Jako mała dziewczynka, pewnie jak wiele z Was moje drogie, marzyłam o tym, by kiedyś być Kobietą Idealną. Taką, która się pięknie maluje, ładnie ubiera, ale także jest niezależna, silna, pewna siebie i przebojowa. Chciałam być jak kobiety, które podziwiałam na ekranie starego telewizora w czerwonej obudowie. I.. chciałam być jak Mama.
Mama jako młoda kobieta taka właśnie była. Pomimo tego, że życie jej nie oszczędzało, zawsze była dla mnie wzorem. I nie mam tym razem na myśli jej postępowania czy zasad, które wyznawała. Myślę o czymś bardziej przyziemnym - że właśnie Ona była prawdziwą Kobietą.
Mama zawsze była dobrze ubrana. Sama szyła ubrania, sama je dobierała. Miała bzika na punkcie pięknych szpilek i torebek. Jako dyrektor przedszkola, a później nauczyciel, zawsze była elegancka. Pamiętam do dziś jej sukienki. Turkusową z cienkim paskiem w talii, beżową w pasy, malinową z kimonowym rękawem. Pamiętam jej kostiumy. Jej szpilki, szczególnie te turkusowe i złote, nosiłam z dumą przechadzając się pokracznie po domu.
Pamiętam jej zapach. Zapach perfum.. w szczególności Panią Walewską i Być Może..Paryż. Pamiętacie je..?? :) Ja na pamiątkę do dziś trzymam maleńki flakonik z zamkniętym w środku wspomnieniem.
Mama pachniała też szminką. Strasznie lubiłam zapach szminki. Dziś to jeden z ukochanych elementów moich kosmetyków do makijażu. Niezbyt często ich używam. Czasem po prostu jakąś kupuję tylko po to, by mieć. Jednak mam do nich słabość :)
Największym jednak skarbem była schowana w szufladzie szkatułka. W jej wnętrzu kryły się "malowidła". Były dla mnie...i pewnie dla mamy.. czymś niemalże magicznym. W czasach stanu wojennego i tuż po jego zakończeniu niełatwo było zdobyć wyjątkowe kosmetyki, od których dziś uginają się półki w drogeriach. Kiedyś każdy z nich był na wagę złota. I tak oto w magicznej szkatułce mieściły się trzy największe skarby: cienie do powiek przywiezione z Belgii, brokat w maleńkim woreczku i... błękitny cień do powiek, który miał barwę tak piękną, że nie spotkałam takiej dotychczas. Ten cień to był mój ulubiony maminy kosmetyk. Kiedy w wieku szkolnym szłam ba bal, przebrana za pannę młodą, tata zrobił mi makijaż. Użył Tego cienia, a ja czułam się jak księżniczka... Sentyment pozostał. Do dziś szukam tego idealnego błękitu. Nie do makijażu, bo do moich zielonych oczu błękit niekoniecznie pasuje.. ale po to, by mieć. By powrócić do wspomnień...
Mama jest dziś babcią, i choć nie zawsze ma już na to siły czy ochotę, nie zatraciła swojej kobiecej natury. Kitra gdzieś na dnie szuflady piękne apaszki czy korale. Strasznie to lubię ;)
Jako mała dziewczynka marzyłam jeszcze o jednym. O tym, by kiedyś, jak już będę dorosłą kobietą, móc nosić szpilki Barbie :) Tak!! Nie przepadam wprawdzie za tak słodkim stylem... ale To marzenie po prostu musiałam spełnić. I znalazłam. Nie zakładam ich zbyt często, ale kiedy już założę, sama się do siebie uśmiecham;) Kiedy pomyślę, jak bardzo kiedyś marzyłam... :)
Oto kochane moje mój kawałek Kobiecych Marzeń i kawałek mnie samej - czyli to, do czego dziś ja, już jako kobieta, matka, mam słabość ;)
Podzielcie się ze mną swoimi ukochanymi kobiecymi drobiazgami. A może i Wy macie podobne wspomnienia...?
:)
Kasiu,my kobiety chyba wszystkie tak mamy.Pamiętam,jak pod nieobecność mamy przebierałam się w Jej ciuchy ....i korale miała ich mnóstwo:) pozdrawiam Ania
OdpowiedzUsuńJa n rowniez pamietam zapachy zwiazane z kosmatykami z "tamtych czasow", chociazby zapach tuszu do rzes, ktory byl w pudeleczku i byl twardy jak kamien i trzeba go bylo potrakotowac kropla wody (lub czegos innego), zeby mozna sie bylo pomalowac. pamietam rowniez nizliczona ilosc biuzterii mojej mamy w niezliczonej ilosci pudeleczek. To chyba byla moja ulubiona zabawa-zagladac tam i ogladac bez konca...ja natomiast mam bzika na pukncie szpilek, uwielbiam chodzic w szpilkach i mam ich baaardzo duzo :-) pozdrawiam cieplutko i dziekuje za piekny post ;-)
OdpowiedzUsuńByć może dobrze pamiętam i Panią Walewską też moja Mam używała i tusz o którym pisze magda tez pamietam , moja siostra czasem moczyła go śliną ;p , kazda z nas chyba bawiła się mamina bizuteria i ubierala ciuchy i paradowała po domu
OdpowiedzUsuńPiękne wspomnienia... Fajne są takie mamine skarby... Ja sama uwielbiam gromadzić takie kobiece cudeńka. A teraz moja mała Księżniczka zakłada dorosłe pantofle, bransoletki i naszyjniki... :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPiękny post! :)
OdpowiedzUsuńJa pamiętam zapach szminki mojej mamy i jej kolor intensywnie czerwony:)Buziaki, Aga
OdpowiedzUsuń:) A teraz moja córka "porządkuje" moje kosmetyki i biżuterię :) tylko ciuchów nie mam tak fajnych jak moja mama... mimo tego, że moja mama młoda była w czasach szarych i biednych i deficytowych to jej szafa była kolorowsza i ładniejsza niż moja. Może dlatego, że sama musiała sobie wymyślić swój ciuch, zdobyć (bo wtedy się zdobywało, nie kupowało)materiał i uszyć...
OdpowiedzUsuńKochane moje, cieszę się, że i Wy macie piękne wspomnienia :) Mam nadzieję, że Dzień Kobiet upłynął Wam w miłej atmosferze.. ściskam mocno!!
OdpowiedzUsuńMoja mama zawsze miała piękny makijaż oczu, ma zresztą do teraz. Podglądałam ją namiętnie stojącą przed lustrem z cieniami, kredkami, tuszami...Teraz ja maluję oczy, a moje trzy córki podglądają. Cudownie jest by kobietą. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie. babidom.blogspot.com
OdpowiedzUsuńAsia
O taak. Być może… Paris mam jeszcze u siebie w szafie :) Kiedyś mama mi je dała, a ja na szczęście się ich nie pozbyłam. Są nowe, nieotwarte, bo tyle lat minęło, że aż się boję otworzyć flakonik :D Ale sentyment do samej buteleczki pozostał. Ja pracuję w silikony marcolla, więc nie mam zbyt wiele do czynienia z modą, ale również staram się zawsze elegancko wyglądać. Nie chodzę w szpilkach, bo strasznie mnie bolą stopy, ale za to chętnie założę jakieś botki czy baleriny. No i obowiązkowo jakieś stonowane, eleganckie kostiumy i dodatki.
OdpowiedzUsuńTo też było takie moje małe marzenie z dzieciństwa – być zawsze elegancką. W większość dni się udaje :) Pozdrawiam serdecznie!