3 lipca 2014

Wspomnienie domu rodzinnego

   Witajcie!!
Przepraszam, że tak zamilkłam, ale dużo się u nas dzieje... Remont rozbuchał się na dobre.. właśnie kończymy kuchnię. Tak to już jest, że po pięciu/sześciu latach wszystko się zaczyna powoli walić. Ściany brudne, sufity popękane, podłoga skrzypi, a w łazience ubikacja wisi na włosku... tzn. załamuje się obudowa pod toaletą, płytki pękły i teraz pozostaje tylko czekać, aż któreś z nas (ba.. na bank ja!!) wpadnie z toaletą do środka regipsowej ścianki;))

   Koniec roku za nami. Za nami pierwszy rok szkoły naszego słoneczka. Pierwsze świadectwo odebrane, pierwsze dyplomy, nagrody, pierwsze łzy wzruszenia........ :)
Kilka dni temu Julka obchodziła urodziny. Przyjęcie połączyłyśmy z imieninami mojej mamy, było bardzo miło. Tylko mąż jakoś tak w pewnym momencie przysnął...zapewne przytłoczony nadmiarem estrogenu;)
Urodziny standardowo obchodziliśmy w towarzystwie tortu merykowego, w tym roku w roli głównej Kucyk;)











   Miło tak czasem się odciąć, zrelaksować... Mnie bardzo pozytywnie nastraja obcowanie z zielenią.
Wczoraj bardzo intensywnie pracowałam na balkonie. Przesadzałam kwiaty, rozsadzałam pokrzywy, kształtowałam pnącza. I posadziłam drzewko, które dostaliśmy od znajomych. Jest to bardzo duża trzmielina, na wysokim pniu. Wygląda obłędnie... oby się przyjęła:)
Tak sobie myślę, że chyba nie umiałabym mieszkać w pustym, nowoczesnym domu. Nie cieszyłby mnie też oszczędny w formie ogród. Nawet balkon upstrzony mam kwieciem rozmaitym, bo kocham różnorodność, a nie znoszę kompletów i zestawów;)
Zawsze gdy patrzę na swój dom, przypominam sobie mój dom rodzinny. Nasze mieszkanie.
Choć nie było w nim bogactwa, było niesamowicie gustowne i ciepłe. To wszystko za sprawą mamy, która posiada dar łączenia ze sobą różnych faktur, barw. Powiem... nie... napiszę Wam;) jak wyglądał MÓJ RODZINNY DOM:

Pokój dzienny był standardowych rozmiarów. Przeważała w nim kolorystyka bordo. Nie było błysku, świecideł. Było... dostojnie. Okna zdobiły ciężkie zasłony w bordowo-ceglanym kolorze. Kanapa i fotele też były obite bordową, mięsistą tkaniną. Na ścianie królowały, a jakże, tapety we wzory;) ale takie stonowane, ładne jakieś takie... Na ławie obowiązkowo leżała serweta wyhaftowana przez mamę wzorami richelieu. Zawsze biała jak śnieg i wyprasowana "na blachę". Na podłodze leżał bordowo-złoty dywan w perskie wzory.
Kuchnia była biało-brązowa. Meble białe, emaliowany zlew, biały stół pod oknem. Wszędzie - na ścianach, półkach stały bądź wisiały włocławskie ceramiki w kremowo-brązowy deseń. Najbardziej zapamiętałam motyla i taki pojemnik z kieszonką na łyżeczkę:) Nad zlewem wisiały znów mamine hafty - bielutkie i śliczne.
No i rzecz najważniejsza. W naszej kuchni był piec. Prawdziwy, kaflowy. Mama na nim gotowała prawdziwe mamine pyszności. A kucharka z niej...ach..!! :)
Nasz pokój był zwyczajny, z półkami uginającymi się pod ciężarem książek, z drewnianym biurkiem i ciemnozielonymi wzorami w beżowe zawijasy. Też był przytulny.
Na naszej wsi mieszkaliśmy w bloku, ale ze wszelkimi wiejskimi wygodami. Tuż pod domem był nasz ogród. Duży i ładny. Na początku mama hodowała kurki i kaczki, potem miejsce zagrody zamieniło się w ogródek. W naszym ogrodzie rosły warzywa i owoce - ziemniaki, buraki, marchewki, piertuszka etc. Nade wszystko kocham (bo pamiętam) zapach lubczyku, który rósł przy ścieżce. Po płocie pięła się fasolka. Był i groch, był agrest, porzeczki, wiśnie, truskawki, poziomki. Pamiętam smak ciasta z truskawkami i truskawkową galaretką, spożywanego przy drewnianym stole i krzesłach wyciosanych z dużych pni drzew...
W naszym ogrodzie rosło całe mnóstwo kwiatów. Mama miała dobrą rękę. Kochała je, a one ją.
Kiedyś odwiedzając Ewę, moją znajomą z pracy (z jednej ze szkół), zobaczyłam w jej ogrodzie takie wysokie kwiaty, podobne do margaretek, tyle że z szerszymi, podwójnymi płatkami, w różowym kolorze. Liście miały drobne, podobne do kopru. Od razu pomyślałam: "jak u mamy"...
   Sami widzicie. Pomimo tego, że nie było pieniędzy, pomimo, że było biednie... było pięknie. Dom rodzinny pamiętam jako... dopieszczony, zadbany, kochany. Dzięki mamie, która z pasją szyła, dziergała, haftowała... było cudnie. I klimatycznie. Taki dom chcę stworzyć i ja...
:)))







































 
Przesyłam Wam moc wakacyjnych uścisków!! 
:)

15 komentarzy:

  1. Juz stworzylas taki dom. Jest przytulnie i pieknie!
    Gratulacje dla corci:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam tak samo. Uwielbiam kwiaty w domu, obrus na stole, ładne firanki w oknie... Staram się, aby było przytulnie... i aby każdy czuł się dobrze w naszym domu.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Jola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu masz rację, takie detale bardzo ocieplają klimat we wnętrzu. Pozdrawiam Cię serdecznie

      Usuń
  3. piekne wspomnienie i slicznie u Ciebie

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniale opisałaś wspomnienia:) U Ciebie jest jak u Twojej mamy, też przytulnie i ciepło i jak widzę zapachniało ciastem:) uściski aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny post tyle w nim ciepła ,miłości wspomnienia cudowne ! Uwielbiam te Twoje przemyślenia są takie ciepłe ,prawdziwe bez interesowne.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystkiego najlepszego dla córci i mamy!!!!!!
    Kasiu tak wzruszająco opisałas swój rodzinny dom,że aż przeczytałam to dwa razy....Wiadomo juz po kim masz te wrażliwośc na piękno....Bukiet z koprem intrygujący. Nawet nie pomyślałam,że koper może być taką świetną dekoracją... No pięknie u Ciebie....I cierpliwości w remoncie zyczę.
    Buziaki, trzymaj się

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Aguńku:) Ależ Cię zmotywowałam;)) Co do kopru - ja też po raz pierwszy wsadziłam go do bukietu. Szukałam na działce czegoś delikatnego, subtelnego... i okazało się, że koperek..jak znalazł!!
      Mam nadzieję, że wakacje mijają Ci przyjemnie:)) Buziaki!!

      Usuń
  7. Kasiu ty już taki dom stworzyłaś: nietuzinkowy, aromatyczny, pełen dobrej energii i MIŁOŚCI :)
    Samych słonecznych dni dla obu "kobietek" Buziaki Iwona P.

    OdpowiedzUsuń
  8. Powodzonka w dalszym remoncie! Uważaj na toaletę bo zakończy się jak w "Kevin sam w nowym jorku" gdzie złodziejaszek humorystycznie spadł piętro niżej".
    Ponadto składam serdeczne życzonka! wszedlkie pomyślności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby nie było jak w filmie... chociaż.. pewnie i tak ktoś poleci... ;) Dziękuję i pozdrawiam

      Usuń

Dziękuję Ci za poświęcony czas... :)

Udostępnij