Na początek informacja. Od dnia dzisiejszego posty będą się ukazywać codziennie;)
Ogarnęliśmy już temat sklepu. Wysłałam już moje pierwsze zamówienie.. Nie wyobrażacie sobie jaka była moja radość, gdy nadawałam pierwszą paczkę!! Jeszcze kilka lat temu nawet nie pomyślałabym, że będę pisać bloga, który będzie miał tylu wspaniałych czytelników.., że będę mieć własną firmę czy sklep. Teraz wiem, że i domu się doczekam. Wszystko po prostu musi mieć swój czas... ;))
Dziś o zdrowiu.
Dwa lata temu zrobiliśmy z mężem pierwszy syrop sosnowy. Zależało nam na dobrym i nieinwazyjnym środku przeciwkaszlowym dla Julki. Smak i zapach tego syropu pamiętam z dzieciństwa. Pachnie wspaniale, a smakuje wręcz niebiańsko;) Próbowaliście kiedyś uwarzyć go samodzielnie..? Oto jak my to robimy:
w maju zbieramy młode pędy sosny ( tego roku zebraliśmy je tydzień temu, jednak pędy miały już do 10cm długości, a lepiej zbierać takie, które wyrosły na ok.3cm); należy pamiętać, by zbierać w lesie z dala od ulicy - unikniemy zanieczyszczeń; w domu płuczemy je dokładnie w zimnej wodzie i wrzucamy do wielkiego gara - my zainwestowaliśmy w gliniany kocioł, specjalnie na ten cel, bo syropu z garnka było nam zwyczajnie mało; pędy sosnowe zasypujemy obficie cukrem (ja wsypuję m/w kilogram na duży garnek) i...gotowe;)
Naprawdę polecam!!
A co do babcinych sposobów na choróbska..
Ostatnio podczas spotkania z moją klientką - Panią Marleną, dowiedziałam się o metodach zwalczania przeziębienia/grypy. Otóż pierwsza z nich polega ona na wcieraniu w stopy masła, a następnie rozgniecionego czosnku na noc. Sposób sprawdzony i podobno bardzo skuteczny. Druga: wklepanie w klatkę piersiową i plecy spirytusu, owinięcie tych miejsc pergaminem, a potem ręcznikiem; chory przykrywa się szczelnie kołderką, nocą wypoci infekcję, a rano wstaje jak nowo narodzony:) Na pewno spróbujemy tych sposobów, bo my w babcine czary wierzymy..! ;)
Odchodząc od tematu..
Fragment mojego miejskiego buszu - świeża i niezwykle aromatyczna mięta...
i zakupiona kilka dni temu petunia..
Miłego dnia!!
;)
Babcine sposoby są najlepsze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dużo osób wraca teraz do naturalnych sposób leczenia się. Ja słyszałam, że np. na ból gardła dobre są okłady z rozgrzanej na patelni soli gruboziarnistej. Gorące kamyczki wkłada się w jakąś ścierkę/ręcznik i owija się tym szyję. Podobno pomaga.
OdpowiedzUsuńOoo muszę sobie zanotować te sposoby i ten przepis na syrop, dzięki ;) Teściowa ze swoją siostrą robią syrop z mleczy, ale w tym roku nie będzie. Zresztą moje córcie nie za bardzo chciały go pić, o!
OdpowiedzUsuńA my z syropkiem nie zdążyliśmy :( jakoś nam z głowy wyleciało i już jest za późno. Mieliśmy także zbierać sok z brzozy, ale w tym roku było to niezwykle trudne, ze względu na zbyt długą zimę (na naszych kochanych Mazurach jeszcze dłuższą). A trzeba trafić w odpowiedni czas, czyli gdy tylko w brzozie na przedwiośniu zaczynają krążyć soki, podobno to tylko 1-2 tygodnie w ciągu roku. Zima zaszalała i namotała, ech. Ale w 2014 nie przepuścimy, co to to nie ! ;)
OdpowiedzUsuńMy kochamy wszystko co naturalne, więc babcinym sposobom na wszelkie dolegliwości mówimy TAK.
Przyjemny blog, zdecydowanie w naszych klimatach.
Pozdrawiam serdecznie :)
Nevrinn.
Wszelkie ziółka popieram wyjątkowo mocno. Dobra robota. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńGratuluję spełniających się marzeń i trzymam kciuki za więcej. :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pomysł, może sama także spróbuję zrobić taki syrop. Mieszkam przy lesie sosnowym, więc jest szansa, że jeszcze znajdę gdzieś młode pędy:) tylko jak się przechowuje ten syrop? jak długo wytrzymuje? i nie wiesz może czy w ciąży można go stosować? jestem w ósmym miesiącu i dopadło mnie przeziębienie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam