Na aparat przyszło mi trochę poczekać... tak więc do jutra jestem "fotograficznie uziemiona".
Tak jak pisałam w poprzednim poście, mój ukochany archaik spadł ze statywu i wymaga serwisowania. Wszystko przez wstrętny, "chybotliwy" statyw. Na szczęście zdążyłam zrobić planowane zdjęcia...
Statyw po rzeczonym wypadku miałam ochotę... och... rozwalić o jakąś baaardzo twardą powierzchnię. Henryk, mąż Joli (u których gościliśmy na Mazurach) nawet zaoferował się, że wypożyczy mi ścianę swojej ukochanej stodoły;)))
Kiedy emocje opadły, odstawiłam niszczyciela do kata, zastępując go takim, którego przewróci jedynie huragan;)
Wybaczcie mi jakość niektórych zdjęć... ale robiłam je chorym sprzętem...;)
A dziś będzie o kolejnym magicznym miejscu.
Kiedy byłam z wizytą u pani Ani Sztaudynger w Zakopanem, spotkałam panią Krystynę (która brała udział w plenerze malarskim w Koszystej). Powiedziała mi, że grzechem byłoby nie odwiedzić w drodze do domu jeszcze jednego magicznego miejsca - Lanckorony.
Wprawdzie droga do domu zajęła nam sporo czasu, jednak postanowiłam, że - choć na chwilę - tam pojedziemy.
Do Lanckorony dojechaliśmy gdzieś koło godziny 11:00. Rynek przywitał nas ciszą. Słońce przyjemnie ogrzewało obolałe od podróży plecy.
Tutaj czas się zatrzymał. Magia miejsca jest niemalże namacalna.
Czasu na zwiedzanie mieliśmy niewiele (po drodze mieliśmy wstąpić na obiad do rodziny ze Śląska), dlatego wiedziałam już, że kiedyś będę musiała tu wrócić i zobaczyć więcej. Pospacerowaliśmy po ryneczku, odwiedzając miejscowe sklepiki z rękodzielniczymi różnościami. Jeden z nich szczególnie przypadł mi do serca. W środku cudownie pachniało lawendą i macierzanką.
Po spacerze udaliśmy się na kawę. Do tej pory uśmiecham się na wspomnienie tej... "Kawiarni" ;)
Kawiarnią bowiem było niewielkie stoisko przed jednym z domów. Stało tu kilka stoliczków, mały bufet, a ekspres do kawy zajmował miejsce na parapecie okna;) Obsługa młoda, piękna i baaardzo miła;) Kawa smakowała wybornie, choć podano nam ją w papierowych kubkach. Wszystko tu było takie... trochę zabawne... niedopracowane... ale JAKŻE UROCZE...!! :))) Dziewczyny zamiast siedzieć w domu i narzekać na brak pracy tudzież gotówki, wymyśliły sobie taką własnie kawiarenkę, super sprawa:)))
Po wypiciu kawy ruszyłam do pachnącego sklepiku. Jako że byłam w Mieście Aniołów, musiałam znaleźć dla siebie jakiegoś Stróża. Uśmiechnął się do mnie taki niewielki, ceramiczny, do zawieszenia. Julce też kupiłam, tyle że w kolorze liliowym. Postanowiłam też zabrać do domu odrobinę magicznego zapachu - skusiłam się na bielutkie woreczki z suszoną macierzanką:) Wyglądają niezwykle sielsko:)))
Zapraszam Was w krótką podróż...
Lanckorona, w rynku
A tutaj już chwalę się pięknym bukietem od Joli. Ususzony zdobi barek.
Dzięki niemu odrobina magii Mazur zamieszkała w moim domu. I będzie mi przypominać piękne wakacje...oj..piękne........................ :)))
Na powyższym widać skutki sprzęciarskiego wypadku;)
Mam jednak nadzieję, że już jutro będę mogła eksperymentować z nowym nabytkiem....
Ślę serdecznie uściski!!
Przepiękne, magiczne miejsce...
OdpowiedzUsuńTo prawda... pozdrawiam
UsuńKolejne cudne i niezwykle klimatyczne miejsce nam pokazujesz :) Bardzo bym chciała trafić do takiego sklepiku :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za cudny spacer i pozdrawiam serdecznie, Agness:)
Agness kochana... wstępowanie do Takich sklepików grozi znacznym zeszczupleniem portfela;)
UsuńMiło mi, że spacerek Ci się podobał:) Ściskam...
Witaj Kasiu :-) Zdjecia piekne.. mimo chorego sprzetu ;-) Uwielbiam takie sielskie klimaty :-)
OdpowiedzUsuńaniolek na zdjeciu nr8 bardzo mi sie podoba :-)
pozdrawiam cieplutko
Cieszę się Agatko:)
UsuńAniołów cudaśnych tam pod dostatkiem...
Pozdrawiam Cię serdecznie:)
Lanckorona jest pięknym i magicznym miejscem :) zgadzam się w 100%
OdpowiedzUsuńWypatrzyłam sobie tam domek ...i wszystko byłoby ok gdyby nie fakt że jednak dużo nas trzyma w naszym małym miasteczku.
Ale przynajmniej możemy jechać gdzieś gdzie rządzi magia i marzenia.
Pozdrawiam
Domek...hmm... myślę, że Lanckorona to cudowne miejsce do zamieszkania i na pewno sprzyja wyciszeniu...
UsuńMoże kiedyś...?? ;)
Pozdrawiam ciepło
W Lanckoronie byłam piękne miejsce ;-)) tak tam cicho że aż strasznie;-))))
OdpowiedzUsuńSklepik z pamiątkami tez odwiedziłam. Prawdziwe dzieła sztuki tam mają .
Całuski
Danusiu... też mi przez myśl przeszło, że ta cisza aż dziwna... ;))
UsuńŚlę buziaki Tobie, Ściborówce i sierściuszkom;)
Kasiu - urocze miejsce, klimatyczne zdjęcia, jednak aparat weteran ostatnim tchnieniem, ale oddaje co trzeba.
OdpowiedzUsuńBukiet nieźle się ma u Ciebie, jako zasuszony :)
Uściski ślę baaaaaarrrrrrrdzo gorące
Dzięki Jolu:)))
UsuńDziś już oswajam się z nowym sprzętem. Jeszcze w ostatniej chwili w decyzji pomógł mi Twój Łukasz;))
Mam nadzieję, że w miarę szybko ogarnę temat... ;)
Buziaki ślę!!!!
Sympatyczne miasteczko i cudna ta galeria, szkoda,że nie ma zdjęć tej kawiarenki:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie...muszę poszperać...może coś się znajdzie.. ;)
UsuńPozdrawiam!!
Przepiękne miejsce :) Aż miło oglądać !
OdpowiedzUsuń:)))))))))))
UsuńPozdrawiam Cię Pomysłowa Asiu:)
pieknie tam
OdpowiedzUsuń:)
UsuńKasiu:) Jaki świat jest mały, mieszkam 4 km od Lanckorony, wyjątkowe miejsce.. Bardzo lubiane przez ARTYSTYCZNE DUSZE, więc przeznaczenie Cię tam zawiodło Kasiu..:) Polska jest piękna, wspaniale, że dzięki Tobie wiele z nas znajdzie inspirację do zwiedzania, odwiedzania, podziwiania naszego kraju..Ja na razie podziwiam na Twoich zdjęciach ale mam nadzieję, że przyjdzie taki czas, że nasycę swoje zmysły na żywo.. Jak Kasiu Twoja córeczka kolonistka?:) Pozdrawiam Cię naj, najserdeczniej! Agnieszka
OdpowiedzUsuńNo proszę....... tak, świat jest baaardzo mały;))))
UsuńCo do kolonistki - właśnie dziś wróciła. Opalona, odrobinę odmieniona (z liliowym warkoczykiem i czerwonymi paznokciami hahah), ale przeszczęśliwa:) Jest bardzo zadowolona z wyjazdu i twierdzi, że za rok jedzie obowiązkowo. I mnie jest przy okazji lżej. Dość dobrze zniosłam dwutygodniową rozłąkę, zapewne po części dlatego, że wiedziałam, iż dobrze się bawi:))))
Pozdrawiam Cię bardzo ciepło Agnieszko!!!!!
Kasiu:) Moja Ania również z każdego wyjazdu kolonijnego wraca z kolorowym warkoczykiem:))) Cieszę się, że obie jesteście szczęśliwe:) Kolonie mają wiele zalet, potrzeba tylko nam rodzicom trochę odwagi, żeby pozwolić dzieciom na samodzielność:) Ściskam Cię Kasiu, życzę Wam miłego. pięknego dnia!:) Agnieszka
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę tam kiedyś przyjechać :)
OdpowiedzUsuń