6 grudnia 2018

Łazi mi coś po domu

Budzę się rano. Panuje jeszcze półmrok. Idę do kuchni odpalić ekspres.
Nagle pod stopami widzę, choć ledwie widzę, jakąś czarną plamę wielkości dwóch centymetrów. "Kurde, pająk. Ten gruby. Wieczorem wietrzyłam dom, musiał wleźć" (pająki nie wchodzą, one włażą i nie chodzą, lecz łażą, dla ścisłości). Mam dreszcze. Nie lubię paskudztwa. Niestety, w naszej kamienicy często o tej porze dość spore egzemplarze pojawiają się na ścianach elewacji, a przy nadarzającej się okazji włażą do domu.
Muszę go szybko załatwić, bo jak mi wlezie w niedostępny kąt, to pozamiatane.
Dodam, bohatera domu nie ma w domu. Muszę sama. Dziecko nie wypada prosić... chociaż..... nie, jednak nie wypada.
Myślę, co mam pod ręką. Ciemno jest trochę, ale widzę ściereczkę. Nie, nie dotknę jej potem przecież. Poduszki szkoda, ketchup ma za małą średnicę nakrętki, na pewno nie trafię.
W końcu muszę to przyznać. Muszę papciem. Włos mi się jeży, bo widzę, mimo półmroku, że to jeden z tych włochatych.
Kurka, nie trafię. Muszę zapalić światło, żeby widzieć - jeśli mi zwieje - dokąd zwieje.
Po chwili dociera do mnie, że nie chcę widzieć. Nie zapalę światła. Zrobię to w półmroku.
Mam dreszcze. W głowie świta myśl, że na bank, na milion procent, gdy mój klapek dotknie tego tałatajstwa, to zanim zdążę to zdeptać, wlezie mi na stopę, a później ekspresowym tempem wbiegnie prosto na szyję.
Ale.. zbieram się w sobie.Myślę: są na świecie gorsze rzeczy, bieda, wojny, katastrofy. Trrrrach..!!!
Rany, trafiłam!!!!! Jestem z siebie dumna!!!!! Nie że trafiłam, ale że dałam radę. Jest jest jest!!!!!! Pochwalę się Radkowi, jaka jestem odważna. Też będzie dumny.
Zapalam światło.
Zabiłam lawendę.

15 komentarzy:

  1. Dawno nie byłam w takich emocjach. Najpierw jakiś horror z pająkiem w tle, a potem salwa śmiechu. Dobre Kasiu. Dobre!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)))) Cieszę się, że się uśmiechnęłaś :) Pozdrawiam ciepło!!

      Usuń
  2. Dawno tak się nie śmiałam:)))))))))))
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zabawne😀,całkiem jak ja- też nie cierpię pająków, z cienkimi dam sobie radę, ale te czarne to już inna bajka. A tak poważniej- cudnie piszesz i uwielbiam Ciebie czytać- zawsze😊. Magicznego grudnia i cudnych Świąt życzę. Twoja wierna czytelniczka- Anita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Te czarne"...hahahhahaha ;) Witaj w klubie :D
      Anitko, wzruszyłaś mnie, dziękuję Ci za to :* Tobie również życzę wspaniałych chwil..

      Usuń
  4. hahahaha takie to nocne dylematy/strachy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak.... Nie jestem pewna, czy nadal lubię lawendę... :P

      Usuń
  5. To jest najciekawsze , trzymające w napięciu opowiadanie / felieton/ jakie od dłuższego czasu czytałam 1!Świetne ! Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marto... :))))))))))))))))))))))))))))))) Tak się uśmiecham!!DZIĘKI :D

      Usuń
  6. Ja ostatnio zabiłam takie dwa. Pająki najprawdziwsze. Tyle,że były w ruchu,a ja akurat czytałam książkę
    więc miałam broń w ręku. Niby się pająków nie boję,ale te były wyjątkowo wielkie i paskudne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem z Ciebie dumna :D Ale książka nie ucierpiała?? :)

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Ci za poświęcony czas... :)

Udostępnij