Moja duma...
Zaledwie chwilę temu ubierałam śpiochy w misie, zasypywałam pupę pudrem i świergotałam nad przewijakiem, by umilić maluchowi chwilę ubierania...
Czas biegnie nieubłaganie. I pomimo tego, że czasem tęsknię do słodkiego zapachu niemowlęcia po kąpieli i rytuału smarowania oliwką, dumna jestem i szczęśliwa, że mam tak dużego skarbka. Ta duma rozpiera mnie za każdym razem, gdy usłyszę zdanie typu "to niesamowicie miłe mamo", gdy zwinnie kroi małymi rączkami pieczarki na tysiąc części, albo przynosi setny rysunek, na którym z pieczołowitością umieściła każdy nawet najdrobniejszy szczegół wiejskiej zagrody... Moja kochana perełka.
Ja, jako matka, znalazłam się w nowej sytuacji. Choć czasem jeszcze łapię się na tym, że mówię "kochanie, jak będziesz szła jutro do przedszkola..", powoli przyzwyczajam się do myśli, że mam w domu ucznia. Rano wstaję, szykuję kanapki, czeszę włoski, zaprowadzam do szkoły, potem odbieram, jemy obiad, myjemy rączki i zasiadamy do lekcji. Prozaiczne..ale..jakie nowe, jakie wielkie!! Za mną stoi tata ze łzą w oku (twardziel) i kwituje "rany, jestem z was taki dumny.." .Wielkie słowa. Dzięki nim urosłam o parę cm. Poważnie;)
Początek roku był dla nas bardzo przyjemny. Klasa fajna, pani wychowawczyni przesympatyczna i z bardzo dobrą opinią. Ludzie - rodzice robią dobre wrażenie. Szkoła ekologiczna, no i moja, bo w niej dawniej pracowałam, i pracowało mi się potwornie dobrze;) Kadra świetna, szacunek do rodzica (dziś tak istotny!), wychodzenie na przeciw potrzebom dziecka.. Jestem zadowolona, Julka również. Siedzi ten mój kujon w pierwszej ławce, ze swoją psiapsiółą z przedszkola. Jest dobrze:)
Dość już sentymentów, bo nawet gdy piszę, w nosie mi chlipie;)
Od kilku dni siedzimy w słoikach. Odnalazłam w tym mozolnym zajęciu mnóstwo przyjemności. I choć jeszcze kilka lat temu nie potrafiłam ugotować najprostszej zupy, dziś czuję się prawdziwą gospochą. Prawdziwną Kurą Domową. Jak zwał, tak zwał, mnie jest z tym dobrze!! Kroję, gotuję, kicham od zapachu octu, pakuję w słoiki i cieszę się na ich widok jak dziecko. Mój mąż też. Robimy przetwory-potwory śmiejąc się, wygłupiając, brudząc.. dzieląc się radością. Blat kuchenny ugina się pod ciężarem kolorów i aromatów.. Czasem potykam się o skrzynię z papryczkami, która jeszcze nie przebyła drogi do piwnicy..
Mam już paprykę z przepisu Agnieszki (dziękuję słońce), przeciery pomidorowe, musy malinowe, gruszki do jesienno-zimowych deserów...
Julka pomaga przy dekorowaniu i oznaczaniu słoiczków. Chętnie garnie się do tego rodzaju prac, co mnie cieszy, bo to dla mnie duża pomoc.
W tym roku przygotowałam sama etykietki na nakrętki.
Tu informacja dla osób zainteresowanych. Mogę wykonać etykietki na zamówienie - komplet okrągłych naklejek z dostosowanym opisem w cenie 8zł za 9 sztuk + koszt przesyłki/ ew. możliwy odbiór osobisty w Głogowie. Zainteresowane osoby proszę o kontakt mailowy: rustykalnydom@wp.pl
Etykietki takie o:
Poniżej aranżacja moich słoiczków ze słodkościami i z Darami Jesieni ;) które przywieźliśmy dziś od Ewy. Dziękuję kochana, jutrzejszy rosołek z warzywkami z Twojego ogródka będzie zapewne wyśmienity!!
Kochane moje. Teraz słowo do Was, tych, które mnie czytają. Nie wiem jak to ująć w słowa...ale napiszę co myślę.. cholernie mi przyjemnie czytać tak miłe słowa w mailach czy wpisach pod Candy. Być Waszym źródłem inspiracji to dla mnie największe wyróżnienie. A gdy czytam, że jestem czyjąś muzą..rany.. łza mi się kręci w oku. Nie wiem, czym zasłużyłam na takie słowa...ale bardzo, bardzo Wam Dziękuję:))))
Dziś życzę Wam miłej niedzieli. Przesyłam moc jesiennych, pożółkłych i złotych całusów!!