18 maja 2017

Coś pękło...?

   Nad napisaniem tego postu zastanawiałam się dość długo. Nie bardzo lubię pisać publicznie o swoich emocjach, odczuciach, związanych z codziennym życiem, funkcjonowaniem. Jednak zdecydowałam podzielić się z Wami tym, co myślę, w nadziei, że Wy, moi drodzy czytelnicy, czujecie podobnie, macie podobne doświadczenia, rozumiecie.. i że jesteście z tej samej gliny ulepieni co ja - podobnie wrażliwi na zło, przeciwni temu, co przeczy zwyczajnym ludzkim zasadom.

   Ostatnio czuję się zmęczona. Nie pracą, nie sprawami codziennymi, ale życiem w ogóle. W szczególności męczą mnie ludzie. Zawodzę się na nich coraz częściej i jakby..jakby coraz więcej widzę, zauważam..? Mam wrażenie, że ostatnimi laty patrzyłam na świat przez różowe okulary. Teraz się potłukły czy jak..bo ciągle coś mnie złości... Chodzę czasami struta, jakby mi to życie całkiem przestało smakować. Dlaczego...?
Zawodzą mnie ludzie, tak jak wspomniałam. Nie pojmuję niektórych zachowań, ich przyczyn.. Nie rozumiem mechanizmów.
Nie godzę się brakiem wartości. Nie trawię ludzi złośliwych, którzy nie potrafią panować nad emocjami i we wszystkich i we wszystkim dopatrują się spisków i zła. Nie godzę się na brak kultury osobistej. Nie zniosę stania w kolejce za młodym facetem żującym gumę z otwartą buzią i ciamkającym mi nad uchem. Nie zniosę młodych panienek, które wyciągają spracowane matki na zakupy, wybierają najdroższe buty i jęczą, że tych tanich (które matka niesie w nadziei, że uda się namówić dziecię i że starczy tym samym do wypłaty) nosić nie będą, bo tylko te za 400zł wyglądają dobrze. Nie mogę słuchać gadania młodych ludzi, że "tu pracować nie będą, bo nie będą rypać za marne grosze.." - tymczasem wiem, że nigdy wcześniej nie skalali się ciężką, ba..żadną pracą, a wyrażają takie opinie.. Nie toleruję mówienia o ludziach będących pod wpływem alkoholu "ten pijak, menel, nic nie wart".Nigdy nie powiedziałabym o alkoholikach w podobny sposób, bo mam w sobie zrozumienie. Nie godzę się na przebywanie w obecności kobiet nielojalnych, które kręci kokietowanie czyjegoś męża, ojca. Babek, które nie mają wartości, nie wyznają zasad, nie znają granic dobrego smaku, nie potrafią wykazać się taktem. Nie toleruję facetów, którzy mając u swego boku wartościową kobietę, wciąż szukają wrażeń. Nie zaakceptuję koleżanki, która szczyci się tym, że faceta, z którym obecnie jest, odbiła innej kobiecie. Nie mogę zdzierżyć ludzi zazdrosnych, którzy sami nie mają pomysłu na siebie a Tobie najchętniej podłożyliby nogę, żebyś się przewrócił/-a i straciła to, na co ciężko pracowałeś/-aś. Nie lubię tych, co są niezadowoleni z życia, jednocześnie nie robiąc nic, by to zmienić. Nie mogę przeżyć tego, do czego czasem ludzie są zdolni dla kasy. Tracą rodziny, więzi, których nigdy i nigdzie nie jest się w stanie niczym innym zastąpić, tylko po to, by zabłysnąć przed znajomymi wypasionym mieszkaniem na modnym osiedlu..
   Jest we mnie tyle złości ostatnio. Sama się na siebie wściekam, bo nie chcę tak. Chcę cieszyć się życiem tak jak dawniej, przestać się przejmować tym wszystkim..czy to widzieć, tak po prostu.. Ale nie godzę się na świat bez zasad i wartości.
Staję się aspołeczna, bo coraz trudniej jest mi nawiązywać relacje z ludźmi. Może mam za duże oczekiwania..nie wiem sama.. Lgnę do osób starszych, wychowanych według "starej szkoły". Kulturalnych, wartościowych, niezmanierowanych. Takich, dla których w życiu liczy się coś więcej niż pieniądz i szpan. Takich, którzy potrafią mnie szanować taką jaką jestem, nie próbując się jednocześnie po części stać mną, robić dokładnie to co ja w życiu, "bo to się sprawdziło".
 
   Niedawno spędziłam wspaniały czas z paniami Anną i Dorotą Sztaudynger. Siedząc znów przy słynnym stole w Koszystej popijałyśmy herbatę rozprawiając o swoich przeżyciach. Pani Ania znów zaszczyciła nas wspaniałymi opowieściami, a ja uwielbiam jej słuchać. Kocham jej poczucie humoru, to, jak się wypowiada, a przede wszystkim jej samokrytycyzm. Dorota (wnuczka pisarza) z kolei jest osobą tak ciepłą, że gdybym mieszkała bliżej, wpadałabym na herbatę natrętnie, by chłonąć jej pozytywną energię. Uwielbiam spędzać czas w ich towarzystwie. I w towarzystwie Joli z Mazur, i tego całego tam mazurskiego towarzystwa..które ma w nosie to, kto czym jeździ i ile na co wydaje. Normalni, prawdziwi, szczerzy ludzie, którzy nie muszą próbować się przypodobać i nadskakiwać, by zyskać aprobatę czy sympatię innych, w tym wypadku nas, z dalekiego miasta w nie aż tak pięknym zakątku Polski ;) No i oni wszyscy (no, prawie..) starsi ode mnie, a ja młodsza od nich. Ale jakby byli moimi rówieśnikami. Wyznajemy podobne wartości, widzimy świat podobnie.

   Jestem jakaś inna.Odstaję, tak czasem czuję.. Ale czy to dobrze,czy źle..? Nie wiem już sama.. W głębi ducha myślę, że to dobrze, a rzeczywistość czasem pokazuje, że lepiej wtopić się w zachowania ludzi spotykanych na co dzień.
Jestem jaka jestem. Jestem wrażliwcem. Nie potrafię krzywdzić innych. Nie umiem szpanować tym, co mam. Może dlatego, że zdobyłam, zdobyliśmy to własną pracą..? Nie wiem.. Nie potrafię  być arogancka, wyrachowana.
   I to nie tak, że ostatnio nie cieszy mnie nic. Nie nie.. Nie chciałabym, żeby ktokolwiek z Was zrozumiał mnie źle. Nadal mam w sobie wrażliwość, wewnętrzną radość i dziecko, które cieszy się i płacze na widok rozkwitającego bzu w ogrodzie. Tylko mój próg cierpliwości na ludzkie zachowania znacznie się skurczył. Kiedyś bardzo zabiegałam o to, by wszyscy mnie lubili. Teraz doszłam do takiego momentu w życiu, że sama wybieram, który kontakt jest dla mnie wartością, a resztę zostawiam za sobą, upłynniam, nie patrzę, nie widzę, nie chcę...

Kiedyś wypowiedziałam życzenie dotyczące ogrodu i..spełniło się. Więc teraz też sobie czegoś zażyczę. Życzę sobie nie czuć się odosobnioną. Chcę spotykać ludzi myślących jak ja. Chcę odzyskać wiarę w ludzi, po prostu..


   Ciekawa jestem, czy jest wśród Was ktoś, kto czasami czuje się równie wyobcowany...??

Tymczasem uciekam do robienia porządków. W kolejnych postach podzielę się z Wami wrażeniami z kolejnej edycji Święta Bzów w Siedlisku, pokażę, co zmalowałam i rewolucje, jakie dzieją się w leśnym domu i coraz to bardziej barwnym ogrodzie.
Mimo wszystko z uśmiechem.... :)




37 komentarzy:

  1. Kochana podpisuje się pod tym co napisałaś obydwiema rękoma. Mam dokładnie te same odczucia te same frustracje. Mam wrażenie że coraz mniej sie odnajduję w tym świecie.
    Bożena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam napisać identycznie,więc tylko się podpiszę.Ewa.

      Usuń
    2. Mimo wszystko dziewczyny cieszę się, że nie jestem sama, że jest nas więcej. Nie wiem, czy jest jakiś złoty środek i sposób na to, by powrócić do dawnych zasad, ideałów.. Wydaje mi się, że po części media za bardzo kreują nasz świat, a my jako naród zbyt pochopnie przyjmujemy za dobre to, co oferuje "moda" z zewnątrz..

      Usuń
  2. Myślę, że jest wiele takich Wyobcowanych.
    Tak często czuje podobnie. Tak wiele rzeczy nie mogę zaakceptować. Ostatnio uczeń opowiadał wrażenia z wycieczki z rodzicami na Ukrainę... podchodzi taki menel... bez skrepowania opowiada czwartoklasista. I wiesz co Kasiu? Nie rozumie, gdy tłumaczę, że obraża kogoś, bo przecież tato tak nazwał tego pana!
    Właśnie to mnie drażni, że "młodzi" nie widzą w swym zachowaniu nic złego, bo wszyscy wokół nich tak się zachowują. Stąd te gumy w ustach, palone papierosy na drodze, wieczne przekleństwa czy słowa do dorosłych typu spoko, nara, oki.
    Podpisuję się pod Twoimi "nie zgadzam się" a sama często nucę za A.M. Jopek... Boże zatrzymaj ten świat, ja wysiadam!
    Pozdrawiam Cię serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. och...skąd ja to znam.. Tak jak piszesz, najgorsze jest to, że młodzi często nie mają skąd czerpać wzorce :/ Wczoraj na przykład widziałam młodą mamę z ok.5-letnim synkiem. Mały chodził po donicach, które stoją na podwórku. Kwiatów w nich nie było, ale to jednak donica..która może ulec zniszczeniu i za którą ktoś zapłacił. Dziecko szczęśliwe, a jakże,a mama nic, tylko stoi i się cieszy radością malucha ;) Ręce opadają do podłogi... Uściski kochana

      Usuń
  3. kasiu, nie jestes sama w swoich trafnych przemysleniach. Dołozyłaby jeszcze wiele innych spraw i rzeczy, które sprawiaja, ze pytam siebie czy ja jestem normalna czy świat juz do reszty zwariował. Czytaj ludzie.Dodam, ze mój mąż tez tak ma i nawet rozmawiamy niekiedy o tych sprawach jak mamy nerwy zszargane takim pchaniem sie do autobusu, pluciem na chodnik, przekleństwami, nie kłanieniem się sasiada jak idzie z żoną!!! a jak spotka mnie sam to podrywacz...
    Kasiu, głowa do góry w nas jest siła tylko konsekwentnie patrzmy w około i nie dajmy sobie wmówić , że tak własnie jest dobrze i tak wszyscy robią to i my tez musimy. To sie nazywa mam swoje zdanie.
    Zapraszam na spotkanie z dr. Andrzejem Kruszewiczem, ornitologiem, podróżnikiem, założycielem i szefem Azylu dla Ptaków, dyrektorem warszawskiego zoo, autorem i tłumaczem wielu publikacji z zakresu ornitologii, do Nowej Soli w piatek 2.06.2017, godzina 18:00. Ptaki tak piękie śpiewają w tle jak piszę...
    Serdecznie pozdrawiam Wanda Świdzińska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Wandziu za słowa i zaproszenie. Zapiszę w kalendarzu i może uda się wpaść :) Tymczasem pakuję manatki i na wieś uciekam odstresować się :)) Pozdrawiam ciepło!!

      Usuń
  4. Nie złość się Kasiu, nie warto. Tacy ludzie byli, i dawniej, i wczoraj i dziś, nie znikną tak jak nie znikną plotki, zazdrość, kłamstwo. Czasem ktoś mi na siłę opowiada o tym co inni o mnie mówią, a niech sobie mówią, staram się nie myśleć o nich źle bo są słabi, bo powodują nimi niskie pobudki a i ten, który powtarza nie zawsze ma czyste intencje. Od tych, którzy źle na mnie wpływają odsuwam się. Mam swój świat, mam wypróbowanych przyjaciół z którymi mi dobrze, i po drodze. Nigdy nie byłam społecznikiem, nie otaczałam się gronem psiapsiółek, może dlatego mi łatwiej. Często na wiele dni wystarcza mi Rodzina i wierny pies śpiący w grządce ogrodowej, kiedy sadzę kwiaty, czy książka. Tak jak Ciebie bolą mnie pewne sprawy i mierzwią, ale i tak nie mogę nic na to poradzić. Zapewne ze względu na to, że jestem starsza mam więcej cierpliwości a moment, o którym piszesz mam już za sobą, od jakichś 10 lat. Wierzę, że nie straciłaś wiary w ludzi, ot po prostu takie życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem Agnieszko, że nie warto. I staram się dystansować i nie zwariować przy okazji ;) Co do tych znajomych, o których piszesz.. Miałam podobnie. Życie jest zbyt krótkie by spędzać czas w obecności ludzi wiecznie obrażonych, niezadowolonych, albo takich, którzy w sytuacji, gdy coś mi się uda - milkną nagle, zamiast zwyczajnie powiedzieć "fajnie, że ci się udało".. ;) Mam nadzieję Agnieszko, że wkrótce i ja "ten etap" będę miała za sobą. Uściski ślę i obserwuję Twoje karteczkowe poczynania :)))

      Usuń
  5. "Kiedyś bardzo zabiegałam o to, by wszyscy mnie lubili."Sama sobie zrobiłaś tą krzywdę.Nie da się tak,żeby Cię wszyscy lubili i żebyś Ty lubiła wszystkich.Kiedyś przeczytałam takie zdanie"Przyjaciel wszystkich nie jest niczyim przyjacielem"i tego się trzymam.Mam paru przyjaciół za którymi ja w ogień i oni za mną.Mam paru znajomych,a jak ognia unikam ja to nazywam "wampir energetyczny".Po prostu oddal od siebie takie egzemplarze i od razu poczujesz się lepiej.I żaden wiek tu nie ma znaczenia.Ja mam koleżanki w wieku mojej mamy,a moją rówieśnicę najchętniej bym udusiła,więc się z nią nie spotykam częściej niż raz na rok:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to wiem Bożenko, że tak się nie da i nie zabiegam już o niczyją uwagę. Ludzie wartościowi sami mnie odnajdują, mam to szczęście. Chciałabym się jednak jeszcze zaopatrzyć w jakiś magiczny pancerz, który uchroni mój wzrok przed całym tym tałatjstwem w życiu codziennym - niekulturalnymi ludźmi, pozbawionymi taktu i wyobraźni ;) Tych energetycznych też unikam jak ognia ;)

      Usuń
    2. Tak się nie da:(zwyczajnie pójdziesz do sklepu po chleb i trafisz na chama i co?masz sobie przez niego zepsuć cały dzień?i jeszcze Ci coś poradzę-uśmiechaj się w każdej chwili:))))do chama,do głupca,niech zło będzie ponad Tobą:))jeśli ktoś krzyczy Ty ściszaj głos,jeśli Cię ktoś chce "zranić"uśmiechnij się i odejdź:)))może nie jest to złoty środek na każde zło,ale przynajmniej w danej chwili Ty będziesz się czuła dobrze ze sobą,że nie dałaś się ponieść złu:))))

      Usuń
    3. Tak staram się postępować od lat i uczę tego córkę..

      Usuń
  6. Kasiu czułam się tak ponad rok temu, teraz jest inaczej, wszystko się zmieniło. Nie możesz być taka jak inni, bo masz być sobą. Jak człowiek szuka winy w sobie, to tak jakby wysysał z siebie całe życie. Nie zwracaj uwagi na to, co Cię drażni, to błahostki, które tak naprawdę Ciebie nie dotyczą.Jak zaczyna się krytykować innych, to zaczyna się wpadać w jakieś takie błędne koło. Przynajmniej ja tak mam...mówię źle o ludziach i sama się z tym źle czuję, bo przecież ciężko kogoś oceniać, jak nie siedzi się w jego skórze i jego głowie.Nie wiadomo jak ten ktoś się czuje,co przeżył, po co to robi, może prostu ma zły dzień... Ludzi nie można zmienić na siłę, można za to samemu się zmienić. Tak naprawdę to Ty jesteś odpowiedzialna za to, co się dzieje w Twojej głowie. Nie wiem jak to dokładnie wytłumaczyć, chodzi o nastawienie. Jak jesteś bardziej nastawiona na szukanie dobra, to je widzisz.Ciesz się ludźmi, sytuacjami i okolicznościami, które przynoszą radość i szczęście, takimi jak spotkanie z paniami Anną i Dorotą. Będzie ich coraz więcej...pozdrawiam serdecznie Alicja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alicjo..jak dobrze mnie rozumiesz.. Tak właśnie jest. Czuję, że wpadłam w takie błędne koło i zauważam tylko to, co złe. Pora zmienić nastawienie, bo masz rację, że gdy zacznę widzieć pozytywnie, to przyciągnę do siebie to, co dobre. Uściski Alu

      Usuń
  7. Jestem nauczycielką, która w kilkanaście lat temu (w moim obecnym wieku) byłaby na emeryturze. Mam na co dzień kontakt ze światem, którego nie rozumiem ( w 70 % ), mojego świata już prawie nie ma. Powinnam być na emeryturze, ale nie mogę - jestem za młoda i za stara na zmiany, a na dodatek sama z 1100zł, które obiecuje mi ZUS nie wyżyję).Nie rozumiem rodzica, który tłumaczy dziecko, że "przecież nikogo nie zabiła". Nie rozumiem dzieci, którym normalne słowa kojarzą się z seksem, które słuchają non stop wulgarnej muzyki, przeklinają itp. Zgadzam się z Tobą w 100%

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie życzę i Tobie i sobie więcej pozytywów, choć Tobie szczególnie mocno, bo doskonale rozumiem Twoją sytuację.. PS Uwielbiam niebieski :)))

      Usuń
  8. Niestety, mogę się tylko pod Twoimi słowami podpisać. Z przykrością stwierdzam, że dostrzegam w ludziach, których na swojej drodze spotykam, prawie wszystko co wymieniłaś. Niestety na zewnętrzną rzeczywistość wpływu nie mamy, jedyne co możemy zmieniać to siebie :) I dawać dobry przykład. Staram się to sobie powtarzać, bo przyznaję, z biegiem czasu coraz częściej ludzie mnie zawodzą (i co tu ukrywać, denerwują). Ostatnio spotykam się głównie z takimi podcinaczami skrzydeł, którzy narzekają na swój los, chcąc mnie wpędzić w poczucie winy, jednocześnie nie chcą niczego w swoim życiu zmienić (mimo iż mają możliwości). Mam wrażenie, że narzekanie - co za paradoks - wystarcza im do szczęścia :D I jeśli chcą, niech narzekają, olewam to, ale tylko do momentu, kiedy próbują wpłynąć negatywnie na mnie, na silę udowodnić mi, że oni inaczej ułożyli by moje życie, niż robię to ja. Że na pewno mi się nie uda i w ogóle.. aa, szkoda gadać :D A jednak na szczęście w tym tłumie znajduję też wspaniałych ludzi (za znajomość z którymi jestem po prostu wdzięczna). Jest ich mniej niż tej pierwszej grupy, ale są :) I powiem Ci też, że cenię sobie blogosferę - tutaj obserwuję, wirtualnie poznaję dziewczyny z pasjami, które działają, robią coś więcej ponad normę, spełniają marzenia :) I cieszę się, że tacy ludzie są i jest ich więcej niż myślę :) Przepraszam za chaos wypowiedzi! Chciałam krótko i przez to chyba sama się zamotałam a i tak nie wyraziłam wszystkiego, co chciałam :) Pozdrawiam Cię ciepło i życzę Ci odnalezienia siebie w tym trudnym, niestety (zwłaszcza dla wrażliwców), świecie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana gaduło, odkrywam w Tobie bratnią duszę ;) :)))) Co do podcinania skrzydeł - też mam kogoś takiego w swoim otoczeniu, ale staram się dystansować i robić to, co mnie uszczęśliwia. I myślę podobnie jak Ty o blogosferze. To właśnie tutaj poznałam babeczki, które mojemu życiu dodały barw i wartości :) Żeby jeszcze do niektórych z nich bliżej było.. ;) Uściski!!

      Usuń
    2. Aaa, jak mi miło :) Uściski też przesyłam!:)

      Usuń
  9. Nie jesteś sama. Często czuję się podobnie. I podobnie jak Ty nie zgadzam się z wieloma zachowaniami innych osób. Cóż, na pocieszenie napiszę, że o ile nie mamy wpływu na czyny każdego napotkanego przez nas człowieka, o tyle mamy (całe szczęście) wpływ na emocje, jakie w nas ten człowiek wzbudzi. Zatem życzę Ci Kasiu dobrych emocji. :) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Warto bardziej skupić się na sobie i popracować nad własnym postrzeganiem.. Wszystkiego dobrego słońce :)

      Usuń
  10. Doskonale Cię rozumiem. Polecam książkę Anthony de Mello "Przebudzenie". Pozdrawiam.Marysia

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiem o czy mówisz i to jest ważne, ale nie wciągaj tego zła. Sama świata nie zmienisz. Ja już dawno postanowiłam, że będe miała tylko takich przyjaciół z którymi czuję się dobrze. Nie mam ochoty się napinać i już. Przeczytaj sobie fajną książkę, obejrzyj ulubiony film. Lub zajmij się tylko tym co lubisz, a odpowiedni ludzie znajdą się obok Ciebie. Trzymaj się!!! pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jadę na wieś, do ogrodu. Rany jak ja się cieszę, że go wreszcie mam.......... :)))) Pozdrawiam ciepło!!

      Usuń
  12. Kasiu mam tak samo, wiesz zresztą :( a będzie jeszcze gorzej, to młode pokolenie, masakra nie wyobrażam sobie ... Światem rządzi pieniądź i to co masz, a nie kim jesteś (i nie mówię tu o wykształceniu bo tu losy układają się różnie i czasem wybitni nie mają "papierka"). Zachowanie karygodne, ale to wina rodziców, niestety, jeśli my nie wyegzekwujemy, nie damy dobrego przykładu to młodzi ludzie nasiąkają tą "pozerką". Przykro ;( Nie łam się, Buziaki! Asia B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie łamię Asiu :) Słusznie napisałaś. Znam Twoje dzieci i wiesz co.. cieszę się, że są jeszcze tacy rodzice jak Wy ;) Uściski!!

      Usuń
  13. Czytam Twój tekst a jakbym czytała o sobie. Kilka lat temu, z dokładnie tych względów , o których piszesz, odcięłam się od grupy ludzi i poszłam własną drogą. Nie jest ona świetlana i co rusz znajduję na niej jakiś wielki kamień, ale za to odkryłam ,że kamienie można ominąć lub przeskoczyć a tą właśnie drogą, podążają ludzie myślący, współczujący, wrażliwi, z poczuciem humoru, które bardzo mi odpowiada. Oraz- jak piszesz- dla których najważniejszą rzeczą na świecie nie są pieniądze , samochód i wyjazd do Dubaju. Po
    dpisuję się pod Twoim wpisem w całej rozciągłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jest nas więcej. Nie znam Ciebie (chyba), ale czuję, jakbym dobrze znała. Idź dalej własną drogą, bo z Twojego wpisu bije radość :))

      Usuń
  14. a ja mam zasadę... nie oczekiwać nic od ludzi tylko dawać im to co najlepszego mogę...czasami taka postawa jest małym świadectwem i brak oczekiwań pomaga bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Chyba napisalas to co wiekszosc mysli. Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja mam 24 lata i czuję to samo. Serio. Nie lubię miasta, zakupów. Wczoraj spędziłam 3h w galerii (szukając sukienki na wesele) i wracałam do domu ze łzami w oczach. Zbyt dużo ludzi, zbyt głośno i tłoczno i ten obsesyjny konsumpcjonizm.. humor mi się poprawił dopiero jak zajechałam odebrać mleko od sąsiada na dzisiejsze sery. 😊 widać życie na wsi zmienia priotytety. ja im dłużej tu jestem tym bardziej że chcę żyć slow. No i niestety okazało się też że już nie mam tylu koleżanek co kiedyś , bo zwyczajnie nie mam o czym z nimi rozmawiać.. i szczerze tego nie żałuję. trzymajcie się wszystkie kobiety z innymi priorytetami. to nie my będziemy kiedyś tego żałować.:-)

    OdpowiedzUsuń
  17. Kasiu i ja też. Jestem wyobcowana, autystyczna, wyalienowana. Mam syna autystę i to w naturalny sposób wyłączyło nas w zasadzie z życia społecznego. Nie ma znajomych w postaci rodziców kolegów z klasy, nie ma rodziny, bo moja mieszka daleko, a rodzina męża wyparła problemy i odcięła się od nas. Jest bardzo trudne życie i działka, która dla mnie jest ucieczką od problemów. Choroba dziecka zmienia człowieka nieodwracalnie. We mnie wiele umarło. Wiem, że życie tu i teraz to to co mam i tylko w tym mogę szukać punktu zaczepienia. A ludzie pędzący sami nie wiedząc za czym są dla mnie jak z innej planety. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  18. Jak dobrze, że taka jesteś!!!

    OdpowiedzUsuń
  19. Głupio pisać że się zgadzam , aż serce się raduje , że ludzi podobnych tu tyle.....ale kiedyś ktoś powiedział " że dobra jest więcej na świecie niż zła" i tego się trzymam .. pozdrawiam
    Justyna

    OdpowiedzUsuń
  20. Jest taka baśń Andersena o ludziach i studni z "dziwną" wodą. Kto napił się tej wody stawał się właśnie taki jak piszesz. Wielu piło aby nie być wyalienowanym ale czy warto...Moje ostatnie odczucia i przemyślenia bardzo podobne niestety.Też najlepiej dogaduję się z ludźmi o wiele starszymi ode mnie- strach pomyśleć co będzie gdy ich zabraknie. Trzymaj się dobrego kursu i do przodu (przecież złu tylko o to chodzi aby zwątpić!). B.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Ci za poświęcony czas... :)

Udostępnij