Dlaczego zdecydowałam, że napiszę post o tym miejscu...? Otóż powodów jest kilka.
Po pierwsze, już od dłuższego czasu marzyło nam się znalezienie wakacyjnego miejsca (czytaj: hotelu/willi/pensjonatu), do którego chciałoby się wracać. Miejsca przyjaznego, w dobrej lokalizacji, estetycznego i z miłą - jakkolwiek to zabrzmi - obsługą. Po drugie, męczy mnie szukanie noclegów przed wyjazdami. Nie lubię marnotrawić czasu na wysyłanie ofert do właścicieli hoteli, którzy albo nie fatygują się odpisać, albo zwyczajnie oszukują - a bo to podadzą błędną cenę, a to przez uwagę poinformują, że do centrum miejscowości jest blisko po czym okazuje się, że blisko to owszem, ale autem, a najlepiej to helikopterem:/
Po trzecie, od jakiegoś czasu zaczęłam bardziej przywiązywać uwagę do wyglądu miejsc, w których się zatrzymujemy. Nie lubię płacić dużych kwot za pokój, który jest zwyczajnie brzydki, nieestetyczny, i w którym nie ma "domowych drobiazgów" - bo właściciele boją się złodziei. Och, od takich miejsc stronię, bo gdybym miała nocować w Takim miejscu, czułabym się jak na celowniku.
Na co zwracam uwagę szukając noclegu...? Otóż:
1. Wielkość/podzielność pokoju. Ważnym jest dla mnie komfort nasz i Julki, tak więc staram się wybierać pomieszczenia, w których jest miejsce dla dziecka.
2. Pościel i czystość pokoju. Jeśli chodzi o pościel, mam alergię na pościele kreszowe, gniecione i bardzo kolorowe. Dlaczego..? Z prostej przyczyny: nie mam pewności, czy jest ona czysta.
Kiedyś miałam okazję nocować w popularnym hotelu w Warszawie. Nadmienię, że nocowałam w jednym pokoju z koleżanką-pedagożką. Dostałyśmy - UWAGA - łoże małżeńskie;) I tam właśnie spać trzeba było na jakimś wyliniałym kocu....na którym koleżanka znalazła...brrrrr!!! nie..... nie będę o tym pisać... ;)))
Dlatego najlepiej dla mnie, gdy pościel jest jasna, najlepiej biała. I wyprasowana.
3. Kolejną istotną sprawą jest dla mnie to, jak zostaję w danym miejscu przyjęta. Jacy są właściciele, jacy pracownicy. Lubię, gdy jest miło, sympatycznie i gdy atmosfera jest zbliżona do domowej.
Dwa lata temu byłam na urlopie w Sudetach. Już mi się wydawało, że znalazłam wręcz idealne miejsce na pobyt - piękna, stara willa, z wielkim ogrodem urządzonym z głową, wspaniałe jedzenie... ale niestety, właścicielka okazała się być osobą baaardzo zdystansowaną, wręcz zimną. Prawie w ogóle się nie uśmiechała, traktując gości bardzo służbowo. Tak, wiem...że to jej praca, ale tak już mam, że lubię, gdy ktoś na uśmiech odpowiada uśmiechem... Sytuację w tymże pensjonacie ratował jedynie pan kelner - starszy mężczyzna, który podawał nam posiłki. Był cudny, a uśmiech miał chyba przyklejony na stałe:) Naszą Julkę codziennie witał radosnym "No i co tam Zosieńka..? Ale masz dziś cudny warkocz!!" Naprawdę chciało się przychodzić do jadalni... zaś rozmawiać z właścicielką - już niekoniecznie;)
4. Wiem, że zdarzają się nieuczciwi goście. Że oszukują, demolują, a czasem wynoszą co nieco z hotelu (bo przecież bez hotelowej szklanki się w swym domu nie obejdzie). Że zużywają tony gratisowych mydełek, bo te są z innego świata niż mydła ogólnodostępne. Ale nie popadajmy w skrajności. Bardzo, ale to bardzo nie lubię, gdy traktuje się moją rodzinę jako potencjalnych złodziejaszków. Nie cierpię mieszkać w miejscach, w których nie ma serwety, donicy czy obrazka na ścianie, bo a nuż ktoś wyniesie... Lubię w hotelu czuć się domowo. I nawet jeśli na ścianie wisi jakiś bohomaz z targowiska za 5zł, to niech wisi!! Niech będzie miło i przytulnie.
5. Istotną sprawą jest też dla mnie lokalizacja miejsca noclegowego. Nie mam wygórowanych wymagań, jednak cenię właścicieli, którzy są uczciwi. Którzy nie wciskają mi bzdur, że "hotel jest blisko centrum", podczas gdy dojście do centrum zajmuje mi pieszo (szybkim tempem) 40 minut, a droga prowadzi przez osiedla wyglądające jak powojenne pobojowiska. Cenię uczciwość i prawdomówność, po prostu.
Znalazłam.
Znalazłam w Zakopanem miejsce, które sprostało moim wymaganiom. Willa Tatiana, położona 5 minut spacerem od Krupówek.
Wszystko tu się zgadza. Jest pięknie, miło, domowo, czysto, przyjemnie. Jak znalazłam (już "moje") miejsce..? Dzięki artykułowi z magazynu Voyage, który z kolei wynalazłam w internecie. Gdy przeczytałam tytuł "Do Tatiany goście wracają" - pomyślałam: o rety, skąd ktoś wiedział, że szukam miejsca, do którego chciałabym kiedyś wrócić...??? Przejrzałam ten artykuł, a później znalazłam kolejny - z Werandy Country. Cały artykuł o Tatianie przeczytacie TUTAJ.
Gdy ujrzałam zdjęcia wnętrz, serce mi się uśmiechnęło, o ile w ogóle serce potrafi się uśmiechać;)
Postanowiłam skontaktować się z Panią Aleksandrą - właścicielką dobytku. Okazało się, że jest osobą bardzo sympatyczną, ciepłą i - o rany...!! - często się uśmiecha:)))
Zarezerwowaliśmy apartament nr 8 w Tatianie Premium. Na wyborze zaważyły.... Schody:)
fot. willa Tatiana
Na zdjęciu poniżej widać antresolę apartamentu, którą okupował najmniejszy członek rodziny;)
fot. willa Tatiana
Postanowiłam, że podczas urlopu wreszcie przeczytam (PRZECZYTAM!! a nie odsłucham audiobook'a) jakąś książkę. Na co dzień nie mam na to czasu. W naszym apartamencie - jak się okazało - czekało na mnie idealne miejsce. To, co widzicie na zdjęciu poniżej, to nie blat jadalniany, lecz mój Kącik Czytelniczy;)))
Podsumowując, nasz apartament sprostał Wszystkim naszym potrzebom. Okazał się być miejscem ciepłym, przytulnym, urządzonym ze smakiem i dbałością o każdy szczegół. Podczas pobytu naprawdę niczego nam nie brakowało. No, prawie niczego;) ale piszę to z przymrużeniem oka.
Otóż któregoś dnia (dodam: dzień po wyprawie w góry, podczas której zrobiliśmy prawie 25km pieszo), postanowiłam sama ugotować obiad (na ogół stołowaliśmy się w karczmie). Rozpakowałam zakupy, po czym bardzo szybko zweryfikowałam zakupowe braki - zapomniałam o bułce tartej do panierki. Na szczęście znalazłam na półce czerstwe bułki. Postanowiłam je zetrzeć.
Jako że ze mnie urządzenie wielofunkcyjne i podzielnouwagowe;) postanowiłam podczas przygotowywania obiadu zadzwonić do mamy. W trakcie rozmowy nagle słyszę:
- Co ty tam robisz? O matko, co tak szeleści??- pyta mama.
- Bułkę tartą robię. To znaczy..trę. A ściślej mówiąc...... trę bułką o bułkę.
- Jak...?? A tarki nie masz?
- Mamuś, jestem w hotelu. Tu i tak jest więcej naczyń niż w standardowym apartamencie.. Dam sobie radę.
- O matko, Pomysłowy Dobromirze ty.
Kilka dni później znów rozmawiam z mamą przez telefon:
- (...) czyli jesteś zadowolona, tak? Wróciłabyś tu kiedyś?
- Tak. Jest świetnie. Wszystko na plus. I naprawdę...jest tu wszystko czego nam trzeba. Właścicielka pomyślała o wszystkim.
- Nie.
- Ja to nie??
- Tarki nie ma.
;))))))))))))))
Tu naprawdę wspaniale się wypoczywa, a goście są traktowani z szacunkiem i sympatią. Pani Aleksandra, którą miałam okazję poznać osobiście, jest odpowiednią osobą na odpowiednim stanowisku. Pani Ewa zaś, która dogląda willi, sprawiła, że nie czuliśmy się tu jak w hotelu, tylko jak gdyby gościła nas dobra, kochana ciocia. Wspaniale!!
Powtórzę słowa z podróżniczego artykułu: Tutaj chce się wracać:)))
Pani Aleksandra jest właścicielką trzech willi: Tatiany Premium (w której gościliśmy), Tatiany Lux i Tatiany Boutique. Postanowiłam skorzystać z możliwości obejrzenia pozostałych budynków.
Mam więc dla Was kilka pstryków. Spójrzcie sami, z jaką pieczołowitością zaaranżowano ich wnętrza...
A tutaj wille z zewnątrz...
Tatiana Premium, fot. willa Tatiana
Tatiana Lux, fot. willa Tatiana
Tatiana Boutique, fot. willa Tatiana
Kochani, k woli ścisłości: nie jest to post sponsorowany. Nie nocowałam w Tatianie za darmo:) Jednak postanowiłam o niej napisać, bo jest to miejsce, które zasługuje na to, by o nim mówić i aby je polecać. Być może wśród Was znajdą się osoby, które szukają dobrego miejsca na nocleg, a przy okazji tychże poszukiwań zwracają uwagę na wysoki komfort wypoczynku.
Przyjedźcie, przekonajcie się. Ja tu na pewno wrócę... :)
Teraz kilka słów "z innej beczki".
Jakiś czas temu - przyznam się bez bicia - zaczęłam tracić serce do blogowania. Pisanie przychodziło mi z trudem, robiłam to raczej niechętnie. Utraciłam poczucie celu, radość.
Długo się zastanawiałam skąd wziął się taki stan rzeczy. Żeby otrzymać odpowiedź musiałam wyjechać, odpocząć. Od wnętrz, malowania, bloga, sklepu, aparatu (no...tu nie do końca;) ). Trzeba mi było wyciszenia, spacerów wśród zieleni, słuchania szelestu strumyków, śpiewu ptaków, wsłuchania się w nostalgiczną ciszę gór i we własne myśli.
Odpowiedź przyszła.
Straciłam chęć, gdyż... straciłam wiarę w marzenia.
Po kilku nieudanych próbach kupna wymarzonego domu (o tym już powstaje książka..), wypaliłam się. Straciłam poczucie sensu, przyszłości.
Co mi przywróciło wiarę...?
Kiedy któregoś dnia usiadłam przy drewnianym blacie w wynajętym apartamencie, poczułam pustkę. Poczułam, że brakuje mi bloga, kontaktu z czytelnikami. I że brakuje mi...czegoś jeszcze. Zaświeciło słońce. Ubrałam się i pobiegłam do Empiku w poszukiwaniu jakiejś książki...czegoś o...marzeniach... . Oczywiście!! Katarzyna Michalak. Znalazłam regał z powieściami i od razu chwyciłam w dłoń "Rok w Poziomce".
Wróciłam do pokoju. Przeczytałam prawie jednym tchem. Kiedy skończyłam, długo wpatrywałam się w duże okno i wysoką choinkę, rosnącą tuż za nim. Pomyślałam od razu: tak, takie drzewa rosnąć będę w moim ogrodzie. MOIM!! Boże, zatraciłam się gdzieś i straciłam nadzieję... a przecież... marzenia się spełniają!!
Tak, chcę domu. Wymarzonego, takiego, jaki czasem śni mi się w nocy.
Skonsultowałam sprawę z mężem. On też nie przestał marzyć. Tyle że tym razem - stwierdziliśmy zgodnie - wszystko musi przebiec bez wariactw, bez pośpiechu, rozsądnie, po kolei. Zrobiliśmy plan. Mam cel. I zaczęłam znów wierzyć:)
Pomogły mi słowa odnalezione w książce:
"Jeśli o czymś bardzo marzysz, tak bardzo, że aż boli,
to cały świat pochyli się nad tobą, by spełnić twoje marzenie..."
Kasiu piękna ta Tatiana!!!!:)
OdpowiedzUsuńNie przestawaj blogować...nie przestawaj marzyć! Marzenia się spełniają....nigdy w życiu nie przypuszczałam, że będę właścicielką starej drewnianej chaty w lesie:)
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i głowa do góry Kochana!
Dzięki Madziu, kochana jesteś:)))))!!
UsuńI obiecuję: będę wierzyć. Tak mocno, aż cały świat się pochyli.....;)
Kasiu, dziękuję Ci za tak miłe słowa pod moim poprzednim wpisem..Myślałam, że tylko ja tak mam, tą nadwrażliwość serca, myśli...:) Ja też kiedyś tak bardzo, bardzo marzyłam o własnym małym, białym domku, z brązowym dachem, drewnianą werandą, ogrodem pełnym kwiatów.. Los jednak, a bardziej Bóg, do takiego wniosku dochodzę po latach, chciał inaczej.. Bo jakbym mocno pragnęła, starała się z wszystkich sił, zawsze coś stawało na przeszkodzie.. Mieszkam w moim rodzinnym domu, tak myślę, po latach, że być może moja mama, która zmarła gdy miałam 15 lat chciała żebym dbała o to co Ona zaczęła.. Tęsknię czasami za moim marzeniem ale jestem pogodzona..Cieszę się, że mam cudowne dzieci, męża, który, mimo trudnej przeszłości walczy o jak najlepsze dziś dla nas.. Czytając Kasiu Twoje posty, czuję jakbym się w lustrze widziała...Nie jestem tak mądra i utalentowana jak Ty Kasiu ale czuję bardzo, bardzo podobnie..Wracając do wyjazdów wakacyjnych, dawno temu, Pani u której wynajęliśmy telefonicznie pokój zapewniała, że z okien jej mieszkania pięknie widać morze. Na miejscu okazało się, że owszem morze widać pięknie, ale hen na horyzoncie... :)) Wybaczyłam, ponieważ Pani okazała się bardzo, bardzo sympatyczną osobą, którą miło wspominam do dziś:) A codzienne spacery jakieś 15 minut na plażę dobrze nam robiły:)) Kasiu, życzę Ci z całego serca aby Twoje, Waszej rodzinki marzenie o własnym domu spełniło się jak najszybciej..Ja mocno wierzę, że do dobrych ludzi dobro wraca podwójnie..:) Pozdrawiam Cię Kasiu serdecznie!:) Agnieszka
OdpowiedzUsuńAgnieszko...:)))))))
UsuńWiesz, ja myślę, nie...wierzę, że nad nami ktoś czuwa. I Nic nie dzieje się bez przyczyny. Na przykład te moje nieudane próby kupna domu... - myślę, że kiedyś się uda, musi po prostu przyjść odpowiedni czas. Widocznie tak miało być.
Życzę i Tobie spełnienia marzeń. Może nie zdarzy się to już, być może trzeba będzie poczekać... ale trzeba wierzyć...:)))
Ślę buziaki kochana:)
Pięknie! Chciałabym mieć taką bazę w Zakopanem, całkiem moją :-)
OdpowiedzUsuńWitam.
OdpowiedzUsuńPięknie Kasiu piszesz.Bardzo wzruszyła mnie druga część wpisu,a szczególnie końcowy cytat.
Życzę Ci by Twoje marzenia stały się rzeczywistością.Pozdrawiam BasiaJ:)
Dziękuję Basiu:))))))
UsuńCóż, cytat z książki, chyba sobie pożyczę ;) A willę jeśli polecasz... hmmm... w sumie plany na wakacje mojej rodzinki jakoś ostatnio troszkę się zmieniły, więc może skorzystam :)
OdpowiedzUsuńZachęcam:)
UsuńI życzę powodzenia w blogowaniu;)
Niestety warunki, o których piszesz i te znaleziska na prześcieradłach/kocach skutecznie zniechęciły mi wyjazdy dokądkolwiek, bo też jestem przeczulona na tym punkcie. Niejednokrotnie byliśmy zmuszeni rozkładać na łóżkach własne śpiwory, które nauczyłam się już zabierać ze sobą. Koszmar po prostu. Dlatego fajnie, gdy ktoś poleca sprawdzone przez siebie miejsce, bo czasem osoby piszące artykuły do czasopism też nie na wszystko zwracają uwagę.
OdpowiedzUsuńCo do wymarzonego domu... nam się właśnie takie marzenie spełnia. Bardzo powoli, w ślimaczym tempie, ale krok po kroku jesteśmy coraz bliżej celu. A jeszcze dwa lata temu było tylko mglistym marzeniem snutym wieczorami przy kubku herbaty...
Nigdy nie wiadomo, co nam los szykuje, także trzymam kciuki za spełnienie Waszego marzenia :))
Och.... ja też tak chcę... :))) To niesamowite, co piszesz. Że marzyłaś zaledwie, a dziś już... :)
UsuńNie ważne, że w ślimaczym tempie, a może to i lepiej - bo macie więcej czasu na podejmowanie decyzji.
Dziękuję za kciuki, ja zaś trzymam za Was!!
No Kasieńko trzymam kciuki, może gdzieś niedaleko mnie ??? ;) Buziaki !
OdpowiedzUsuńAsia B.
Może Asiu...:))))) Dziękuję, ściskam!!!
Usuńpięknie :-)
OdpowiedzUsuń:))) Pozdrawiam cieplutko:)
UsuńDziękuję za informacje o Tatianach i ich właścicielkach, na pewno się przydadzą.
OdpowiedzUsuńCo do marzeń, z całego serca Ci życzę, żeby się spełniły.
Serdecznie pozdrawiam.:)
Dziękuję:) i również pozdrawiam!!
UsuńWilla przepiekna :-) Uwielbiam takie zdobione rzezbieniami meble i zapach drewna jaki panuje w takich pomieszczeniach :-) Ach, teraz jeszcze bardziej pragne by pojechac tam ponownie :-) Kto wie moze tym raze wezme pod uwage Tatiane :-)
OdpowiedzUsuńWspaniale Kasiu, ze udalo Ci sie odpoczac i nabrac sil :-) Trzymam kciuki by marzenia o domu sie spelnily :-)
Pozdrawiam cieplo :-)
Dziękuję Agatko...:)))))
UsuńDzięki za pięknego maila i za namiar na bloga podróżniczki:) Wsiąkłam całkowicie!! :)
Buziaki!!
Życzę Wam, z całego serca, domu waszych marzeń! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZa takie życzenia przesyłam szczerego, mega długiego buziaka w policzek:))))))))))))))))
UsuńDroga Kasiu,
OdpowiedzUsuńZaglądam do Ciebie systematycznie, ale dopiero dzisiaj kiedy przeczytałam o Twoich marzeniach, postanowiłam zostawić komentarz.
Mojej książce i wystawie fotograficznej nadałam tytuł "Marzenia się spełniają", mimo iż uważam, że marzenia sie nie spełniają od tak. Marzeniom trzeba pomóc. Wyznaczyć sobie cel i i dążyć do realizacji. Wierz mi że szczerzę Ci życzę abyś urealniła swoje marzenia
Pozdrawiam
Tu masz rację. Siedząc w miejscu nic nie zdziałamy. Dlatego własnie, kiedy nadarzy się jakaś okazja...byle najdrobniejsza... by pójść do przodu, ku spełnieniu marzeń (a marzyłam także o pisaniu..) - wykorzystuję ją, choćbym miała z przepracowania paść jak mucha... :) Uwielbiam się spełniać i, tak jak napisałaś, pomagać marzeniom.
UsuńJeśli chodzi o marzenia o domu - czasem nachodzą mnie pochmurne myśli... które dotyczą... pewnej - ja tak to odbieram - niesprawiedliwości. Bo gdy widzę gdzieś, że ktoś ma dom, ogród..i systematycznie je zabija, zaniedbuje..nie potrafi się cieszyć z tego co ma... trafia mnie biała gorączka. I mówię do siebie: "Panie Boże, dlaczego..?? Dlaczego ja nie mogę mieć takiego domu..? Przecież wiesz, że jestem pracowita..że potrafię się poświęcić..(tu wspominam jak wraz z mężem, w nocy, upaplana błotem, robiłam wylewkę podłogi w domku..kiedyś... i jak w końcu po kilkudziesięciu godzinach siadłam pupą w tym betonie...opadłam ze zmęczenia i prawie zasnęłam... ale..z uśmiechem na twarzy;) ), dlaczego to nie ja mam taki dom..ja, która cieszy się z byle kwiatka zakwitniętego, z byle ptaszka ćwierkającego na gałęzi...? "
Myślę jednak, że kiedy się w przyszłości doczekam, będę kochać miłością bezwarunkową. Każdą ścianę, każdy kamyk w ogrodzie...
moje życie się tak potoczyło, że kiedyś sprzątałam domy bogatych ludzi.
UsuńTeraz, kiedy mijam taki dom nie zastanawiam się dlaczego oni a nie ja. Zastanawiam się czy oni są tam szczęśliwi.
Kasiu, nie ma sprawiedliwości na świecie :-)
Ja marzę o starym dworku, który można by przywrócić do świetności :) Nie tak dawno już myślałam, że udało się znaleźć TE MIEJSCE, te wymarzone, idealne... ale niestety, nie tym razem, szukamy dalej i marzymy nadal :))
OdpowiedzUsuńCo do wyjazdu, w Zakopanem byłam raz, więcej nie pojadę ze względu na to co się tam wyczynia nad Morskim Okiem, tak sobie postanowiłam.
Pozdrawiam ;)
Oooooch..... dworek..!!!! :)) Masz wspaniałe marzenie:))) Wiesz, ja dworku nie szukam, bo pewnie nawet gdybym znalazła, nie byłoby mnie stać na "aż tyle". Jednak chciałabym kiedyś w domu wprowadzić kilka elementów - może dach, na pewno ganek... A tym, co mnie zawsze urzeka w takich posiadłościach, jest zielone otoczenie - leciwe drzewa, i jakaś taka...tajemnica... Są otoczone zawsze jakąś historią i jakąś taką.....nostalgią... Ty też masz takie wrażenie..?? :)
UsuńSzukajcie kochani. Coś zapewne i na Was czeka. A jak już znajdziecie... liczę na informację...bo lubię cieszyć się z czyjegoś szczęścia...:)))
Pozdrawiam!!
Kasiu, ja myślę, że te domy, których kupno Wam się nie powiodło , po prostu nie były dla Was. Ten Wasz gdzieś tam czeka i niebawem na pewno się odnajdziecie.... marzenia się spełniają <3
OdpowiedzUsuńW przepięknym miejscu spędziłaś urlop, naprawdę przyjemnością jest przebywanie w takich dopieszczonych wnętrzach :)
Pozdrawiam cieplutko, Agness:)
Agness kochana, teraz, z perspektywy czasu, myślę tak samo. Nie to miejsce, nie ten czas. A "moje" gdzieś czeka... :)
UsuńPozdrawiam Cię bardzo, bardzo ciepło!!!
Trzymam kciuki za realizację Twoich marzeń!
OdpowiedzUsuńI szepnę jeszcze - ja swój wymarzony dom wybudowałam dopiero w wieku 43 lat i powiem szczerze... warto było czekać!!!
Willa Tatiana to rzeczywiście urokliwe miejsce. Pozdrawiam
:))))
UsuńDziękuję za otuchę. Dzięki takim osobom jak Ty wraca mi wiara:)
Od kilku dni otrzymuję prawdziwą dawkę pozytywnej energii... Och...kochane jesteście WSZYSTKIE!!!!!
Buziaki!!
Willa piękna :) widać że właścicielka z pasją podeszła do sprawy.
OdpowiedzUsuńKasiu,widzę ze jesteśmy na tym samym etapie...czyli etapie poszukiwania swojego miejsca na ziemi.
Ciągle szukamy,kalkulujemy ale co najważniejsze marzymy bo wierzę ,i doświadczyłam tego,że marzenia się spełniają.
To zupełnie tak jak my:) Kiedyś podejmowałam decyzję...cóż... chyba zbyt pochopnie... Tak Jak wspomniała jedna z dziewczyn powyżej, najwyraźniej "tamten dom nie był dla mnie". Doświadczenie mnie nauczyło, że trzeba być cierpliwym. Nie dać się oszukać, postępować rozważnie. Teraz wiem już, czego robić nie należy;) na co zwracać uwagę szukając domu.
UsuńNie spieszę się, pozwalając sprawom toczyć się we własnym tempie. Plan wyznaczyliśmy, ale.. tak jak wspomniałam..na spokojnie.
Kochana moja, życzę i Tobie cierpliwości, spełnienia marzeń. Doświadczyłaś, że się spełniają. Ja też:) I trzeba wierzyć dalej... :)))))
Ślę buziaki!!!
Ale cudowne miejsce... Mogłabym tam zostać na wieki :) Mi ostatnio też gdzieś uleciały moje marzenia... :(
OdpowiedzUsuń