Zmęczona jestem przeokropnie. Wszystko za sprawą zakończenia roku szkolnego. Jedna uroczystość za drugą, wciąż trzeba coś załatwiać, o czymś pamiętać... .
Jutro zakończenie roku. Znów opuszczam gabinet, znów się żegnam. Nie jest mi łatwo.. :(
Uwielbiam po takich ciężkich dniach wracać do domu.
Jeszcze w drodze myslę, denerwuję się, przeżywam, czasem złoszczę. Ale otwieram drzwi..
zamykam...
i..
..wszystko znika.
Włączam ulubioną muzykę, siadam wygodnie na kanapie, chwytam ulubione czasopisma. Popijam cappucino. Troski znikają. Pojawia się spokój, cisza. Również we mnie.
Kocham za to mój Dom. Za to, że daje wytchnienie.
Jutro kolejny trudny dzień. Jestem za miękka, pewnie znów się "rozkleję"... ;)
Po powrocie do domu znajdę sobie jakieś miłe zajęcie, potem czeka mnie równie miłe spotkanie z sympatyczną osobą, której będę urządzać poddasze w poniemieckim domku...
Mimo mojej rozlazłości i -częstokroć -rozmazanego make'up'u myslę, że jutro będzie ok. Musi być ;))
