29 września 2014

5 LAT MINĘŁO...

   ..................................... :)))))
To dla mnie bardzo wzruszające;)
Nie wiem nawet kiedy ten czas minął....

Blog stał się częścią mojego życia.
Dziś nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez niego, Bez Was - moich czytelników. 
W świecie realnym niewielu mam przyjaciół ... bo jakoś tak z czasem tajemniczo się wykruszyli.. ;)
Za to Wasza obecność rekompensuje mi to w stu procentach  !!

   Kiedy podjęłam decyzję o założeniu bloga, myślałam, że będę pokazywać swoją twórczość, pomysły. Nie wiedziałam, że tak pokocham pisanie i kontakt z czytelnikiem:) Na początku blog był bardzo skromny, zdjęcia zwyczajne. Latami starałam się go jednak urozmaicać, rozwijać. Zaczęłam pisać o swoim życiu, o wychowaniu, o troskach i radościach. Wy zaś staliście się dla mnie bardzo bliscy. Czytacie regularnie, zatem zawsze wiecie, co się u mnie aktualnie dzieje... komentujecie posty, czemu poświęcacie swój cenny czas, piszecie maile, oceniacie i doceniacie....czasem niesiecie tak ważne dla mnie pocieszenie... A ja.. za każdym razem gdy dzieje się coś złego.. wiem, że mam Was.. że doceniacie to, co robię:)

   Napisałam już ponad 400 Postów ... UWIERZYCIE .. ?? !! :)))
Będę pisać nadal, będę się rozwijać. Bo baaardzo to KOCHAM !!!! 
:)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))








Ci, którzy czytają mnie od początku istnienia bloga, zapewne pamiętają mój pierwszy baner....... ;)))






Och... miło tak powspominać...
Mam nadzieję, że pozostaniecie ze mną jeszcze przez długi czas...:)))
Ślę Wam mocne rocznicowe uściski!!!!!!!!!!!


25 września 2014

CC czyli czeskie cudo


   Wróciłam z nową energią.
Bardzo, bardzo Wam kochani dziękuję za piękne życzenia urodzinowe!!!!!:)) Jesteście cudowni!!
To były naprawdę fantastyczne urodziny !! Miniony weekend spędziliśmy w górach, w Szklarskiej, na wyjeździe organizowanym przez ZZ z pracy Radka. Wyszalałam się na balu, którego tematem przewodnim było wojsko;) Nawet furażerkę sobie sama uszyłam, ze starych spodni Julki i filcu;)) Jak zechcecie, to Wam ją pokażę:)


   Miałam okazję pochodzić po górkach. Będąc po Stronie czeskiej zachachmęciłam niewielkich rozmiarów szyszkę. Schowałam ja na dno kieszeni bluzy, aby zachować na pamiątkę choć odrobinę obłędnego świerkowego zapachu. Niestety, kilka dni później moja czeska szyszka się wyprała i teraz pachnie jedynie płynem do płukania tkanin.......:/

   Pozostając w temacie Czech...
Jakiś czas temu sprawiłam sobie przyjemność w postaci prawdziwego, kryształowego żyrandola. Oczywiście pochodzącego z Czech. Nie raz mijając wystawy z kryształowymi lampami wzdychałam ciężko... jednak wiedziałam, że kiedyś taki żyrandol zawiśnie w moim domu:)
Żyrandol wisi chwilowo w pokoju dziennym, ale za jakiś czas zawiśnie w pokoju Julki.

   Decydując się na zakup przeszukałam kilka stron sklepowych. Idealny żyrandol znalazłam tu:
 ArtCrystal Tomes (www.artcrystal.cz), może ktoś z was akurat szuka czegoś w ten deseń.
Trochę bałam się kupować kota w worku, bo co innego kupić coś, czego można dotknąć, co innego zaś kupować w ciemno i w nadziei, że kryształ okaże się prawdziwy;)
Zakup jednak zadowolił mnie stuprocentowo. Lampa zapakowana była tak, że nie sposób jej chyba uszkodzić podczas transportu. Zapakowano ją w dwa świetnie odizolowane kartony, a każdy element lampy, każdy łąńcuszek z kryształami, zapakowany był osobno. Trzeba było się pobawić w składanie, które jest dość łatwe. Ja wprawdzie miałam moment zawahania...ale w końcu jestem blondynką, więc mnie trzeba wybaczyć;))
   Bardzo ucieszyło mnie to, że do montażu żyrandola dołączono białe rękawiczki:)) Tak więc złożyłam lampę nie odciskając na kryształach paluchów. Co do samych kryształków - są przecudne!! Prawdziwe, ciężkie, pięknie cięte. Już na pierwszy rzut oka widać tu Jakość.
No, a że jak większość kobiet jestem gadżeciarą, którą cieszą drobnostki, bardzo spodobał mi się załączony do przesyłki bilecik w woreczku - ze sklepową ulotką, kryształem do zawieszenia i maleńkim ołóweczkiem z kryształkiem na końcu;)))

   Dosyć już tych moich ochów i achów... zobaczcie sami jakie cudeńko... Wybaczcie mi proszę ilość zdjęć, ale to dlatego, że cieszę się jak dziecko...... ;)))









































   Cieszę się, że wróciłam już z wojaży, bo mam Wam tyle do pokazania...!!
Ślę słodkie buziaki...słodkie..bo przed chwilą kosztowałam malin z tegorocznej nalewki;)
Do zobaczenia!!

18 września 2014

Post urodzinowy

   Tak tak, znów się postarzałam;))) Dziś stuknęło mi piękne i okrągluchne 32;) 
Lubię być coraz starsza. Wraz z upływem lat zmienia się mój sposób patrzenia na świat i ludzi, nabieram większego dystansu. 
   Za mną bardzo pracowity tydzień. Kiedy kilka dni temu poszłam na pięterko (czyli do mojej kochanej sąsiadki) i opowiedziałam Justynie o tym, co zdążyłam zrobić w ciągu czterech godzin, gdy moja rodzinka była na basenie, Justyna uśmiechnęła i skwitowała: "No, dalej, pokaż tę pelerynę superbohatera" ;)) No tak, faktycznie zużyłam w tym tygodniu cale pokłady energii ...;)
 Dziś nadeszła pora..myślę..zasłużonego odpoczynku. 

Życzę Wam pogodnego weekendu !!
:)














11 września 2014

Annie Sloan i o planowanych zmianach

   Kilka dni temu nasze mamy wybrały się razem na grzyby. W lesie spędziły pięć godzin i jeszcze przed południem przywiozły do domu dwa wiaderka pięknych skarbów. Nam podrzuciły pokaźnych rozmiarów kanie, które usmażyłam w jajku i bułeczce. Teściowa suszy grzyby w suszarce. Partiami produkuje rozmaite przetwory - powidła, śliwki i gruszki w occie, jabłka do ciast. Co kilka dni podrzuca nam coś nowego. Moja mama zaś widząc, że mamy teraz dużo zajęć, codziennie gotuje nam obiadki i przynosi je nam do domu. Kochane nasze mamy... co byśmy bez nich zrobili..??:))))

   Ja planuję zmiany. Tym razem jednak nie w mieszkaniu (choć...wiecie.. to stan chwilowy;)) lecz na blogu. Zamierzam go już niedługo wzbogacić o dwie nowe kategorie, z których jedna to będzie "Dziecko", czyli pisać będę o wychowaniu. Jestem z wykształcenia pedagogiem, więc pojęcie jakieś mam, a może i komuś w czymś pomogę, może podsunę wskazówki... Mam nadzieję, że na tym skorzystacie:) Posty pojawiać się będą co kilka dni, a każdy z nich przed publikacją kolejnego lądować będzie pod stroną danej kategorii. Och, zagmatwane to, ale jak już wejdziemy w ten wir, na pewno będziecie wiedzieli gdzie szukać określonych postów;)


   Dziś planuję malować. Od kilku dni eksperymentuję z nowymi produktami. Skusiłam się na farby Annie Sloan. I choć nie należą do najtańszych, już wiem, że będę nimi malować:) Jestem nimi zachwycona!! Pomalowałam już krzesło Julki. Każdy krok procesu malowania mnie zaskakuje. Jestem oczarowana i absolutnie zakochana. W sposobie malowania, efektach i kolorystyce farb.
Na razie maluję kremem, ale planuję niedługo zamówić inne kolory. Och, już nie mogę się doczekać...!!
:)))



Farby kupione w sklepie patynowy.pl - szczerze polecam!!



   Czy i Wy... kolokwialnie mówiąc... siedzicie teraz w słoikach..? 
Piszcie, a ja Was mocno ściskam i uciekam do swoich zajęć!!
:)



 

8 września 2014

Wyniki Konkursu LETNI BUKIET

Kochani!! Nadszedł czas ogłoszenia wyników Konkursu LETNI BUKIET.

Jeszcze raz w imieniu swoim i sponsorów konkursu
(Bike Belle - sklep z uroczymi akcesoriami rowerowymi i Tkaniny.net - sklep z bogatą ofertą tkanin)
 bardzo dziękuję wszystkim osobom, 
które wzięły w nim udział:)
Dziękujemy za Wasze zaangażowanie i pomysły!!

Oceniając bukiety przede wszystkim brałam pod uwagę estetykę ich wykonania. Najwyżej oceniłam bukiety letnie, które po zabraniu wszelkich ozdób i dekoracji użytych w aranżacji, byłyby pięknem samym w sobie i wyglądałyby dobrze nawet w plastikowym kubku:)

Postanowiłam dodatkowo wyróżnić jedną osobę, do której powędruje nagroda pocieszenia:)

Nie przedłużając... 



 Do Eweliny pojadą: dzwonek Bike Belle Mellow Yellow, dekor kwiatowy, słoik z sercem, kupon na zakup tkanin (tkaniny.net) i mały upominek-niespodzianka




 Do Iwony pojadą: dzwonek Bike Belle Lawenda, dekor kwiatowy Fioletowy Bukiet, kupon na zakup tkanin (tkaniny.net), koszyk na pieczywo i mały upominek-niespodzianka






Do Iwony pojedzie: kupon na zakup tkanin (tkaniny.net) oraz mały upominek-niespodzianka


Serdecznie gratuluję zwyciężczyniom:)))
i raz jeszcze dziękuję za wspólną zabawę!!



 

7 września 2014

Jak kłaść płytki z cegły

   Cieszę się ogromnie, że mój ceglany post spotkał się z tak dużym zainteresowaniem.
Jako że wiele osób pytało mnie o sprawy techniczne, postanowiłam na gorąco napisać post z instrukcją klejenia ceglanych płytek.

Tym, którzy nie czytali poprzedniego posta wyjaśnię, że chodzi tu o ozdobienie ściany starą cegłą rozbiórkową, pociętą na płytki.

Najpierw pokażę, jak ściana wygląda w chwili obecnej (na dole ściany jeszcze mokra zaprawa):





Na początku o tym, co będzie niezbędne podczas prac:
- klej do płytek
- kielnia, z brzegiem płaskim i zębatym
- poziomica
- szpachelka (użyłam takiej o szerokości 6cm)
- gąbka do mycia naczyń (może być potrzebnych kilka sztuk)
- grunt


Wszystkie prace wykonaliśmy sami z mężem. Ja sama uzupełniałam fugi, tak więc poznacie tu metodę wykończenia, którą zastosować mogą Babeczki;)


Na początek najważniejsze: kupno dobrego kleju.
Płytki z cegły są ciężkie. Dlatego zalecamy kupienie mocnego i szybko wiążącego kleju, najlepiej do gresu. My zastosowaliśmy klej do gresu i kamienia. A co najważniejsze, w instrukcji wypisanej na opakowaniu zamieszczono informację, że płytki można kłaść OD GÓRY, co było dla nas istotne, bo chcieliśmy uniknąć cięcia cegieł i przyklejania wąskich pasków przy suficie (mało estetyczne).

To nasz klej, który polecamy w 100% (cena u nas: za worek nie całe 30zł, starczył na wyklejenie i wykończenie obu ścianek):





   Przyklejamy cegły:

Oczywistą sprawą jest to, że płytki należy przyklejać na czystą ścianę. My swojej nie gruntowaliśmy, bo była wcześniej malowana farbą matową, jednak jeśli macie ściany malowane lateksem, wówczas lepiej zagruntujcie ją, klej będzie miał lepszą przyczepność.

Cegły-połówki Radek sam docinał kątówką z piłą diamentową. Wcale się nie szczerbiły, ani nie łamały.

Klejenie zaczęliśmy faktycznie od góry. I pomimo ciężkości cegły nic a nic nie zjeżdżały.
Radek rozrobił klej zgodnie z instrukcją (z wodą), po czym nałożył go kielnią na szerokość dwóch rzędów płytek. Klej nakładał TYLKO na ścianę, na płytki nie. Przejechał po kleju zębatym brzegiem kielni. Później odczekaliśmy jakieś 10-15 minut. I zaczął przyklejać płytki. Przyłożył, docisnął, zrobił odstęp i kleił następną. Nie używaliśmy żadnych krzyżyków do robienia odstępów ani poziomicy, bo... ja od urodzenia mam zainstalowaną  wzrokową poziomicę laserową;))) i tego nie potrzebowaliśmy. Dodam, że celowo co jakiś czas robiliśmy większą przerwę w rzędach cegieł, by uzyskać jak najbardziej naturalny efekt. Wszak ściana ma imitować ścianę starą, a dawniej nikt nie budował pod linijkę;)
Następny rząd cegieł kleiliśmy już sposobem: czasem zdarza się, że płytka lekko zjeżdża. Dlatego najpierw trzeba ją przykleić tuż pod płytką powyższą (żeby się stykały), a potem przyciskając zjechać w dół na daną odległość. Klej zsunie się z płytką i będzie ją podtrzymywał.

Po przyklejeniu wszystkich płytek można od razu przystąpić do uzupełniania fug.
Ja użyłam do tego tego samego kleju.


Na kielnię nałożyłam klej szpachelką. Potem zeskrobywałam klej z brzegu kielni, tak, aby na końcu szpachelki mieć jego niewielką ilość...





Szpachelkę wkładałam w dziurę pomiędzy płytkami i delikatnie ją wycierałam o brzeg cegły, zostawiając klej w fudze...





Tak to wyglądało po nałożeniu kleju:



Po nałożeniu kleju w dwóch rzędach fug przystępowałam do ich wygładzania. Przygotowałam sobie miseczkę z wodą i zwykły najtańszy mały czyścik do mycia naczyń. Moczyłam gąbkę w wodzie, wyciskałam i gładką stroną przecierałam lekko klej. Chciałam utworzyć lekkie wgłębienia, by ściana wyglądała faktycznie na starą ( kiedy obija się tynk ze starej, ceglanej ściany, zwykle fugi są nieco wklęsłe)...



 

Po przetarciu wszystkich świeżo zrobionych fug ponownie płukałam gąbkę i czyściłam nią brzegi cegieł...




Po uzupełnieniu wszystkich fug jeszcze raz dokładnie umyłam cegły miękką gąbką.
Następnego dnia po wyschnięciu kleju całą ścianę zagruntowałam.

Po ukończeniu ścianki okazało się, że zostało nam trochę cegiełek. Postanowiliśmy je wykorzystać. Oboje wpadliśmy jednomyślnie na pomysł, by stworzyć coś na wzór starego komina.

Pamiętacie sztukaterię i deskę, które zdobiły ten kawałek naszej ściany..? Jeśli nie, cofnijcie się do poprzednich postów.
Teraz ta część ściany wygląda tak (zdjęcie wykonane jeszcze przed wykończeniem)...



Jeśli macie jeszcze jakieś pytania, służę pomocą. Piszcie w komentarzach i mailach.


Życzę Wam sympatycznej niedzieli:)))


4 września 2014

Stara cegła w domu

  Nie mogę jeszcze pokazać zdjęć efektów prac remontowych w pokoju dziennym, ponieważ nadarzyła nam się okazja zrobienia tego, co planowaliśmy już dawno, a czego bardzo się baliśmy.

To, że lubię wnętrza ciepłe, już wiecie. To, że lubię łączyć style i nie boję się eksperymentów również;) 

   Jakoś tak ostatnio chodzą mi po głowie dodatki i aranżacje w stylu rustic + loft. Nie wiem, skąd to... bo w zasadzie nic konkretnego mnie nie zainspirowało. Coraz częściej podczas przeglądania zdjęć wnętrz w internecie mój wzrok zatrzymuje się na tych surowych, zimnych, industrialnych, przełamanych ciepłymi i przytulnymi dodatkami. Bardzo lubię połączenia cegły (koniecznie starej!!), loftowych lamp i rustykalnych mebli, skrzyń, poduch, glinianych dzbanków itp. No właśnie...i ta cegła... prześladuje mnie już od dawna. Kto zna mój blog od podszewki wie, że mam do niej słabość. Dlatego powstał nasz portal kominkowy. Kominek strasznie lubię, zresztą nie tylko ja;) Ale zawsze podobały nam się ceglane ściany. 
   Kiedy kupowaliśmy mieszkanie cieszyłam się, że niby w kamienicy, ale nowej, wszystko jest tu wykonane pod linijkę, ściany proste, a ich łączenia z sufitem zgrane w niemalże idealnej linii. Żałowałam jedynie, że ściany zbudowano z dużej cegły... bo gdyby to była zwykła, mała cegiełka, obskrobałabym zaraz jakiś kawał ściany. Ściana ceglana zawsze była naszym małym mieszkaniowym marzeniem;)
   Na rynku zaczęły się pojawiać różnej maści "oklejacze ścian". Począwszy od piaskowców, po płytki imitujące cegłę, później płytki imitujące starą cegłę, płytki elastyczne... O piaskowcu nie było mowy, choć... pięknie ociepla wnętrze. Nie nasz gust po prostu. Pojawił się nawet pomysł, że może byśmy zburzyli naszą ściankę metrową, oddzielającą aneks, i wybudowali nową..ale.. na niej wiszą kuchenne szafki w zabudowie, którą trzeba by składać od nowa... a poza tym nie mielibyśmy pewności, że udałoby nam się postawić ścianę dokładnie taką, jaka jest teraz... . Imitacje cegieł sprzedawane w marketach... cóż, dla mnie to nie było to... .
   Jakieś kilkanaście miesięcy temu buszując za ceramiką na jednym z portali sprzedażowych natknęłam się na ogłoszenie w stylu "Stara cegła rozbiórkowa - udekoruj swoją ścianę". Hmmm.... Zapaliła mi się lampka z napisem: uważaj, ciekawe... ale że jak?? Starą cegłą okleić ścianę??? Weszłam w ogłoszenie, poczytałam. I zrozumiałam. Ktoś bierze starą cegłę ze stodoły, tnie w plastry i sprzedaje do oklejania ścian. GENIALNE!! I zero udawania. Cegła najprawdziwniejsza z prawdziwnych i to naturalnie stara;)))
Wiedzieliśmy już, że to jest to. Jednak, jak to czasem bywa... droga od pomysłu do realizacji była nieco długa. Najpierw rozchodziło się o koszt, bo cena była jeszcze dość wysoka. Później w pokoju stanął kredens, więc ściana już tak nie straszyła golizną. Ale kiedy kredens się wyprowadził, znów zrobiło się pustawo... a już gdy przyjechał nasz nowy narożnik, pomyślałam, że na ścianie z cegły prezentowałby się fantastycznie. Kiedy w końcu podjęliśmy decyzję..? Gdy odczuliśmy potrzebę powieszenia gdzieś kinkietu. Owszem, dawniej wisiał i nawet świecił;) lecz wzdłuż ściany dyndał kabel, a ja na dyndające i sterczące kable mam alergię. Teraz, przy okazji remontu, postanowiliśmy "za jednym zamachem i jednym brudem" wykuć dziurę pod lampę. Najdogodniejszym miejscem wydała się metrowa ścianka. I wówczas zdecydowaliśmy, że spróbujemy tej cegły. 
   Przebuszowałam internet w poszukiwaniu ciekawych cegieł. I znalazłam. To, co nam najbardziej odpowiadało, znaleźliśmy na stronie www.staryszyk.pl. Zamówiliśmy cegłę klasyczną, licówkę. Możecie ją zobaczyć TUTAJ. Panowie przycinają cegły pięknie i baaardzo precyzyjnie. Do wyboru miałam cegłę większą i mniejszą, wybrałam tę drugą. 
Całkiem niedawno skończyliśmy przyklejać, jutro będę robić fugi. I powiem Wam...że już jest fajnie..... :)))
Gdybyście byli zainteresowani szczegółami technicznymi, mogę napisać osobny post z informacją jak i czym kleić.

O, a tak wygląda nasza cegiełka...






Kinkiet gotowy, kabelek schowany w ścianie. Myślę, że będzie OK;) I myślę, że pokój z taką ścianę nie będzie wymagał wielu dekoracji, bo ściana jest ozdobą samą w sobie. Może wkomponuję gdzieś jeszcze starą dechę... cóż, pomysły rodzą mi się znienacka, więc...;))

O, a przeglądając dziś swoje zdjęcia pomyślałam, że poniższe doniczki idealnie wpasowałyby się w takie surowo-rustykalne wnętrze... ;))






Pozdrawiam Was pracowicie i w przyjemnym zmęczeniu...!! 
:)

2 września 2014

Słów kilka o konkursie i wysyłkach w Rustykalnym

   Kochani jesteście:))) Naprawdę!! Bardzo Wam dziękuję...


Na początku chciałabym nawiązać do dwóch blogowych komentarzy, które zauważyłam dopiero dziś rano.
1. Odpowiadając na pytanie czytelniczki z bloga Łut Szczęścia: krzesełko jest stare, na początku było w kolorze ecru i zaczęło mi rdzewieć, więc pomalowałam farbą w spray'u w kolorze fuksji
2. Dziękuję za miły komentarz miłej balkonowej "zaglądaczki z dołu" - jestem ciekawa, czy jest Pani może moją sąsiadką...?? :))


   Konkurs LETNI BUKIET  został zamknięty. Bardzo, ale to bardzo dziękuję tym, którzy wzięli w nim udział. Jesteście niesamowite!! Otrzymałam naprawdę piękne zdjęcia letnich bukietów, fantazyjnych i bardzo naturalnych, kolorowych i w stonowanej kolorystyce... Jednym słowem jestem ogromnie wdzięczna za Wasz wysiłek, kreatywność, pracę, za to, że chciało Wam się włożyć w to swoje serca, bo to widać na każdym ze zdjęć:))
Niektóre z Was nadesłały fotografie tuż po ogłoszeniu Konkursu, inne - które działają tak jak ja - zrobiły to niemalże w ostatniej chwili;))) Jeszcze raz dziękuję!!

   Teraz czeka mnie nie lada zadanie, bo wyłonić najlepsze bukiety będzie naprawdę niełatwo:)
Pomimo, że sama jestem osobą oceniającą, trzymam za Was kciuki, a wyniki zostaną ogłoszone na blogu w dniu 8 września.


   Odchodząc od tematu konkursowego..
Dziś Rustykalny Dom wysłał kolejną paczkę. Tym razem jednak nieco inną niż dotychczas. Od dziś zamówienia pakowane będą ładniej, bardziej elegancko i baaardzo pachnąco;)) Ci, którzy składali zamówienia jakiś czas temu, otrzymali wraz z produktami skrawki prasy codziennej tudzież gazetek reklamowych;)  ale cóż... każdy sklep ma swoje początki i małymi kroczkami do wszystkiego dochodzi. Tak więc mam nadzieję, że dotychczasowi klienci wybaczą:)) (och, jak ja się teraz do Was ładnie uśmiecham!!) a ja zapewniam, że następne zamówienia już będą przyjemniejsze...

O, tu mały skrawek paki, która dziś poleciała do Pani Zofii...



... i...;)




   A tak poza tym, co u mnie..? Hmm... Zaczął się nam rok szkolny. Piszę "nam", bo wprawdzie do szkoły uczęszcza Julka, ale szkołą na początku roku żyjemy wszyscy. Jula rozpoczęła drugą klasę. Szczerze nie mogła się doczekać rozpoczęcia.. oby jej to nie przeszło;)
Lubię te nasze przygotowania. Robienie przedszkolnych porządków w ubraniach, szafkach... O, a propos ubrań, to mój portfel znacznie schudł, gdy się okazało, że małej trzeba wymienić niemalże całą garderobę:/ Julka rośnie nam ostatnio jak na drożdżach, a ciuchy, w których chodziła w ostatnich dniach roku szkolnego (czyli w zasadzie nie tak dawno!!) są już zdrowo za małe... no, chyba że dziecko reflektuje rybaczki i rękawy 3/4;), moja Julka raczej nie. Ona musi mieć wszystko perfekt - rękawy bluzki muszą być idealnie równe i sięgać nadgarstka, nogawki spodni akuratnie dopasowane, absolutnie nie mogą być choćby centymetr za krótkie. Trzeba było kupić trochę ubrań, tak więc chodzenie po sklepach zajęło nam naprawdę kawał czasu. Ale to było akurat przyjemne. Gorzej już z kupowaniem zeszytów i Okładek. Matko, ile ja stoisk zeszłam, żeby dopasować okładki...!!!!!  Okazało się, że wszystkie półki z okładkami w większych sklepach są jednym wielkim misz-maszem i bajzlem. Nie dość, że porozwalane (swoją drogą, zawsze drażnią mnie ludzie robiący bałagan w marketach... czasem coś wyleją bądź wysypią i idą dalej... czasem odłożą majonez na półkę z płynami do płukania tkanin... a nierzadko coś im spadnie bądź poleci na półce z efektem domina, i rozglądają się tylko z minami pod tytułem: "cholender, widział ktoś??" ), to jeszcze okładki są przeźroczyste, więc dwoi się to i troi w oczach po godzinie szperania... Och... jak ja się cieszę, że ten epizod  mam już za sobą. Powiem Wam jeszcze, że do kasy po żmudnym i dłuuugim okładkowym buszowaniu szłam z dziką satysfakcją... brrrr... ;))
   Pierwszy szkolny dzień upłynął nam bardzo przyjemnie. Na dworze szalała ulewa, tak więc Julka wyruszyła w płaszczu przeciwdeszczowym i ze swoim ulubionym różowym parasolem;), za to gdy wróciła, zjedliśmy wspólnie śniadanie, wypiliśmy ciepłą herbatę i spędziliśmy miło czas na wysłuchiwaniu wrażeń z powrotu Julki do szkoły...
   No i zaczęło się odrabianie lekcji, obowiązki, wróciły zasady sprzed wakacji - czyli granie na komputerze tylko w weekendy. Julce pewnie zajmie trochę czasu przestawienie się na nowy tryb;) (dziś na przykład wychodząc ze szkoły po lekcjach zadzwoniła do mnie i spytała, czy może iść od razu do koleżanki, a potem na podwórko..... ), bo u nas zawsze panuje zasada: najpierw obiad, później odrabianie lekcji, a potem przyjemności. To naprawdę dobra zasada i jeśli się jej przestrzega - i tu mówię o przestrzeganiu przez nas, rodziców i opiekunów - bardzo ułatwia codzienne funkcjonowanie.

   Och, rozpisałam się, a w garze skwierczą śliwkowe powidła.. Ach, wiecie, co wypichciła na swoim magicznym kaflowym piecu moja teściowa..? Przeeeepyszny dżem z dyni!! Jakież to niebo w gębie.. Jadłam po raz pierwszy.. i już wiem, że w naszym domu będzie to...że się tak wyrażę... Towar Bardzo Chodliwy;))

Uciekam do powidełek, a Wam raz jeszcze dziękuję:) i... do następnego!!



Udostępnij