12 sierpnia 2020

Pałac w Pszczynie - zakochanie!!

 Pałac w Pszczynie - (za: Wikipedia) dawna rezydencja magnacka na Górnym Śląsku, do której przynależy 156 hektarów parku krajobrazowego w angielskim stylu.

   Zamek znacie zapewne z reklamy, nie pamiętam już czego.. ale to ta reklama, którą zawsze zaczynało zdanie: "Czy wiecie, że.." . W reklamie pokazano olbrzymie lustra i kryształowe żyrandole, co zapadło mi w pamięci. Wracając z urlopu postanowiliśmy wstąpić i zwiedzić. I wiecie co...? Dawno, ale to bardzo dawno nic nie zrobiło na mnie tak ogromnego wrażenia, a jestem w tym temacie dość.. wybredna ;)



   Samo zwiedzanie było wspaniałym doświadczeniem - z uwagi na obecną sytuację do obiektu wpuszczano po ok. 10 osób. Czekaliśmy troszkę w kolejce, ale było warto, bo mieliśmy wrażenie, że cały pałac mamy dla siebie. Mogliśmy wszystkiemu się dobrze przyjrzeć, nie było tłumów ludzi i łatwo było fotografować. Do zwiedzania warunki idealne.

We wnętrzach jestem zakochana po uszy. Nie, po czubek głowy..!!

Kolory, kameralność, kwieciste desenie na tkaninach, kryształy, mnóstwo detali, sztukaterie (och, wszak jestem w temacie..!!) i widoki za oknami.. uczta dla oczu :))))) 


Co zrobiło na mnie największe wrażenie..?

Sala lustrzana, którą prezentowano w reklamie (to na zdjęciu ma, o ile dobrze zapamiętałam, 14 metrów kwadratowych), ale nade wszystko.. zaraz zaraz.. - najpierw lustro:







...nade wszystko jednak dech mi zaparło na widok biblioteki...






Nie wiem, co sprawiło, że tak mnie "zatkało".. - może połączenie ciemnych, drewnianych ścian i bogatej, białej sztukaterii sufitowej.. czy może ogólna ciężkość pomieszczenia.. W każdym razie stanęłam u wejścia i wzruszyłam się... tyle tu piękna.....

   W pałacu praktycznie każdy kąt zachęcał do tego, by się zatrzymać i kontemplować jego piękno. Piękno detali, kolorów i dekoracji w rozmiarze XXXL ;)








Aniu z Aniutkowa, tu coś dla Ciebie :) 




A tutaj już moje klimaty...rany, jak ja kocham takie wnętrza...!!!!!!!!!!!!!!!!!































Każdemu, kto jeszcze tu nie był, polecam zwiedzenie pałacu. Naprawdę warto!!

Ponadto po zwiedzeniu zamku można odbyć długi spacer po parku za obiektem. Jest tam przepięknie.. My nie mieliśmy dość czasu na to, by go przespacerować w całości, ale jestem pewna, że jeśli będę mogła, wrócę tam.

Muszę jeszcze dodać, że w sumie..to mam szczęście. Zawsze, gdy gdzieś jestem, a jest to pobyt spontaniczny, trafia mi się jakaś gratka dla duszy. I tym razem tak było. Gdy tylko weszliśmy do parku, usłyszałam piękną muzykę, która..zdawało się.. dopełniała całości obrazu. Na gitarze grał chłopak, a grał takie dźwięki, że miałam dreszcze.. To coś dla takich jak ja, kochających klimaty celtyckie i "Władcę pierścieni" ;) Usłyszałam między innymi mój ulubiony soundtrack z "Ostatniego Mohikanina". Znacie? Lubicie??

Kupiłam płytę bez zastanowienia. Polecam Wam profil Mariusza. 

https://www.facebook.com/Vargall/

Mnie jego muzyka będzie się zawsze kojarzyć z pięknym, skąpanym w popołudniowym słońcu parkiem pszczyńskim..


Wracając do wnętrz pałacu...

   Zastanawiacie się pewnie, dlaczego nie pozostałam przy podobnym stylu, urządzając nasze nowe mieszkanie. W końcu byłoby idealną bazą do stworzenia podobnych aranżacji.

Chciałam na początku zrobić z mieszkania stylowy dworek, ale.. wiecie, gdy zaczęłam w głowie planować, jak ma wyglądać nasz domek letniskowy.. to uznałam, że to właśnie w nim chcę stworzyć taki klimat. To domek chcę urządzić łącząc styl angielskich cottages i polskiego dworu. To tam będzie ciemno, kameralnie, antycznie. A nie chcę dwóch domów w jednakowym stylu. 

Wnętrza dworów, zakmów i domów angielskich kocham od zawsze, ale też od dawna kocham styl starych, mieszczańskich kamienic, z białymi kuchniami z kolorową lamperią i drewnianymi podłogami.. Uznałam, że zastosuję kompromis i każde z wnętrz urządzę w innym, ale bliskim mojemu sercu (i sercu pana domu) stylu. Wszystko to, oczywiście, jeśli życie mi, nam, na to pozwoli.


🌷🌷


   W salonie podłoga już prawie położona. Mogę odetchnąć z ulgą, bo okazało się, że faktycznie, położenie paneli w poprzek było strzałem w dziesiątkę. Proporcje salonu się pięknie wyrównały, a ciepły kolor drewna nadał mu niesamowitej przytulności.

Julka, gdy tylko zobaczyła panele w paczce, uznała, że są nieładne, bo "żółtawe". Ale gdy je już położyliśmy, stwierdziła, że podłoga wygląda pięknie. Widać było szczerość opinii :) Miło mi podwójnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję Ci za poświęcony czas... :)

Udostępnij