4 sierpnia 2017

Hajnówka i anielsko-angielskie inspiracje

   Tak jak wspomniałam w poprzednich wpisach, kolejnym przystankiem naszej krótkiej podróży była Puszcza Białowieska i Hajnówka, a w niej dom Reginy i Anatola.
Reginę poznałam przez internet. Napisała do mnie, bo spodobał jej się mój obraz z malwami. To było przeszło rok temu. Mąż Reginy, pan Anatol (którego nie miałam okazji jeszcze poznać) tworzy stołki i stoły z drewna. Jeśli chcecie zobaczyć te cuda, zajrzyjcie TU.
Jakiś czas temu Regina zaproponowała, byśmy dokonali wymiany - obraz za stolik. Pomysł spodobał mi się bezapelacyjnie. Mebelek na pewno idealnie wpisze się w stylistykę naszego przyszłego rustykalnego salonu. Jedyną trudnością był transport. Dzielą nas setki kilometrów, więc jedyną opcją było odwiedzenie Hajnówki przy okazji jakichś wakacyjnych wojaży.
Regina ugościła nas kawą, ciastkiem i bardzo ciepłym usposobieniem. Później dokonaliśmy wymiany, a na końcu jeszcze obdarowała mnie sadzonkami malw, trawy żubrówki (musielibyście widzieć z jakim namaszczeniem je traktuje mój mąż..jaki zachwycony..;) ) i.. hmm.. maleńkich, różowych kwiatków.
- Co to za kwiaty? - spytałam Reginę.
- Nie wiem. Nazwij to "hajnowskimi kwiatkami" :)
Ledwie domknęliśmy bagażnik. W nim walizki, zakupy ze Szmizjerki, prezenty od Ani i Maćka (poziomki w słoiku i nalewka śliwkowa), stół, deska na sery, którą kupiłam od Reginy, a na wierzchu sadzonki. I jechaliśmy tak dalej, przed siebie. Kolejny przystanek: Kazimierz Dolny., a tam znów wspaniałe wrażenia..ale o tym w kolejnym poście ;)

Tak się prezentuje stolik kawowy od Reginy i Anatola, z blatem z plastra dębu, cudowny w swej prostocie i surowości...








   Stolik nie jest jeszcze należycie wyeksponowany. Stoi rogiem na razie i czeka na nowe wnętrze, by móc cieszyć oczy.


My utknęliśmy. Lada dzień zaczynamy remont nieszczęsnej łazienki w mieszkaniu. Teraz już musimy, bo zamówiliśmy nowe drzwi do łazienki i pokoju Julki, a przed ich montażem musimy skuć kafle, bo otwory drzwiowe będą poszerzane. Nie kwapiliśmy się do tej pory, zmęczeni bałaganem i niekończącą się opowieścią..yyy...to znaczy pracą ;) Mieliśmy wcześniej zacząć remont w mieszkaniu, to najpierw trzeba było stawiać płot na wsi, żeby złodziej nie niszczył kwiatów... później znów fundusze się skończyły.. Nie uznaję półśrodków i nie chciałam oszczędzać na płytkach i innych klejach.
Jakaś taka zniechęcona byłam ostatnio. Zmęczenie materiału...? Nie wiem.. Remont mieszkania w kamienicy i odbudowa starego domu na wsi, do tego reorganizacja ogrodu, bo co chwilę coś tudzież ktoś go zżera.. to nie zachęca do optymizmu. Moja cierpliwość rozciągnęła się do granic możliwości, a to pewnie dopiero początek ;)


   Projekt naszego domku zupełnie się zmienił. W zasadzie wszystko jest inaczej niż pierwotnie, z zachowaniem starych murów naokoło jedynie. Musieliśmy go zmienić ze względów technicznych. Nowy projekt jednak znacznie bardziej przypadł mi do serca. Pomieszczenia są bardziej przytulne. Nie chcę pustych, otwartych przestrzeni, to nie dla mnie. Chcę, by było tu ciepło jak w niewielkich angielskich cottages. Za to bardzo zależy mi na funkcjonalności i świetle słonecznym. Zaś jeśli idzie o kuchnię, chciałam, by była przytulna, ciepła, oryginalna i z oknem na korytarze bukszpanów i drzewa. Poprzedni rysunek uwzględniał kuchnię z dużymi oknami wychodzącymi na wschodnią część działki, czyli na kwiaty. Nie bardzo to do mnie przemawiało.. Teraz okno będzie jedno, mniejsze, ale na las. Kuchnia będzie taka...ach........!! :)))
Wiem, że do rozpoczęcia budowy jeszcze sporo czasu, ale już teraz muszę znać projekt i wiedzieć na przykład gdzie będą okna i jaki mają mieć kolor. Pomysły przebiegają przez moją głowę niczym stado rozpędzonych pterodaktyli. Co chwilę pojawia się nowa wizja kuchni, salonu. Ma kilka takich "perełek inspiracyjnych", na których będę się wzorować. Jedną z nich jest film "Pokuta". Oglądaliście? Znacie wnętrza z filmu..?? Mnie powalają na łopatki. Taki salon widzę u siebie. Może nie bogaty w sztukaterię, ale na pewno z motywem kwiatowym. Jeszcze jakaś fajna krata do tego, kwieciste zasłony, ciężkie drewniane okna ze szprosami, kolorowe meble...

Stopklatka z Pokuty. Kto nie oglądał, a kocha angielskie wnętrza... ten zapewne właśnie zaczyna seans ;)




Takie zdjęcia dodają mi otuchy. Remont, budowa i projektowanie to nie tylko przyjemności. To również stres związany z kosztami, obawą o popełnienie błędu, niepewnością.. No i zdecydowanie trudniej jest, gdy się większość prac wykonuje bez pomocy fachowców, prawdziwnych i tych "pseudo".
Niedługo planujemy postawić nową szopę. Zastanawiam się, czy damy radę sami, ale... kto jak nie my ;))))

Do zobaczenia!!
:)


6 komentarzy:

  1. Świetny stolik. Piękne drewno!
    Żubrówka... mam maleńki wianuszek z tej trawy. Pachnie niesamowicie już kilka miesięcy. Mężowi nie dałam żadnego ździebełka;)
    Trzymam kciuki za realizację planów i pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapraszam do Hajnówki, otrzymasz pęczuszek, wystarczy też dla męża

      Usuń
  2. Fajny ten stolik:))i ja trzymam kciuki za Wasze projekty:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Cała Ty :-) Stolik cudowny, A ja już wróciłam :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hajnówka, Puszcza Białowieska - nie znam tych rejonów i bardzo bym chciała je odwiedzić. Bardzo ciekawy post i fajny stolik!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Ci za poświęcony czas... :)

Udostępnij