5 kwietnia 2020

Nowe Janioły i co tam u nas..

    Siedzimy w domu. W ciągu miesiąca wyszłam na moment ze trzy razy. Dziecię nie wychodziło wcale. Nie wiem, czy to coś da, ale jeśli trzeba - nie ma zmiłuj się. Czuję się jak człek pierwotny - nie robię makijażu, nie układam włosów, nie stroję się. Ale dobrze mi z tym. Z okien domu tylko obserwuję, jak przyroda budzi się do życia. Jak świat budzi się na nowo..

   Znielubiłam ostatnio komputer. Musiałam zrobić sobie mały reset.
Przyszło mi pracować zdalnie, a mojemu dziecięciu zdalnie się uczyć. Cośmy przez to nerwów zjadły, to tylko my wiemy ;) Jak na złość w minionych tygodniach szwankował nam też internet. Cudnie. Pracowałam więc tyle, ile musiałam, rezygnując ze wszystkiego innego, co wymagało włączenia komputera. Było mi to potrzebne, zdecydowanie.

☆☆

   Po renowacji podłogi w holu wreszcie mogłam odgruzować pracownię. Postanowiłam wyprzedać wszystko, co nie jest mi potrzebne, bądź nie pasuje do nowych wnętrz. Wcześniej chciałam trzymać rzeczy, by w przyszłości urządzić nimi domek na wsi, ale teraz już wiem, że to nie ma najmniejszego sensu. Nasze plany zmieniają się jak w kalejdoskopie. Dom mieliśmy przebudowywać od razu, ale kupiliśmy większe mieszkanie i chałupka nadal straszy azbestem. Uznałam, że nie będę niczego planować, przechowywać, tylko będę żyć Tu i Teraz. Jak wyremontujemy chatkę, kupię nowe (stare) meble. Tak będzie lepiej, a już na pewno rozsądniej ;)
Odsprzedałam już kilka mebelków, które czekają, aż sytuacja się uspokoi i właściciele będą je mogli odebrać. Na sprzedaż mam jeszcze kilka, pokazuję więc, bo może ktoś z Was byłby zainteresowany (rustykalnydom@wp.pl):



duży lampion: 160zł 


lustro prowansalskie: 300zł





   Niedawno zmalowały mi się dwa nowe Janioły. Ten poniżej, w kolorystyce jesiennej, jest jeszcze dostępny. (długość - ok 42cm, grubość deski 1,8cm).


















    W miniony weekend udało się nam wreszcie pomalować podłogę w holu. Wykończyłam ją lakierem wodnym, by szybko wyschła i żeby w miarę szybko pozbyć się uciążliwego zapachu. Przyznam, że Altax dał radę. Już po godzinie deska była na tyle sucha, by przejść po niej w skarpetkach, co było niezmiernie istotne biorąc pod uwagę to, jak działa podświadomość. Gdy tylko w głowie koduje się informacja, że nie można przez jakiś czas chodzić do toalety, od razu odczuwa się potrzebę skorzystania :D 
Jeśli chodzi o kolor, najpierw pomalowałam deski jedną warstwą złotego dębu. Gryzł się jednak z charakterem ścian, więc położyłam jeszcze dwie warstwy palisandru. I teraz jest naprawdę w porządku. Na zdjęciu widać, jakby na podłodze były plamy, ale to efekt robienia zdjęcia telefonem. W rzeczywistości powierzchnia jest jednolita i ma przyjemne, satynowe wykończenie.
Cieszę się bardzo, że zdecydowaliśmy się odsłonić deski i odnowić je. Mają ponad sto lat, ale są w bardzo dobrym stanie. Planujemy - nie nie, wrrrrróć!! - nie planujemy, kiedyś może odsłonimy resztę desek - w salonie, gabinecie, pracowni i sypialni. Czas pokaże ;)
   Bardzo długo zastanawiałam się jaki mebel postawić w holu. Miałam różne pomysły, które z czasem okazywały się nietrafione bądź niemożliwe do zrealizowania ze względów technicznych. 
W końcu zdecydowałam się na szafki z Ikeły (:) ), na które będę musiała dłuuugo poczekać. Ale nic to, trzeba to trzeba. Zamówiłam też nowe kinkiety. Te obecne przeniosę do domku na wsi. 
Na szafkach chcę postawić duże obrazy i grafiki..







Trzymajcie się ciepło i zdrowo!! :*

2 komentarze:

  1. Już teraz jest pięknie! Super Kasiu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzień dobry :) Zapraszam serdecznie do obserwowania mojego bloga.https://pracowniasielskachata.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Ci za poświęcony czas... :)

Udostępnij