziałam, że córkę woziłam w podobnej, białej pościeli, takiej jaką miały dzieci trzydzieści lat temu, patrzyły na mnie z niedowierzaniem;))))) Bużka!!
UsuńKasiu, czy wierzysz w takie przypadki - wczoraj wyciągnęłam z szafy stare beciki i dokładnie tak samo ubrane jest moje krzesło i tak samo wiszą wiązania, które bardzo lubię. O becikach napiszę kiedyś post, bo mam ich chyba z sześć - niektóre z nich maja piękne koronki. w tej chwili mężowi pokazuję Twój wpis i ogląda moje krzesło - coś niesamowitego !!!!!! - chyba pokrewieństwo dusz - uściski i pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWandziu kochana, poruszył mnie Twój komentarz:)))) Niesamowite!!!!!!!! :))) W pokrewieństwo dusz wierzę, więc..:)
UsuńOdnośnie krochmalonych koronek - wiesz, żałuję, że dziś tak rzadko widzi się piękne pościele w dziecięcych wózeczkach. Czasem zerkam na bobasy w wózkach, zwracam też uwagę na ich pościel. Nierzadko są to kolorowe polarowe koce, zmechacone, nieestetyczne. Ja Julkę woziłam zawsze w bieluchnej pościeli, które chyba zawsze wygląda pięknie i świeżo. Lubiłam odprasowane falbanki i jasne kolory;) Chyba urodziłam się nie w tych latach co trzeba;))))
...hehe! Uśmiałam się po pachy! Fakt, że becik jako pokrowiec pasuje i d e a l n i e ! Jakby na miarę... ;)))))
OdpowiedzUsuńJaki ładny ten becik. Hahaha. Pewnie te koronki je zmyliły. Piękne opaski robisz. <3 :)
OdpowiedzUsuń