29 grudnia 2019

Poślizg, jakiego jeszcze nie było, czyli święta w pigułce

   Takiego pędu, jak w tym roku, jeszcze nie było.
Z racji, że po raz pierwszy nie było mnie tu z Wami w wigilijny wieczór, pozwolę sobie złożyć Wam spóźnione, lecz szczere życzenia.



Kochani, z okazji minionych Świąt i nadchodzącego Nowego Roku życzę Wam przede wszystkim zdrowia, wytrwałości w dążeniu do celów, spełniania marzeń, oraz wielu okazji do przyjmowania dobra i dzielenia się nim z otoczeniem.




   Ja w tym roku, tuż przed świętami, zaniemogłam zdrowotnie. I to mocno. Przeszłam jakąś anginę stulecia. Leżałam ponad tydzień, z bólami, jakich nie było mi dane doświadczyć od wielu lat.
To spowodowało, że w przygotowaniach do świąt miałam ogromny poślizg. I dlatego też nie było mnie tutaj, na blogu.
Porządki świąteczne zaczęłam robić dopiero w sobotę przed świętami, pucowałam dom do trzeciej nad ranem. W niedzielę miałam odespać. W ciągu dnia (w niedzielę) tak mnie zmogło zmęczenie, że zasnęłam na siedząco, w fotelu, z pilotem w dłoni. Postanowiłam, że pójdę wcześnie spać. Około 23:00 (wcześnie ;) ) poszłam do sypialni. Zanim jednak się położyłam, zawołałam pana domu, by ustalić, co mamy do zrobienia nazajutrz, zanim pójdzie do pracy. Usiadł koło mnie na łóżku i nagle jak coś nie łupnie... Zapadł się stelaż łóżka i rąbnęliśmy na podłogę :) I, chcąc-nie chcąc, musieliśmy ustrojstwo naprawić, bo nie mielibyśmy na czym spać. Walczyliśmy więc do godziny pierwszej, mniej więcej. W międzyczasie jeszcze ze dwa razy udało nam się rąbnąć, podczas testowania nowych instalacji stelażowych.
No komu to się mogło zdarzyć, jeśli nie nam...?? ;)


   Wigilię spędziliśmy z rodziną u nas. Pierwszy raz w nowym mieszkaniu.
Jakie wrażenia..? Wspaniale. Duża przestrzeń pozwoliła nam swobodnie zasiąść przy stole w salonie, nikt nie musiał się nigdzie przeciskać, nikt nie musiał wciągać brzucha. No, chyba że do zdjęcia.
Fantastycznie też się przygotowywało potrawy w kuchni. O tym za chwilkę..

To salon w aranżacji świątecznej..































   Jeśli chodzi o tegoroczne dekoracje - postawiłam na klasykę, czyli zieleń połączoną z czerwienią. Bombki czerwone miałam, dokupiłam tylko czerwone świece. Z uwagi na wydatki związane z adaptacją mieszkania i remontem, musieliśmy trochę ciąć koszty, dlatego nasz stół wigilijny zdobiło białe płótno z pasmanterii :) Ale to najmniej ważne. Był klimat, przyjemna atmosfera wieczorem, byli bliscy i tylko to się liczy.



Maluch na zdjęciu spogląda na Jemioła. Jemioł w tym roku ożył i co rusz rzucał w nas kulkami. Podczas wigilii gałązka wpadła Julce do talerza ;))) 


W salonie stanęła nasza sztuczna choinka, ale nie zabrakło też żywej - jedną umieściłam na werandzie, a drugą w holu. Stała bez ozdób, ale przed samą wigilią Jula spytała, czy może ją ubrać. Ubrała ją w drobne, czerwone bombki. Kilka godzin wcześniej Julka przyszła do mnie do salonu i powiedziała: "Ty to zawsze tak pięknie dekorujesz choinkę i dom, jesteś super". Gdy ubrała choinkę w holu, uśmiechnęłam się pod nosem i pomyślałam to samo o niej. Będzie miała dryg ;)






  Obydwie żywe choinki są małe i w donicach. Celowo je kupiłam - po świętach posadzę je w ogrodzie. Nie lubię wyrzucać żywych drzewek..







   O, i stało się.
Stałam się jedną z babek, w których domu goszczą stare, wiktoriańskie lale. Kiedyś wydawało mi się to lekkim zafiksowaniem, ale gdy zobaczyłam Helenę, od razu się zakochałam. W całej postaci i szczególikach, wykonanych z niezwykłą pieczołowitością.
Tak na marginesie, to Helena Nietrojańska. 






   Pierwszy dzień świąt spędziliśmy na leniuchowaniu. Odbyliśmy krótką wizytę u rodzinki, a po wizycie rozkokosiłam się w fotelu i oglądałam ulubione filmy i seriale. Pewnie jak część z Was ;) Macie jakieś swoje rytuały związane z pierwszym/drugim dniem świąt?

   Drugiego dnia odbyliśmy przemiłe spotkanie ze znajomymi. Odwiedzili nas po raz pierwszy w nowym mieszkaniu. Robert, który zakochał mnie w Toskanii (sam podróżuje po niej od lat), uraczył mnie pięknym upominkiem z ulubionego sklepiku w Montecatini Terme. Wspaniały wieczór, fajni ludzie. Tacy... patrzący na życie jak ja.
I urosłam po ich opinii na temat mieszkania. Jarek stwierdził, że czuje się tu jak w domu i że jest u nas bardzo przytulnie. O kuchni zaś powiedział, że nie wygląda w ogóle jak kuchnia polska, tylko przywołuje na myśl wnętrza włoskie. Bardzo miłe. Lubię, gdy moi goście czują się u nas dobrze.







Z Robertem (na którego zawsze mogę liczyć..)
























Kuchnię mamy już prawie ukończoną. Miało nie być remontu, ale sytuacja go wymogła na nas. Teraz się cieszymy, bo, choć nieplanowany, remont mamy zrobiony i kuchnię zaadaptowaliśmy już na sto procent. Jedno pomieszczenie w mieszkaniu mamy już dostosowane do naszych potrzeb.
Pozostało nam tylko przyklejenie listewek przy lamperii na ścianie, zrobienie fug i wykończenie korony pieca. To już z górki.
Najbardziej cieszy mnie, że mamy już drzwi do spiżarni. Nie ma w niej grzejnika i bałam się, że będzie nam zimno. Drzwi jednak świetnie izolują temperaturę. 
Radek zamontował w niej regał drewniany, a na przeciwległej ścianie białą półkę. Sam na to wpadł i udało mu się to, muszę przyznać ;)






Żeby Wam przybliżyć zmiany, tak było przed remontem: (stare drzwi do spiżarni na końcu kuchni po prawej)











A tak jest teraz:







 Świetnie się tu pichci. Pan domu zrobił mi milion gniazdek, więc jest naprawdę funkcjonalnie. W wigilijny wieczór po kuchni krzątały się ze mną obydwie mamy, i wcale nie było ciasno. Ogromną zaletą posiadanie spiżarni i balkonu w kuchni. Jeszcze nie mam stolika, więc potrawy wylądowały na podłodze, ale nic to. Świetna sprawa z tym balkonikiem. Jest już też po remoncie elewacji, więc stanie na nim nie grozi lotem w dół ;)
 Marzą mi się jeszcze w kuchni fajne krzesła. Obecnych nie mogę wsunąć pod stół, bo mają poprzeczni pomiędzy nóżkami. Miałam kupić ławę, ale wydawała mi się mało wygodna..



Zasypałam Was zdjęciami ;) Mam nadzieję, że wybaczycie.


Rany, jak pięknie zaświeciło słońce.. biegnę po aparat, zaraz Wam pokażę........




  ...o!! To chyba najbardziej pokochałam w tym mieszkaniu. Jest tu tak słonecznie, jasno.. a już w ogóle cudnie jest teraz, zimą, gdy słońce tak nisko wisi nad ziemią..










   Cóż, szalony fotograf - 




- żegna się z Wami życząc szampańskiej zabawy sylwestrowej, gdziekolwiek będziecie. Zacznijcie dobrze ten nowy rok.


Uśmiech przesyłam i odrobinę słońca tym, do których dziś nie dotarło :)))



12 komentarzy:

  1. Przepięknie i bardzo klimatycznie urządziłaś mieszkanie. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepięknie ❤️❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też coraz bardziej sentymentalna się robię i zachwycają mnie rzeczy, które dotąd uważałam za babcine, jak np. takie lalki o jakich napisałaś. Piękne miałaś poprzednie mieszkanko, ale to nowe daje tyle możliwości :) oj zazdroszczę tej przestrzeni... wszystkiego dobrego w nowym roku :)

    OdpowiedzUsuń
  4. pięknie i jeszcze raz pięknie

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj Kasiu!
    Bardzo nastrojowo u Ciebie. Salon w świątecznej, klasycznej odsłonie wygląda elegancko, gustownie i stylowo. Kuchnia natomiast z odsłoniętą cegłą na ścianach prezentuje się niesamowicie, białe meble kapitalnie dopełniają i rozjaśniają wnętrze. Całe mieszkanie jest słoneczne i piękne doświetlone.
    Szkoda tylko, że tak paskudna choroba dopadła Cię tuż przed świętami a do tego zapadnięty stelaż to już kompletny niefart, albo dowód na to, że nieszczęścia chodzą parami. Najważniejsze jednak, że święta upłynęły w dobrych nastrojach wśród rodziny i znajomych.
    U mnie na blogu życzenia noworoczne pojawią się 1 stycznia, ale już teraz życzę Ci Kasiu dużo zdrowia, szczęścia, spokoju, przyjaciół wokół i pomyślnej realizacji marzeń i planów na Nowy 2020 Rok.
    Pozdrawiam i życzę wspaniałego Sylwestra :-)
    Anita

    OdpowiedzUsuń
  6. Pięknie , klimatycznie , cudowny bolesławiec i porcelana.Wszystkiego co najlepsze na nadchodzący Nowy 2020 Rok.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przytulnie i klimatycznie się urządziliście. Jest pięknie. Życzę w Nowym Roku co najmniej 2020 szczęśliwych chwil w nim, w nowym rustykalnym domu przeżytych. Pozdrawiam ciepło. Iwona.

    OdpowiedzUsuń
  8. ΕΙΝΑΙ ΕΝΑ ΥΠΕΡΟΧΟ ΣΠΙΤΙ ΚΑΙ ΕΥΧΟΜΑΙ ΝΑ ΤΟ ΧΑΙΡΕΣΤΕ!!!
    ΚΑΛΗ ΧΡΟΝΙΑ ΚΑΙ ΕΥΤΥΧΙΣΜΕΝΗ ΑΠΟ ΤΗΝ ΕΛΛΑΔΑ ΜΕ ΑΓΑΠΗ

    OdpowiedzUsuń
  9. Kasiu piękne wnętrze i sama bym się w nim odnalazła. Klimat taki jak lubię!

    Wszelkiej pyszności w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudnie, ale takie zasłony w kuchni....nie. Już kiedyś pisałam o Pani zasłonach, że są za ciężkie, za pałacowe. Dobrze, w pokoju niech będą takie, ale w kuchni. Cegła i takie zasłony?
    Nie wiem, czy nie pomyślałabym też o innym kolorze ścian w salonie.
    A tak poza tym, to bajka i proszę mi wybaczyć to, że się trochę czepiam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Ci za poświęcony czas... :)

Udostępnij