31 maja 2014

Lampa jak nowa

   Jedna z moich ostatnich prac. Lampa miała zaplamiony klosz.
Musiałam tylko dostosować wzór klosza do wzoru tapety, a podstawę pomalować na oliwkowo...
Życzę Wam udanego, dzieciowego weekendu!! ;)))
















30 maja 2014

"B" jak Boski Barok

   Witajcie kochani!!
Czy u Was dziś równie pięknie świeci słońce..? Ja zrobiłam domownikom pobudkę wcześnie rano, odsłaniając rolety i wpuszczając w progi domu bardzo pozytywną, słoneczną energię;)

   Równie pozytywny będzie dzisiejszy post.
Jak wiecie, szukam wciąż inspiracji do zmiany dekoracji pokoju dziennego. Pisałam już wcześniej, że "chodzi za mną" kolor, szczególnie patynowany niebieski... Niedługo przyjedzie do nas nowy wypoczynek. Zastanawiam się nad zakupem fajnych, kraciastych i kolorowych poduch...

   Często ostatnio zaglądam na westwing.pl, gdzie pojawiają się świetne, bardzo energetyczne aranżacje.
Dziś rano zajrzałam... i.. oniemiałam z zachwytu!!
Spójrzcie sami, jakie cuda:))) I te kolory... coś wspaniałego!!!!

Dodam, że zdjęcia pochodzą z aktualnej kampanii "Baw się barokiem", która trwać będzie do 1czerwca do godziny 23:00, to tak k woli tych, którzy chcieliby coś zakupić;)

Zerknijcie...  Mnie oczarowała ramka na zdjęcia. Obecnie, gdy króluje biel, dość rzadko spotyka się takie połączenia kolorystyczne...
















   Jak Wam się podoba ta radosna dawka koloru...?? ;)

Ślę Wam słoneczne buziaki!!!


29 maja 2014

Myśli i zegary

   Wreszcie deszcz...
Taka pogoda w moim przypadku sprzyja pracy. Od kilku dni pracuję i szukam inspiracji. Robię w głowie i w mieszkaniu wiosenne porządki. Planuję zmiany. Muszę się w domu nieco przeorganizować ze względu na potrzebę zwiększenia przestrzeni do moich aranżacji. I tylko chodzę i myślę............... ;)






Was bardzo serdecznie zapraszam do sklepu. Szczególnie polecam piękne, retro- zegary:))




Dziękuję Wam za wizyty i pozostawione komentarze:))
Macham do Was zza mokrej okiennej szyby..!! 

27 maja 2014

Syrop sosnowy

   Jak zwykle. Miałam tylko wrzucić zdjęcia. Zalogowałam się... sprawdziłam co nowego na ulubionych blogach... i Jak zwykle - wsiąkłam. Godzina minęła w mgnieniu oka. Nie mogę sobie jednak odmówić przyjemności zaglądania do Was:)

   Dziś post...mmm... EKO;)
Przed chwilką skończyłam zlewać do słoików tegoroczny syrop sosnowy.
Znacie jego smak? Ja go uwielbiam. Od kilku lat sami go wytwarzamy. Jak..? Już piszę. To bardzo proste:

   Wiosną trzeba zerwać młode pędy sosen. My w tym roku zbieraliśmy w pierwszych dniach maja. Ścina się młode pędy do długości 5cm. Zebrane sosenki płuczemy dokładnie w wodzie. Przesypujemy do dużego garnka (nam do tego służy gliniany Bolesławiec). Zasypujemy cukrem w proporcji: 1kg curku na 1kg sosny. Przykrywamy pokrywką. Jeśli macie garnek podobny do naszego, najlepiej pod dekielek włożyć czystą, bawełnianą ściereczkę. To da nam pewność, że nie wleci do środka żadna owocówka czy inna muszka psotniczka;)  No i to by było na tyle. Co kilka dni trzeba tylko przemieszać. Syrop będzie gotowy po miesiącu. Tym, którzy nie znają smaku zaręczam - pycha!! Jest idealną alternatywą dla naszpikowanych chemią syropów przeciwkaszlowych. Polecam!!:)))
PS. Dodam, że mnie z dwóch kg pędów wyszło sześć małych/średnich słoików;)
























Trzymajcie się smacznie!!
;))

25 maja 2014

MAMA

   (Przed chwileczką dostałam mamusiową laurkę z taką okładką... Ooooooch.... rozbroiła mnie kompletnie... :)))))))))) )





   Niełatwo mi pisać o mamie. Trudno ubrać w słowa uczucia, które wzbudza słowo "mama".
Jedno jest pewne. Dla mnie słowo "mama" to synonim miłości, ciepła i oddania.


   Moja mama kilka dni temu podczas obiadu wyznała, że chyba nie była dobrą matką. Kolokwialnie rzecz ujmując, ręce mi opadły. Nie wiem, skąd to stwierdzenie, bo moja mama jest przecież mamą wymarzoną.

   Moja mama jest osobą ciepłą, przyjazną. Nigdy nie postępuje złośliwie, nigdy nikogo nie krzywdzi. Jest mądra. Zawsze, w każdej sytuacji potrafi doradzić. Z każdej trudnej sytuacji potrafi znaleźć wyjście. Kiedy potrzebuję wskazówek, kiedy mi ciężko, mogę liczyć na jej wsparcie. I wiem, że rozmawiając ze mną nigdy nie powie mi: "zrób tak..", tylko przedstawi opcje, ukaże dobre i złe strony. Decyzje pozostawia zawsze mnie samej.
   Moja mama czyta w moich myślach. Często, gdy do niej dzwonię, słyszę: "właśnie o tobie myślałam..." .
Czasem, gdy w moim życiu dzieje się coś złego, idąc do mamy, udaję, że wszystko w porządku. Uśmiecham się, nie pokazuję emocji. Ale ona... ona i tak wie. Zawsze wie. Ale dyskretnie nic nie mówi. Nie zaczepia, nie pyta. Tylko czasem po moim wyjściu zapyta w sms-ie czy wszystko w porządku.
   Moja mama jest dla mnie wzorem. Nauczyła mnie kultury, dobroci, zasad. Nauczyła elegancji serca.
Zawsze powtarzała mi, że trzeba mieć marzenia, trzeba się realizować. Dzięki niej dziś mam siłę i wspaniałe życie.

   Kiedy pisałam pracę magisterską (która po części traktowała o moim dzieciństwie), miałam bardzo wymagającą promotor. Kiedy czytała rozdział o moich doświadczeniach, pochyliła się nad drukiem ze szklanym wzrokiem. Czytała długo. A gdy skończyła, powiedziała tylko tyle: "Kasiu, dzięki twojej mamie jesteś bohaterem. Bo żyjesz. Bo jesteś tutaj..."


   Wiem, Mamusiku, że to przeczytasz;) więc z tego miejsca chcę Ci podziękować.
Dziękuję Ci za to, jakim dziś jestem człowiekiem. Za to, że jestem dobra, wrażliwa i w każdej sytuacji potrafię sobie poradzić.
Dziękuję Ci za Twoje poświęcenie. Za moje wykształcenie, które kosztowało Cię wiele wyrzeczeń. Za to, że ochroniłaś mnie przed złem.
Dziękuję Ci za to, że zawsze mogę na Ciebie liczyć. Za wsparcie, dobre słowo. Za kopniaki, których czasem potrzebuję i przytulasy, których, pomimo wieku, potrzebuję równie mocno;)
Dziękuję Ci za to, że uczysz mnie życia. Ciągle na nowo.
Dziękuję, że nigdy nie uczyłaś mnie nienawiści. Dzięki temu dziś umiem wybaczać. Tylko dzięki Tobie dziś nawet w bardzo złych ludziach potrafię doszukiwać się dobra.
Dziękuję za to, że nauczyłaś mnie mówić do Ciebie "kocham Cię". I że mnie to nie krępuje.
Dziękuję Ci, że nauczyłaś mnie cieszyć się każdą drobnostką. Dzięki temu dziś jestem szczęśliwa. Nawet, gdy brakuje mi pieniędzy, czy ktoś próbuje mnie skrzywdzić.
Dziękuję za cierpliwość. Za to, że nie narzekasz na moje spóźnialstwo czy moje humory.
Dziękuję za to, że w wieku nastu lat zawsze musiałam wrócić do domu o stałej porze. Że były zasady. I że byłaś konsekwentna. Dzięki temu dziś łatwiej mi żyć. Łatwiej mi wychowywać córkę. I dzięki temu jestem dziś z niej dumna.

Dziękuję Ci. I nigdy, ale to NIGDY więcej nie mów, że byłaś złą mamą.
A gdy jeszcze kiedyś coś podobnego przyjdzie Ci do głowy, spójrz na powyższe słowa.
Jesteś taką mamą, jaką ja chcę być dla mojego dziecka.
Kocham Cię Mamciku!!



















Za szkłem...

Ot, taki maleńki przedsmak rustykalnodomowych nowości...
Miłej niedzieli kochani!!
:)





23 maja 2014

Sklepowe nowości i twórczy niepokój

   Witajcie moi drodzy:))
Jak znosicie pogodowe skoki...? Ja dziś lewituję, dosłownie. Pogoda, a raczej jej nagłe zmiany, mnie wykańczają. Dwudniowy upał co prawda osłodził poranki możliwością picia kawy na ukwieconym balkonie, jednak temperatura powyżej 30 stopni to zdecydowanie nie moja bajka. Wiecie na co z utęsknieniem czekam, prawda...? ;)

   Od kilku dni pracuję nad zdjęciami i aranżacjami nowych produktów sklepowych. Już pojawiły się cudne, metalowe osłonki, idealne na nasze wspaniałe, polskie "wielkogabarytowe" balkony;)) Są tu: Nowości.
Zapraszam Was bardzo serdecznie, zajrzyjcie do sklepu, być może coś wpadnie Wam w oko. Dodam, że z każdym dniem będzie przybywać cudeniek. Już zapowiadam, że wkrótce pojawią się cuuuudne zegary... :)))

   Jeśli chodzi o to, co mi teraz po głowie chodzi... ;))
Po pierwsze, wybieram poduchy na balkonową ławkę. Zdecydować się nie mogę i to mnie niepokoi.
Po drugie, czeka mnie wydatek. Jak zwykle niemały i jak zwykle nagły i nie planowany. Mowa tu o kanapie. Nasza ikeowska sofa się "wyrobiła" i niestety, spać się na niej już nie da. Trzeba kupić nową. Tym razem myślimy o narożniku. Takim wygodnym, komfortowym, z mnóstwem poduch. 
Żeby wstawić kanapę "normalnych" rozmiarów, będziemy musieli wywieźć kredens. Nie pozbędę się go rzecz jasna, bo to już nasz najbardziej kochany mebel, jednak muszę wywieźć z domu, bo miejsca na sofę nie starczy. 
   I chodzą mi po głowie kolory.
Zainspirował mnie... świecznik;) Pomyślałam, że wraz z nową sofą, być może przyjdzie nowy kolor ścian, nie całych, kolor rzucony będzie miejscowo. Myślę o zgaszonych niebieskościach i czerwieni.  Jak wyjdzie...? Zobaczymy... ;)))
   








I na koniec nasza sklepowa propozycja na Dzień Mamy:))
Do kupienia tutaj




Trzymajcie się dzielnie podczas tych pogodowych sensacji!!
:))

21 maja 2014

Kolorowo, optymistycznie, ceramicznie...

Witajcie moi kochani!!!

Ogrrromnie się cieszę z powodu tego, że tak bardzo przypadła Wam do gustu moja wiosenna konsola:))
Na początku chcę odpowiedzieć na pytania, które mi zadawałyście w komentarzach.
Motylku, jeśli chodzi o kolor odpowiednika fluggerowskiego to: 2507.
Zasypałyście mnie pytaniami na temat tego, jak przykleiłam płytki. Otóż powtórzę, do klejenia użyłam kleju montażowego uniwersalnego Tytan. Jeśli zaś chodzi o fugi, użyłam bezbarwnego silikonu do sanitariatów.


   Teraz słów kilka o dwóch pięknych niespodziankach, jednej wiankowej, a drugiej - ceramicznej:)

   Ostatnio wiele się dzieje w moim życiu zawodowym. Szykuję między innymi nowy sklepowy asortyment, który już niebawem zagości w Rustykalnym.
   Moja obecna praca, choć wymaga naprawdę maksimum czasu i poświęcenia, sprawia mi wielką radość.
Jednym z powodów mojej radości jest fakt, że mam przyjemność poznawać fajnych, pozytywnie zakręconych ludzi;)
Bardzo cenię sobie znajomość z dziewczynami tendomowymi, czyli Kasią i Moniką. Te kobietki mają niespożyte pokłady energii, którą to energią pozytywnie zarażają mnie i zapewne wiele innych kobiet;)
Kilka dni temu dziewczyny zrobiły mi MEGA-niespodziankę. Wstałam rano, odpaliłam komputer, sprawdzam pocztę, a tam mail od Kasi i Moniki z informacją, że mogę się spodziewać kuriera, bo postanowiły mi osłodzić dzień:) O rany, jak ja kocham takie niespodziewane niespodziewajki!!!! ;))
   Kurier zapukał do moich drzwi godzinę później i wręczył mi tendomowy pakunek.
Dziewczyny przysłały mi piękny, wiosenny i zniewalająco słoneczny wianuszek:)) Wiedzą jakie kolory kocham, oj wiedzą;)) Tak się składa, że od ponad roku tendomowe wianki zdobią moje drzwi wejściowe. Zmieniam je wraz z przyjściem nowej pory roku, bądź w zależności od nastroju. Uwielbiam te wianki:)
Wybaczcie, że nie obfotografowałam drzwi..ale.. nie są najzdobniejszym elementem mojego domu;) (kiedyś je wymienię z dziką satysfakcją). Za to pozwoliłam sobie na małą sesję balkonową. Zauważcie, jak odważnie zadziałałam w tym roku z kolorem krzeseł..;)) Za to wianek na różowych krzesełkach prezentuje się niebiańsko:)))



















l

 

   Zaglądałam dziś na blog dziewczyn. Pracownia pod chmurką.. coś wspaniałego:) Ja chyba też dziś pojadę na działeczkę... :)


   Drugą niespodziankę mi zrobiła Pani Jolanta.
Pani Jola zajmuje się wytwarzaniem płytek ceramicznych. Być może i Wy znacie już firmę CeramikSystem, być może widzieliście na kiermaszach płytki ceramiczne ręcznie malowane, z literami czy cyframi.
Ja takie cudeńka miałam okazję podziwiać na święcie ceramiki w Bolesławcu.
Zawsze podobały mi się ceramiczne numery domów. Wyglądają niezwykle sielsko:))




   Spójrzcie kochani, co wykonała dla mnie Pani Jolanta. Mnie ze wzruszenia aż odjęło mowę... :)))




Płytki są przecudne!! Pani Jolanto, jeszcze raz pragnę Pani podziękować za tak piękną niespodziankę:)))))

   Płyteczki przydały się podczas kiermaszu, w którym brałam udział. Przykleiłam je na drewnianej desce, jednak bardzo delikatnie, tak, żebym mogła je później odkleić i umieścić..hmm... mam nadzieję w przyszłości na ścianie swojej pracowni:)))

O, a tu Pani artystka w swoim żywiole... :)


www.ceramiksystem.pl

   Żegnam się z Wami na niedługo.
Ach, jeszcze słowo do Głogowian: ogródek merykowy już gotowy, zatem tych, którzy nie dbają o linię, zaś dbają o dobre samopoczucie, zapraszamy na lody;)))

Trzymajcie się słonecznie!!
:)

17 maja 2014

Konsola prowansalska

   Brrrr....ale zmarzłam... :))
Dwie godziny temu zaczęłam wczytywać post. Przez uchylone drzwi balkonowe dolatywały mnie dźwięki koncertu, który odbywał się tuż za rogiem, pod zamkiem (mamy noc muzeum). A że muza irlandzka, nóżki dość intensywnie mi podrygiwały pod blatem sekretarza.. Nie wytrzymałam. Postanowiłam posłuchać na żywo.
Właśnie wróciłam... Czuję się dotleniona i domuzyczniona;))


   Pamiętacie konsolkę z poprzednich postów..?
Blat wykleiłam płytkami, żeby deszcz go nie zniszczył. Pomalowałam na prowansalską zieleń...
Jak Wam się podoba mój stary-nowy balkonowy mebelek..? ;))










Miłej nocy kochani!!
:)

14 maja 2014

I love my bike!!

   Dzisiejszy post będzie baaaardzo kolorowy;)
Prezentuję Wam mój świeżo opatentowany wynalazek, czyli coś, co zadowoli każdą miłośniczkę jednośladów.
Kochane moje (Panowie wybaczą, ale to będzie post kierowany do płci delikatniejszej;))
Ostatnio coraz więcej osób porusza się rowerem. Być może to wpływ trendu EKO, być może też dlatego, że jazda rowerem stała się po prostu modna, a producenci rowerów tudzież samych akcesoriów wychodzą na przeciw potrzebom estetycznym klientów.
   I ja postanowiłam stworzyć coś, co nada indywidualnego charakteru waszym jednośladom, a mianowicie przypinane kwiatowe dekory koszykowe:)
   Pomysł narodził się w mojej głowie już rok temu. Miałam zamiar stworzyć różaną dekorację do swojego kosza... jednak projekt musiał dojrzeć;), trzeba było go dopracować.
   I tak, kobietki moje kochane, powstały moje pierwsze dekory rowerowe. Już dziś wieczorem pojawią się w Rustykalnym. Dodam, że nadają się zarówno do koszy wiklinowych, jak i metalowych. 
Cena dekorów, które Wam dziś pokazuję, będzie baaaardzo atrakcyjna, ot tak, w ramach promocji na początek sprzedaży;) i będzie się kształtować w granicach 35-39zł ;)))
 
 Jak Wam się podoba mój sposób na Ukobiecenie Roweru...??? ;)





1. Dekor Fioletowa fantazja









2. Dekor Pastelowe płatki









3. Dekor Majowy bukiet










Miłego dnia!!!
;)

Ucieczka do...

   Czasem potrzebuję uciec. Od problemów, ludzi, hałasu...
Najczęściej pakujemy plecaki i jedziemy w góry. Do zieleni, ciszy, szemrzących strumyków. Nie muszę być przygotowana na taką podróż. Znam osoby (np. moją mamę), które potrzebują się przygotować do każdej, chociażby krótkiej podróży. My jednak jesteśmy bardzo spontaniczni. Wystarczy impuls..i już jesteśmy w drodze. Było tak i tym razem. Spontanicznie i - co najważniejsze - bez makijażu, zbędnego spinania się;)
   W sobotę właśnie mieliśmy zamiar odpocząć w górach. Jednak pogoda pokrzyżowała nam nieco plany. I jakoś tak wpadliśmy na pomysł, by pojechać do Książa. Wiem, to dość popularne.. by nie powiedzieć "oklepane" miejsce... jednak nie jechaliśmy zwiedzać. Nie pojechałam po to, by po raz wtóry poznawać historię, nie po to też, by zdobywać wiedzę i podziwiać bogactwa. Moje zwiedzanie polegało na czymś innym. Spacerowałam po parku. Bez pośpiechu, z dala od turystów. Wśród wysokich drzew, ptasich pieśni i obłędnie pachnących rododendronów. W samym zamku zaś napawałam się głównie widokami z okien. Zatrzymywałam się przy każdym z nich, zaglądałam przez szybę i za każdym razem wpadałam w nowy zachwyt. Myślałam o tym, jak ogromne szczęście mieli mieszkańcy komnat z Takimi widokami...
   Spacerowaliśmy po zamkowych ogrodach. Zamieniliśmy kilka słów z miłym kowalem, potem natknęliśmy się na "strażnika od zbłąkanych turystów", który wskazywał wyjście z ogrodów ludziom o identycznym z moim rozgarnięciu. Tak, ja Zawsze wybieram złą drogę;)







   

   Tym, co mnie najbardziej zachwyciło w zamku, jest zamknięte patio. Uroczy zakątek. 
Na początku żałowałam, że nie można tu wejść i spocząć na chwilę... potem jednak doszłam do wniosku, że takie miejsce zapełnione turystami straciłoby na urodzie. Wyobrażam sobie jednak kawiarnię w podobnym stylu, takim tajemniczo - romantycznym. Cudne byłoby to miejsce...












   Uwielbiam takie okna. Stare, za szybami których wiją się dziko pnącza. Jeśli kiedyś będę miała domek, na pewno jedno z okien będzie takie jak na zdjęciu. Bardzo bym chciała częściej podziwiać takie widoki. I nawet jestem w stanie przestać się bać pająków, naprawdę...!! ;))









Dwie mrówki...;)


A tutaj miłość naszej Julki.
Jula uwielbia malować, tańczyć, zaś trzecią miłością są konie. Szczególnie te, które są młode i chcą od niej buziaka;))














Na koniec detale, czyli to,co mnie najbardziej urzeka w zamkach...




   Wycieczka bardzo mnie odprężyła.
Jedynym mniej miłym punktem dnia był obiad. Mieliśmy ochotę na tzw. wakacyjny posiłek. Wybraliśmy lokal (a raczej budę) zwany Impresją czy jakoś tak... no, w każdym razie o bardzo eleganckiej nazwie, w którym serwuje się wątpliwej jakości kebab z mięskiem pokrytym spalenizną (tzn. ja pocieszam się, że to była spalenizna, a nie dno patelni w kawałkach;) ) Cóż, nie można mieć wszystkiego;)))

Życzę Wam miłej środy!!! ;)
Kasia


Udostępnij