Z racji, że po raz pierwszy nie było mnie tu z Wami w wigilijny wieczór, pozwolę sobie złożyć Wam spóźnione, lecz szczere życzenia.
Kochani, z okazji minionych Świąt i nadchodzącego Nowego Roku życzę Wam przede wszystkim zdrowia, wytrwałości w dążeniu do celów, spełniania marzeń, oraz wielu okazji do przyjmowania dobra i dzielenia się nim z otoczeniem.
Ja w tym roku, tuż przed świętami, zaniemogłam zdrowotnie. I to mocno. Przeszłam jakąś anginę stulecia. Leżałam ponad tydzień, z bólami, jakich nie było mi dane doświadczyć od wielu lat.
To spowodowało, że w przygotowaniach do świąt miałam ogromny poślizg. I dlatego też nie było mnie tutaj, na blogu.
Porządki świąteczne zaczęłam robić dopiero w sobotę przed świętami, pucowałam dom do trzeciej nad ranem. W niedzielę miałam odespać. W ciągu dnia (w niedzielę) tak mnie zmogło zmęczenie, że zasnęłam na siedząco, w fotelu, z pilotem w dłoni. Postanowiłam, że pójdę wcześnie spać. Około 23:00 (wcześnie ;) ) poszłam do sypialni. Zanim jednak się położyłam, zawołałam pana domu, by ustalić, co mamy do zrobienia nazajutrz, zanim pójdzie do pracy. Usiadł koło mnie na łóżku i nagle jak coś nie łupnie... Zapadł się stelaż łóżka i rąbnęliśmy na podłogę :) I, chcąc-nie chcąc, musieliśmy ustrojstwo naprawić, bo nie mielibyśmy na czym spać. Walczyliśmy więc do godziny pierwszej, mniej więcej. W międzyczasie jeszcze ze dwa razy udało nam się rąbnąć, podczas testowania nowych instalacji stelażowych.
No komu to się mogło zdarzyć, jeśli nie nam...?? ;)
Wigilię spędziliśmy z rodziną u nas. Pierwszy raz w nowym mieszkaniu.
Jakie wrażenia..? Wspaniale. Duża przestrzeń pozwoliła nam swobodnie zasiąść przy stole w salonie, nikt nie musiał się nigdzie przeciskać, nikt nie musiał wciągać brzucha. No, chyba że do zdjęcia.
Fantastycznie też się przygotowywało potrawy w kuchni. O tym za chwilkę..
To salon w aranżacji świątecznej..
Jeśli chodzi o tegoroczne dekoracje - postawiłam na klasykę, czyli zieleń połączoną z czerwienią. Bombki czerwone miałam, dokupiłam tylko czerwone świece. Z uwagi na wydatki związane z adaptacją mieszkania i remontem, musieliśmy trochę ciąć koszty, dlatego nasz stół wigilijny zdobiło białe płótno z pasmanterii :) Ale to najmniej ważne. Był klimat, przyjemna atmosfera wieczorem, byli bliscy i tylko to się liczy.
Maluch na zdjęciu spogląda na Jemioła. Jemioł w tym roku ożył i co rusz rzucał w nas kulkami. Podczas wigilii gałązka wpadła Julce do talerza ;)))
W salonie stanęła nasza sztuczna choinka, ale nie zabrakło też żywej - jedną umieściłam na werandzie, a drugą w holu. Stała bez ozdób, ale przed samą wigilią Jula spytała, czy może ją ubrać. Ubrała ją w drobne, czerwone bombki. Kilka godzin wcześniej Julka przyszła do mnie do salonu i powiedziała: "Ty to zawsze tak pięknie dekorujesz choinkę i dom, jesteś super". Gdy ubrała choinkę w holu, uśmiechnęłam się pod nosem i pomyślałam to samo o niej. Będzie miała dryg ;)
Obydwie żywe choinki są małe i w donicach. Celowo je kupiłam - po świętach posadzę je w ogrodzie. Nie lubię wyrzucać żywych drzewek..
O, i stało się.
Stałam się jedną z babek, w których domu goszczą stare, wiktoriańskie lale. Kiedyś wydawało mi się to lekkim zafiksowaniem, ale gdy zobaczyłam Helenę, od razu się zakochałam. W całej postaci i szczególikach, wykonanych z niezwykłą pieczołowitością.
Tak na marginesie, to Helena Nietrojańska.
Pierwszy dzień świąt spędziliśmy na leniuchowaniu. Odbyliśmy krótką wizytę u rodzinki, a po wizycie rozkokosiłam się w fotelu i oglądałam ulubione filmy i seriale. Pewnie jak część z Was ;) Macie jakieś swoje rytuały związane z pierwszym/drugim dniem świąt?
Drugiego dnia odbyliśmy przemiłe spotkanie ze znajomymi. Odwiedzili nas po raz pierwszy w nowym mieszkaniu. Robert, który zakochał mnie w Toskanii (sam podróżuje po niej od lat), uraczył mnie pięknym upominkiem z ulubionego sklepiku w Montecatini Terme. Wspaniały wieczór, fajni ludzie. Tacy... patrzący na życie jak ja.
I urosłam po ich opinii na temat mieszkania. Jarek stwierdził, że czuje się tu jak w domu i że jest u nas bardzo przytulnie. O kuchni zaś powiedział, że nie wygląda w ogóle jak kuchnia polska, tylko przywołuje na myśl wnętrza włoskie. Bardzo miłe. Lubię, gdy moi goście czują się u nas dobrze.
Z Robertem (na którego zawsze mogę liczyć..)
Kuchnię mamy już prawie ukończoną. Miało nie być remontu, ale sytuacja go wymogła na nas. Teraz się cieszymy, bo, choć nieplanowany, remont mamy zrobiony i kuchnię zaadaptowaliśmy już na sto procent. Jedno pomieszczenie w mieszkaniu mamy już dostosowane do naszych potrzeb.
Pozostało nam tylko przyklejenie listewek przy lamperii na ścianie, zrobienie fug i wykończenie korony pieca. To już z górki.
Najbardziej cieszy mnie, że mamy już drzwi do spiżarni. Nie ma w niej grzejnika i bałam się, że będzie nam zimno. Drzwi jednak świetnie izolują temperaturę.
Radek zamontował w niej regał drewniany, a na przeciwległej ścianie białą półkę. Sam na to wpadł i udało mu się to, muszę przyznać ;)
Żeby Wam przybliżyć zmiany, tak było przed remontem: (stare drzwi do spiżarni na końcu kuchni po prawej)
A tak jest teraz:
Świetnie się tu pichci. Pan domu zrobił mi milion gniazdek, więc jest naprawdę funkcjonalnie. W wigilijny wieczór po kuchni krzątały się ze mną obydwie mamy, i wcale nie było ciasno. Ogromną zaletą posiadanie spiżarni i balkonu w kuchni. Jeszcze nie mam stolika, więc potrawy wylądowały na podłodze, ale nic to. Świetna sprawa z tym balkonikiem. Jest już też po remoncie elewacji, więc stanie na nim nie grozi lotem w dół ;)
Marzą mi się jeszcze w kuchni fajne krzesła. Obecnych nie mogę wsunąć pod stół, bo mają poprzeczni pomiędzy nóżkami. Miałam kupić ławę, ale wydawała mi się mało wygodna..
Zasypałam Was zdjęciami ;) Mam nadzieję, że wybaczycie.
Rany, jak pięknie zaświeciło słońce.. biegnę po aparat, zaraz Wam pokażę........
...o!! To chyba najbardziej pokochałam w tym mieszkaniu. Jest tu tak słonecznie, jasno.. a już w ogóle cudnie jest teraz, zimą, gdy słońce tak nisko wisi nad ziemią..
Cóż, szalony fotograf -
- żegna się z Wami życząc szampańskiej zabawy sylwestrowej, gdziekolwiek będziecie. Zacznijcie dobrze ten nowy rok.
Uśmiech przesyłam i odrobinę słońca tym, do których dziś nie dotarło :)))
Przepięknie i bardzo klimatycznie urządziłaś mieszkanie. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku :)
OdpowiedzUsuńPrzepięknie ❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńJa też coraz bardziej sentymentalna się robię i zachwycają mnie rzeczy, które dotąd uważałam za babcine, jak np. takie lalki o jakich napisałaś. Piękne miałaś poprzednie mieszkanko, ale to nowe daje tyle możliwości :) oj zazdroszczę tej przestrzeni... wszystkiego dobrego w nowym roku :)
OdpowiedzUsuńpięknie i jeszcze raz pięknie
OdpowiedzUsuńMieszkasz w bajce.
OdpowiedzUsuńWitaj Kasiu!
OdpowiedzUsuńBardzo nastrojowo u Ciebie. Salon w świątecznej, klasycznej odsłonie wygląda elegancko, gustownie i stylowo. Kuchnia natomiast z odsłoniętą cegłą na ścianach prezentuje się niesamowicie, białe meble kapitalnie dopełniają i rozjaśniają wnętrze. Całe mieszkanie jest słoneczne i piękne doświetlone.
Szkoda tylko, że tak paskudna choroba dopadła Cię tuż przed świętami a do tego zapadnięty stelaż to już kompletny niefart, albo dowód na to, że nieszczęścia chodzą parami. Najważniejsze jednak, że święta upłynęły w dobrych nastrojach wśród rodziny i znajomych.
U mnie na blogu życzenia noworoczne pojawią się 1 stycznia, ale już teraz życzę Ci Kasiu dużo zdrowia, szczęścia, spokoju, przyjaciół wokół i pomyślnej realizacji marzeń i planów na Nowy 2020 Rok.
Pozdrawiam i życzę wspaniałego Sylwestra :-)
Anita
Pięknie , klimatycznie , cudowny bolesławiec i porcelana.Wszystkiego co najlepsze na nadchodzący Nowy 2020 Rok.
OdpowiedzUsuńPrzytulnie i klimatycznie się urządziliście. Jest pięknie. Życzę w Nowym Roku co najmniej 2020 szczęśliwych chwil w nim, w nowym rustykalnym domu przeżytych. Pozdrawiam ciepło. Iwona.
OdpowiedzUsuńΕΙΝΑΙ ΕΝΑ ΥΠΕΡΟΧΟ ΣΠΙΤΙ ΚΑΙ ΕΥΧΟΜΑΙ ΝΑ ΤΟ ΧΑΙΡΕΣΤΕ!!!
OdpowiedzUsuńΚΑΛΗ ΧΡΟΝΙΑ ΚΑΙ ΕΥΤΥΧΙΣΜΕΝΗ ΑΠΟ ΤΗΝ ΕΛΛΑΔΑ ΜΕ ΑΓΑΠΗ
Kasiu piękne wnętrze i sama bym się w nim odnalazła. Klimat taki jak lubię!
OdpowiedzUsuńWszelkiej pyszności w Nowym Roku!
Cudowne!!!
OdpowiedzUsuńCudnie, ale takie zasłony w kuchni....nie. Już kiedyś pisałam o Pani zasłonach, że są za ciężkie, za pałacowe. Dobrze, w pokoju niech będą takie, ale w kuchni. Cegła i takie zasłony?
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy nie pomyślałabym też o innym kolorze ścian w salonie.
A tak poza tym, to bajka i proszę mi wybaczyć to, że się trochę czepiam.