27 lipca 2014

Renowacja komódki i o załamanych planach

     Na początku muszę podziękować mojej nowej sklepowej klientce - Pani Monice, która (dopiero zauważyłam) wystawiła mi piękny komentarz pod poprzednim postem. Moniko (mogę po imieniu..? ) bardzo, ale to bardzo mi miło poznawać Was - moje drogie czytelniczki i klientki. Dzięki za ciepłe słowa. To one dodają mi skrzydeł i to właśnie dla Was, moi kochani, piszę, i dzięki Wam mi się zawsze chce:)))



   Kochani, jeszcze przez chwilę musimy wstrzymać oddech przed obiecanym konkursem. A to dlatego, że jedzie do mnie dodatkowa nagroda;))  Zatem jeszcze chwilka... :)

   Dziś opowiem Wam o naszym, jakże wspaniałym, wypadzie w góry;))
Na początku naświetlę, że wycieczka przypominała wejście do labiryntu, w którym wszystkie możliwe korytarze są zamknięte...
Wybraliśmy się z Radkiem i Julą do naszego (e tam, Radka, ale ja ich już dawno adoptowałam i uważam za swoich;)) włosko - polskiego kuzynostwa - Moni, Vincenzo i ich synka - Giuseppe. Świetni ludzie. Monika bardzo ciepło nas przyjęła i ugościła. Plan był taki, że pojedziemy, spędzimy razem trochę czasu, prześpimy się u nich, a z samego rana ruszymy w górki, bo stamtąd rzut beretem. Na dłuższy wyjazd na razie nie mogę sobie pozwolić, więc mieliśmy po górach pochodzić dwa dni, a to już coś.
Przed wyjazdem spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy - ubrania, kosmetyki, leki, aparat, jedzonko na drogę... Wszystko było przygotowane do wyjazdu. Radek wrócił z pracy po południu, miał tylko spakować buty, do których mój piękny wzrost nie sięga;) I zgadnijcie co było dalej... ;))
W dniu, w którym mieliśmy wyruszyć w górki okazało się, że buty są, owszem, spakowane, ale zamiast spać na dnie jednej z naszych toreb, dekorują środek dywanu w pokoju Julki :D Dziś się śmieję, ale wtedy byłam taka zła, że... aj, lepiej o tym nie pisać;) Perspektywa chodzenia po górach w eleganckich sandałkach (co prawda na płaskiej podeszwie, ale to jednak cienkie sandałki, a ja bardzo nie chciałabym być pokazywana w internecie pod hasłem "dziunie w sandałkach tudzież japonkach w wysokich górach") mnie przeraża. Już od kilku lat nie zdarza nam się wychodzić w wysokie góry bez stosownych ubrań czy obuwia. Wypad w góry skreśliliśmy zatem z planu dnia. Monia postanowiła wziąć Julkę na basen, a nam dała wybór - albo idziemy z nimi, albo - jeśli nam szkoda gór - mamy sobie sami pojechać na jakąś wycieczkę w niższe górki. Kochana:) Postanowiliśmy pojechać na krótką wycieczkę i wrócić przed obiadem. Padło na Błędne Skały. Zaraz zaraz, jeśli widziałeś/-łaś je na żywo, pewnie pomyślisz w tej chwili  "ojej, też tam byłem/-łam, skały są piękne" - moment, ja ich WCALE nie zobaczyłam;) Najpierw się okazało, że telefoniczna nawigacja źle sobie wyliczyła drogę (to się powinno karać!!), i zamiast niecałej godziny w jedną stronę, jechaliśmy ponad półtorej godziny, bo - jak się okazało - jechaliśmy Drogą Stu Zakrętów, której szanowna nawigacja nie przewidziała:/
Tak więc gdy zajechaliśmy już prawie na górę (o wejściu w moich butkach-elegantkach nie było mowy) dowiedzieliśmy się, że na wjazd na samą górę trza czekać ponad pół godziny. Rany. Po obliczeniach wyszło nam, że zamiast na obiad, wrócilibyśmy na kolację, więc zgrabnie się wycofaliśmy. Wróciliśmy do kuzynostwa z minami pod tytułem " nie pytajcie jak było", a popołudnie spędziliśmy po raz kolejny w rodzinnym gronie. Dobrze, że rodzinka fajna, co wynagrodziło naszą bezsensowną, czterogodzinną podróż donikąd;))))
Póki co, o wyjazdach do połowy sierpnia mogę zapomnieć. Kwotę, którą mogłabym przeznaczyć na jakąś wakacyjną podróż, pochłonie mój ząb. Wykręcałam się brakiem czasu na siedzenie w białym fotelu, to się wziął i zepsuł na dobre. Po wizycie zapadł wyrok - kanałówka. Kto miał, to wie, że to leczenie warte najniższej średniej krajowej. Bomba;)



   Wracając do tematu mojej pracy...
 Pamiętacie, jak malowałam dla klientki wiszącą witrynę z kurnikową siatką? Tym razem dla tejże pani wymalowałam komodę. Staruszek przyjechał do mnie kilkanaście dni temu.

  Teraz słów kilka o mebelku.
Już nie pamiętam, kiedy ostatnio malowałam mebel. Tak!! Mam na głowie sporo spraw, a remont jeszcze nie skończony... Pozostał korytarz i pokój julkowy. Sprężam się jak mogę, ale czasem muszę czekać na materiał i wówczas się ciągnie... :))
Ludwik wymagał przetarcia, odtłuszczenia. Pomalowałam białą farbą, zabezpieczyłam lakierem. Uchwyty trzeba było wymienić. Miały być podobne, ale w mojej hurtowni były braki magazynowe, więc zdecydowałam się na zaszpachlowanie dziur i zamontowanie gałek porcelanowych. Zamówiłam takie słodkie, z kwiatkiem.
Szuflady w środku też zostały pomalowane na biało, po czym zyskały miano meblowego jajka-niespodzianki;) Sami zobaczcie dlaczego;)))
























   Po pomalowaniu mebelka przyszła kolej na gazetnik. Miałam go jedynie przyciemnić, tak, by pasował do krzeseł klientki.
Mebelki już pojechały do domku nad jeziorem, a ja mam nadzieję, że będą długo cieszyły oczy właścicieli:)))






 
   Mam nadzieję kochani, że Wam wakacje mijają pogodniej i szczęśliwiej;))
Życzę Wam spokojnej niedzieli i czekam na przyjazd konkursowych upominków.
Trzymajcie się wakacyjnie!!
:)


14 komentarzy:

  1. Przepiekna komoda.. cudnie jej w bieli :-) Sliczny tez ten dzbanuszek i tacka na jednym ze zdjec :-)
    Przykro mi ze wyprawa w gory sie nie uskutecznila :-\ ale kto wie dlaczego.. Ja tam wierze, ze nic nie dzieje sie bez przyczyny ;-)
    Pozdrawiam cieplo i zycze by wizyta u dentysty byla jak najmniej bolesna :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kapitalna ta komoda.
    Super pomalowana.Łykam ją w całści :-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak to bywa z urlopami... :)
    Pięknie odmalowałaś tą komodę :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Piekna komódka! W bieli wygląda romantycznie. Ja też ostatnio działałam z komodami😊zapraszam do siebie. A kanałówki,oj,współczuję bardzo. Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie zrobiona komoda. Cieszę się, ze tu trafiłam w poszukiwaniu pokrewnych dusz, zapisuję się na stałe. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jedno mi się tylko nasuwa na myśl: WooooW :) super wygląda po renowacji! 10000 razy lepiej niż przed nią!
    Gratuluję! i powodzonka z gazetownikiem!

    OdpowiedzUsuń
  7. OMG! ale wspaniałe meble :) super, takie antyki do rustykalnego wnętrza wsam raz. Przed renowacją meble nie były bardzo zdezelowane co prawda ale po renowacji wyglądają lepiej i są zrobione z pomysłem (np. kolor).

    OdpowiedzUsuń
  8. No to przygoda z butami! Kochana mebelek piękny! Ludwiczki to jednak klasa!

    OdpowiedzUsuń
  9. Komoda na szóstkę. Jakich farb użyłaś?
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo fajnie wygląda ta komoda. Mam ciemne okna aluminiowe szczecin i chciałabym je przemalować na biało, żeby pasowały do skandynawskiego wystroju. Znacie jakieś sprawdzone preparaty?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Ci za poświęcony czas... :)

Udostępnij