Dziś Mikołajki. Nasze pociechy świętują i zawzięcie pracują nad tym, by stomatolodzy mieli w najbliższym czasie pełne gabinety;)
Ja dziś wcieliłam się w rolę mikołajowego pomocnika dostarczając paczki dzieciom w klasie Julki. Podobno po moim wyjściu z klasy trwała ostra debata na temat tego, czy faktycznie mam kontakt z Mikołajem...
Nasza starówka dziś również mikołajowa...
Mój mały skrzat miał okazję na rynku napisać list do Mikołaja...;)
Dziś widziałam szwagrową kuchnię po rewolucji:) Zmiany są porażające.. Trzeba jeszcze wykonać kilka zmian kosmetycznych (zawiesić zasłonki w drzwiczkach dwóch dolnych szafek, wstawić stół..), jednak kuchnia już teraz prezentuje się świetnie.
W następnym poście pokażę zdjęcia "przed" i "po". Teraz prezentuję maleńki fragmencik...
Ściany kuchni pomalowano na fioletowo,tak więc dwa fronty ozdobiłam motywem lawendy. Na początku myślałam o gałązkach. Później wymyśliłam bukieciki, jednak zamiast malować je w pionie, postanowiłam namalować takie, jakie wiszą u mnie w kuchni, związane lnianym sznurkiem...
Jak najszybciej pokaż kuchnię, poproszę, bo usycham już od dawna z ciekawości :))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ania
Kasiu, czekam z niecierpliwoscia:)
OdpowiedzUsuńBuziaki:)
lawenda jak żywa.
OdpowiedzUsuńMoje Mikołajki były .. "jak z bajki" .. Cały dzień w trasie (krążyłam jak tu wrócić do domu w tą wichurę, bo przejazdu nie ma - tir w poprzek drogi ;/) .. A w domu zimno, p[rądu nie ma, do tego ludzie nawet wody nie mieli .. Totalny kataklizm :P W końcu jest prąd! Hehe
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Viola ;)