1 października 2014

Nalewki i malinowa czerwień

  * Kochani, już ruszyły moje strony "Dziecko" i "Zapiski z codzienności". Pojawił się nowy wpis na stronie "Dziecko" - zapraszam do czytania...;)))


 Oto co przytargałam z działki...





...po raz kolejny wprawiając teściową w osłupienie. Bo po co mi liście hortensji...??! 
Ale jak tu się oprzeć, gdy one takie piękne...takie...idealnie jesienne:)
Na działce jest mokro. "Obleciałam" ją szybciuchno, bo jakoś tak już zimno.... (zdecydowanie wolałabym posiedzieć w samochodzie, w którego szyby miarowo stukały krople deszczu)... . Nazrywałam chabzi do bukietu i jak zwykle zaczęłam się bacznie rozglądać wokół w poszukiwaniu skarbów. A to słoiki z dżemem znajdę w koszyku na ganku, a to owoce zebrane z trawnika, czasem nawet udaje mi się znaleźć kawałek domowego ciasta na kaflowym piecu albo w piekarniku... . Tym razem w koszu koło altany znalazłam owoce pigwowca.  Jako że byłam świeżo po zlaniu mojej pierwszej nalewki, już zapragnęłam zrobić kolejną..!! Gdy teściowa zaznaczyła, że z tych owoców nalewka jest nie tylko pyszna, ale i niezwykle aromatyczna, postanowiłam, że spróbuję. I już w tej chwili owocki zalane niewielką ilością wódki i zasypane cukrem stoją i się pięknią;) na moim parapecie...









   Nalewkę malinową miałam okazję kosztować kilkakrotnie. Kiedy ją piłam u Justyny, postanowiłam, że ja też taką zrobię w tym roku. I...cóż... zrobiłam. ale za mało...!!!! Z czterech opakowań malin, kupionych pod koniec lata na rynku, wyszła mi jedna karafka. Ale nalewka wyszła taka pyszna, że zapewne nie przetrwa do wiosny....;))) 
A jak ją zrobiłam..? Zasypałam umyte maliny cukrem (dość sporo, wykorzystałam 1kg) i odstawiłam w szczelnie zamkniętym słoiku na 4 dni w ciepłe miejsce. Po czterech dniach zalałam to litrem wódki (spirytus jest jak dla nas za ciężki). Słoik stał prawie miesiąc w chłodnym miejscu. Później przefiltrowałam do butli. Zastanawiałam się nad klarowaniem, bo nalewka ma matowy, głęboki kolor, ale mąż Justyny nam to odradził twierdząc, że straci ona na intensywności, więc zrezygnowaliśmy.
Po przefiltrowaniu malinówki pozostałe owoce zamknęłam w słoikach i teraz są doskonałym dodatkiem do zimowej herbaty z prądzikiem;)












   Moja naleweczka uroczo się prezentuje, szczególnie na pięknym, czerwonym stoliku, który, nadmienię, niebawem będzie do kupienia w Rustykalnym:) Jest solidny i nietuzinkowy. Producent polski (bardzo zdolny człowiek z dużym poczuciem smaku), tak więc nie jest to żadna chińszczyzna. I ten kolor...!! Czerwień jest wprost ujmująca... bo ileż można tych białości........ zgadzacie się ze mną..?? :)))











 Moje dziecko właśnie stwierdziło, że w domu ładnie pachnie...uwaga... OŚWIANKĄ...;))) tak więc uciekam szykować kolację:)
W następnym poście pokażę Wam efekty mojej pracy z farbami Annie Sloan.
Tymczasem życzę Wam wszystkiego dobrego!! :)





30 komentarzy:

  1. o rany taka nalewka na chłodne jesienne wieczory to jest to ;))))

    pięknie u Ciebie

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooooo...miło Cię widzieć kochana:))) Dzięki, ściskam mocno!!

      Usuń
  2. Nalewki domowe są rewelacyjne, to moje ulubione trunki

    OdpowiedzUsuń
  3. Robię od paru lat nalewki z pigwy,ważne jest,by owoce zbierać po przymrozkach,albo jesli już je zebrałaś to włóż do zamrażalnika chociaż na dobę,wówczas tracą cierpkość.Powodzenia:)Stoliczek rzeczywiście śliczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O O
      No to po ptakach..bo moje już zasypane... ale dziękuję, zapamiętam...nie, nie zapamiętam... zapiszę!! i na drugi raz zrobię tak, jak radzisz:) Jeszcze raz dziękuję!!

      Usuń
  4. Hm,wszystko piękne i apetyczne ale ja i tak najbardziej ciekawa jestem tej "oświanki",bo muszę przyznać,że już sama nazwa brzmi pysznie : ). Przypomina mi się tutaj taka historyjka kiedy moja córcia była mała i kładąc z babcią ogórki do słoików powiedziała: to ja babciu będę sypać tą goryczankę : ) miała na myśli gorczycę,ale już i tak do dziś jest ona nazywana przez nas goryczanką,nie inaczej : ). Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moniko, robiłam zwykłą owsiankę,taką bez dodatków...ot tak, naszła mnie ochota;) A co do słówek - u nas jest podobnie - do dziś w akwarium pływa GNOJOJAD ;) Ściskam mocno!!

      Usuń
  5. Moja malinówka też ma taki osad!
    A teraz się przymierzam do nalewki z jarzębiny!
    Serdecznie i jesiennie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nalewce z jarzębiny nie słyszałam... dobre to...? :)

      Usuń
  6. aż do mnie zapachniało:)))u mnie na oknie stoi nalewka z pigwy na miodzie i gruszkówka:)))i sobie postoją do końca października:)))a w dojrzewalni jest orzechówka ,wiśniówka i nalewka z dzikiej róży którą Ci polecam,robi się ją na świeżych płatkach róży japońskiej tej kędzierzawej:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo... szalejesz Bożenko:))) Fajnie!!! A co do tej nalewki z róży, to jaki ma smak, delikatny czy taki typowo różany, jak różane powidła?

      Usuń
  7. Naleweczka dobra na wszystko:-) Uwielbiam takie swojej roboty:-) Jedyny minus, że od otwarcia długo nie postoją:-) Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie.... myślę, że i moja nie postoi;) Pozdrawiam

      Usuń
  8. Kasiu u nas najszybciej znika nalewka z pigwowca, naprawdę jest mniamniuśna i aromatyczna. A w stoliku zakochałam się od pierwszego ujrzenia .... :))
    Pozdrawiam jesiennie Iwona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej...no teraz to naprawdę nie mogę się doczekać, kiedy moja dojrzeje.......:))) Buziole Iwonko:)

      Usuń
  9. Kasiu mój M w tym roku zaczął robić nalewki i nie może przestać, bo co zobaczy jakiś owoc zaraz duma i robi, robi....... To chyba wciąga więc uważaj Kochana:) buziaki aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A niech robi, dobrze, że robi coś z pasją;) a i zapewne Ty z tego skorzystasz:))) Ja w tym roku zrobiłam nalewkę po raz pierwszy, a czytając to, co piszą dziewczyny, nabieram ochoty na więcej.........Rany, to naprawdę wciąga...!! ;)

      Usuń
  10. Pięknie prezentują się Twoje naleweczki:))) Z chęcią bym wpadła na taką herbatkę z prądem:)))
    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agaciu, wiem, że masz do mnie kawałek, ale mój dom zawsze stoi otworem:) Gdybyś kiedyś była gdzieś w pobliżu... no, istnieje jedynie prawdopodobieństwo, że malinówki już nie będzie...ale zawsze znajdzie się coś w zamian:) Póki co, napijmy się...wirtualnie:)))
      Ślę uściski!!

      Usuń
  11. Stolik śliczny... faktycznie ile można bielić? My bardzo mało trunkowi ale tej malinówki to bym spróbowała... zawsze robię nalewkę z płatków rugosy, dzikiej róży... jest niesamowicie aromatyczna i ma piękny różowy kolor.
    Pozdrawiam Ania

    http://zkolowrotkiemwsrodzwierzat.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj kusicie tą różą... chyba za rok spróbuję. A kiedy zrywa się płatki do takiej różanej nalewki?

      Usuń
    2. Wtedy kiedy są... w dużej ilości, tak czerwiec - lipiec. Jesienią powtarzają kwitnienie ale malutko ich wtedy kwitnie.
      A naleweczka przepyszna!!!!!!!! Zdecydowanie namawiam!

      Usuń
  12. Ale piękne zdjęcia! Ślicznie tu u Ciebie! Pozdrawiam ciepło Dora

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:))) Miło mi Ciebie gościć:) Zapraszam i pozdrawiam!!

      Usuń
  13. Od samego patrzenia na zdjęcia robi się cieplej :) słoik jest prześliczny. Powiem a raczej napiszę Ci szczerze ,że wcale się z tej strony nie chce zamykać . Mmmm.... jak pachnie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. A próbowałaś może "cytrynówki" ? :) Mój teść robi taka co roku latem. Dwa rodzaje: jedną z całych cytryn (obranych ze skóry), a drugą własnie z tych skórek pozostałych po pierwszej :) Pychotka, szczególnie w letnie wieczory. Takie jesienne nalewki jak Twoja są fantastyczne na zimne wieczory, super pomysł z wykorzystaniem słoika. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany..ale kusicie.. Czuję, że przyszłoroczna jesień upłynie mi na zbieractwie i wytwarzaniu wszelkiej maści nalewek... :) Cytrynówka też brzmi nieźle... :) Pozdrawiam

      Usuń

Dziękuję Ci za poświęcony czas... :)

Udostępnij