Kochani, wpadłam dosłownie na chwilkę.
Czas nas goni przeokropnie, a prace remontowe ciągną się jak przysłowiowe flaki z olejem.
Kilka dni temu dostałam wiadomość, że moje drzwi nie dojadą na czas. Producent ma półtoramiesięczne opóźnienie. Cóż.. wykończę łazienkę, a panowie montażyści będą musieli się nagimnastykować, żeby nie zepsuć tego co będzie zrobione. Nie mam już siły czekać, bo cały ten bałagan mnie wykańcza. Pokój Julki cały zastawiony sanitariatami (Jula z babcią już trzeci tydzień), wszędzie kurz i brak warunków do normalnego funkcjonowania. Myjemy się w misce, a wodę w toalecie spłukujemy z wiadra ;) Nie to jednak jest dla mnie najbardziej uciążliwe. Nie lubię brudu, a chwilowo muszę z nim żyć.
Obecnie przerabiamy instalację. Kaloryfer przeniesiony już na inną ścianę, rurki przerobione pod umywalkę wolnostojącą.
Remont niestety nie obywa się bez kłopotów. Zaczęło się od tego, że podczas skuwania płytek w łazience popękała ściana w korytarzu. Świeżo malowana. Będę musiała pęknięcie jakoś zakamuflować, bo robić ścian na nowo już nie mam siły. Później poszedł nam nowy sprzęt. Musieliśmy wysłać do serwisu. Do tego wszystkiego to opóźnienie z drzwiami..no i ja - pochorowałam się na całego. Najpierw angina, później - tuż po zdemontowaniu toalety - grypa żołądkowa ;) Cudnie po prostu. Na szczęście już jest dobrze. Nabieram sił i pomagam w drobnych pracach. W tych mniej drobnych pomóc nie mogę, bo powypadkowe plecy mi na to nie pozwalają - kilkuminutowe kucnięcie czy schylenie się przynosi ból.
Nie załamuję się jednak, tylko cierpliwie czekam na efekt końcowy, a frustracje leczę wybierając dodatki do łazienki i dziennego ;)
W międzyczasie dopieszczam pokój dzienny. Tu już nie jest tak strasznie. Zamykam moje kamieniczne drzwi przed remontem, dzięki czemu tony kurzu omijają kuchnię i pokój.
Kilka dni temu odebrałam zamówioną sztukaterię. W wolnych chwilach (gdy np. nie można wykonywać głośnych prac, czyli po godzinie 18:00) pracujemy nad drobiazgami. Zamontowaliśmy między innymi szyny na zasłony. Zamówiłam zasłony, standardowo w Dekorii. Wczoraj odebrałam paczkę i już nie mogę się doczekać, by je powiesić, bo są wspaniałe - ciężkie, długie, w kolorze kremowym. Myślę, że idealnie ocieplą wnętrze. Wkrótce podzielę się z Wami efektem :)
A teraz chcę napisać o niespodziance, która mnie spotkała kilka dni temu. Otóż przy okazji rodzinnego spotkania na Pomorzu miałam okazję poznać pewną panią - koleżankę kuzynki. Bardzo sympatyczna, tak na marginesie. Kuzynka opowiedziała mi następnego dnia po spotkaniu, że gdy jej koleżanka zobaczyła nasz samochód i logo Rustykalnego, powiedziała, że przecież mnie zna..bo czyta mój blog. Aż mnie ciary przeszły :))))
Wiecie, takie sytuacje zdarzają mi się coraz częściej i jest to strasznie, strasznie miłe!! Co innego mieć z Wami kontakt wirtualny, a co innego móc poznać Was w świecie realnym. Zamienić słowo, uśmiechnąć się do Was i przekonać się, że nie jesteście jedynie statystykami na blogu, ale żywymi, realnymi, wspaniałymi osobowościami :))) Nawiasem mówiąc, przyszło mi do głowy, by zorganizować coś, by Was poznać tak właśnie bardziej realnie. Może Wy macie jakiś pomysł?? :)))))
PS Podczas ostatniego dnia pobytu na Pomorzu kuzynka zabrała nas do swojej znajomej, która handluje antykami. Ma na imię Gosia i ma niesamowite wyczucie smaku jeśli chodzi o wybór tego, co sprzedaje. Kiedy trafiłam do stodoły, w której znajduje się ekspozycja, mój wzrok przyciągnął jeden przedmiot - stara angielska lampa stołowa. Duża, masywna, dostojna. Zachwycająca!! Stała sobie pośród innych, mniejszych drobiazgów, zupełnie jakby czekała właśnie na mnie!! Idealna, wymarzona i wybitnie pasująca do mojej wizji salonu w stylu cottage, który chcę urządzić w domku pod lasem. Ona po prostu miała być moja. Kocham!!
:)
Wiele się dzieje w Twoim życiu, piszesz o zmęczeniu. A ja wyczytuję w tym poście pokłady energii i radości. Życzę sprawnego zakończenia wszelkich prac remontowych i niech zdrowie Was nie opuszcza. : )
OdpowiedzUsuńMysiu kochana, odbieram i już mi lepiej, dziękuję!! :))))
OdpowiedzUsuńJa od dawna chciałam zobaczyć Cię w realu. Mieszkamy tak blisko, ale jak czytam Twojego bloga nie śmiem zawracać Ci głowy swoją osobą. Masz tyle zajęć. Może kiedyś. Pozdrawiam:):):)
OdpowiedzUsuńOj, bo się pogniewam. Dla mnie takie spotkania są wartością i zawsze na nie znajdę czas. Ten tydzień i kolejny mam jeszcze zaplanowane, bo maluję, ale później będę miała sporo czasu. Czekam na kontakt. KAWA. Obowiązkowo :)))
UsuńChoć jestem już w babcinym wieku to z ogromną przyjemnością tu zaglądam. Podziwiam te pokłady energii, pasji, kreatywności.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :))) Czasami kreatywność zamienia się w nadkreatywność ;) ale staram się panować nad dekoratorskimi zapędami ;) Uściski ślę
UsuńSuper blog, podziwiam Twój zapał i pasję, oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam , życzę jak najszybszego ukończenia remontu.
OdpowiedzUsuńWitaj ponownie tym razem w wirtualnym świecie:))) Było mi bardzo miło doświadczyć poznania osoby właściwie już mi znanej:)))Faktycznie w realu jesteś również pełna energii i nowych twórczych pomysłów . Bardzo lubię blogosferę i często podglądam różne pomysły. U mnie też remont w pełni. Ja nic nie planuję wcześniej tylko spontanicznie wymyślam tak jak widzę bo jestem wzrokowcem. Powodzenia i szybkiego końca remontu. Zostaję tu na dłużej:)))
OdpowiedzUsuń