Ostatnio dni mijają mi tak szybko, jak szybko zmieniają się obrazy za oknem TGV...
Żyję w takim tempie, że gdy przychodzi wieczór, wygrzewam bolący z napięcia kark. Ciągle biegam, skrobię coś na tablicy (choć prawdopodobieństwo, że nie zapomnę o zapisanej informacji jest dość nikłe..), piję kawę za kawą, ogarniam - albo próbuję - dom... Realizuję zlecenia, nowe pomysły, projekty. I chodzę po sklepach niczym rasowa Bizneswoman, nie odrywając ucha od telefonu;)
Staram się wszystko zapamiętać, ze wszystkim zdążyć. Muszę uważać, by nie przesadzić z tym tempem, by nie skończyło się to dla mnie jak kilka lat temu (opisywałam na blogu). W dodatku Jula nam się rozchorowała. Złapał ją jakiś uparty kaszel, tak więc nasz dom pachnie goździkami, majerankiem i amolem...
I choć teraz myślę głównie o obowiązkach, staram się czasem oderwać i myślami popłynąć ku świętom. Snuję w głowie plany dotyczące tegorocznej dekoracji stołu, choinki...i wiem już, że będzie czerwono:) Koniecznie. Ciepło, sielsko. Magicznie....
Dobrej nocy!!
;)
No to bedzie pieknie:)
OdpowiedzUsuńDzięki Kasiu:)
Usuńzdrówka dla małej , a w świeta na pewno bedzie pieknie !
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńDekorowana goździkami pomarańcza w tym okresie musi być obowiązkowo :) powodzenia w pracach wszelakich :)
OdpowiedzUsuńDziękuję.. a co do pomarańczy, słyszałam, że leżąca na kaloryferze nieziemsko pachnie... Cóż, moja...pachnie..zupełnie ziemsko..a nawet wcale.. czyżby chińska??
Usuń;)
Mam nadzieję, że pokażesz nam te wszystkie dekoracje :) A Julce zdrówka !
OdpowiedzUsuńNaturalnie, Beatko:) Dziękuję za wizytę
Usuń