6 lutego 2013

Zmiany..


W powietrzu czuć zmiany.
Odbyłam wczoraj przymusowy spacer na drugi koniec miasta. Wędrowałam do sklepu z Julką, która dzielnie zniosła dwugodzinny marsz (no, może częściowo przekupiłam ją pączkiem z najlepszej cukierni). Idąc poczułam powiew świeżości. Roznegliżowane panienki (za takie o tej porze roku uważam kobietki biegające w rozpiętych ekoskórkach i pantoflach), takie wymalowane, wyfarbowane i pachnące spacerują  po ulicach, zaglądając  do każdej napotkanej drogerii. Lubię to. Widać, że ludzie, a już szczególnie kobiety, przygotowują się do nadchodzącej wiosny.
Idąc przez przejście podziemne słuchałyśmy Bacha wygrywanego na skrzypcach przez młodą dziewczynę, zapewne studentkę. Miałam dreszcze.. Krocząc spokojnie, łapiąc każdy najmniejszy nawet promyk słońca, zwracałam uwagę na mijane wystawy sklepowe. Doszłyśmy do starego zapyziałego sklepiku, do którego zaglądałam jeszcze jako mała dziewczynka z śp.Babcią Irenką. Wtedy sklep zachwycał asortymentem – był to jeden z tych, w których można było kupić  wszystko- począwszy od mebli, po gary, porcelanę, deski do prasowania czy plastikowe miski we wszystkich możliwych kolorach i rozmiarach. Weszłyśmy. Od czasów mojego dzieciństwa nic się nie zmieniło. Fajne to . Córcia zachwycona była emaliowanymi garnkami w pomarańcze i truskawki. Wychodząc moja sześcioletnie córka wprawiła mnie – matkę -  w oszołomienie i zachwyt. Powiedziała: „mamo, zaimponowała mi tamta szafa”. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc pocałowałam małą rączkę i skwitowałam , że mam mądrą dziewczynkę.. ;)
                Teraz siedzę, maluję i robię karneto-bilety na zamówienie. W domu cisza. Jula w swoim pokoju maluje. Dziś dostała swoje pierwsze farby akrylowe. Czasem rozmawiamy. Jula śmieje się gdy mówię, że nasza Tośka to.. w sumie Teodora. „A Tom? To Tomasz?” – pyta. „Tak” – odpowiadam. Dodaję, że Jerry to..chyba Dżerosław ;)
Cisza. Słychać tylko szum pompki w akwarium. W środku akwarium przyklejony do szyby glonojad. Na zewnątrz akwarium przyklejona do szyby Tośka…

Dziś za oknem sceneria rodem z Królowej Śniegu. Płatki śniegu wolniuchno tańczą za oknem, a ja zmarznięta popijam gorącą czekoladę.

Oto bileciki, które już powędrowały do klientki. Miałam wykonać wedle własnego uznania. Bilety przeznaczone są dla kobiet, postawiłam więc na kwiaty. Długo kombinowałam ze sposobami zdobienia. W rezultacie wygrała prostota.. ;)






Dziękuję za odwiedziny i ściskam wieczornie!!
;)

3 komentarze:

  1. Proste a zarazem wykwintne. Takie najbardziej mi się podobają. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Proste i kobiece, takie najpiękniejsze:) pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Ci za poświęcony czas... :)

Udostępnij