31 stycznia 2010

Trochę moich wydziwianek.. ;)

Witajcie kochani;)
W trochę lepszym nastroju rozpoczynam nowy tydzień.
Postanowiłam wrzucić kilka zdjęć, na których widać efekty moich niepohamowanych chęci przeróbek i malowania...
Na początek.. szafka, którą zakupiłam w sklepie ze starociami. Miała brązowy kolor. Pomalowałam i postarzyłam (robiłam to jakiś czas temu..). Teraz chcę ją sprzedać, bo miałam wykorzystać w domku, lecz z uwagi na zaistniałe sytuacje i brak miejsca w zagraconej już piwnicy ;) nie ma wyjścia...


Zawieszka wykonana w przypływie kracianego natchnienia... ;) (przyznam, że to natchnienie stąd, iż naoglądałam się pięknych tekstylii kuchennych Alicji z ArteEgo..)

Tutaj ponownie szafeczka przerobiona przeze mnie, a świadcząca o mojej ówczesnej "prowansalskiej biało-manii" ;)) Wystarczyło młotkiem zbić szybkę...


... i powstała domowa apteczka, którą już częściowo prezentowałam...

A TO to było prawdziwe szaleństwo... ;)) Czasem tak mnie coś najdzie, taką mam ochotę coś pozmieniać, potworzyć...nie mogę się opanować.. myślę, kombinuję, szperam... W pięć minut wykonałam szablon i heja... ;)

Pozdrawiam Was niedzielnie i baaaardzo sennie.... ;))

29 stycznia 2010

Odetchnęłam...

Odebrałam wyniki. Lekarza już wprawdzie nie zastałam, by skonsultować szczegóły, ale uspokoiłam się po obejrzeniu wyników. Bałam się, bo badałam krew utajoną.. ale wyszło ujemnie, więc odetchnęłam z ulgą. Tak się bałam...
Po wizycie w gabinecie miałam dzwonić po męża, by mnie odebrał, jednak nabrałam ochoty na długi spacer, nic dziwnego, po takiej wiadomości biegłabym gdziekolwiek... ;) Nie jest z moim zdrówkiem idealnie, bo drażliwość stwierdzona, więc dieta mnie czeka i to ostra (matko, a ja tak kocham czekoladę!!), no i muszę zadbać o kondycję. Od trzech dni uprawiam jogę, więc dziś połamana jestem tak, że z trudem buty wkładam;) Ale to chyba przejdzie..
Kochane, teraz do Was. Tych, które zawsze zostawią pod postem parę ciepłych słów.
Bardzo Wam dziękuję. Gdy człowiek ma świadomość, że nie tylko on sam się o siebie troszczy... Ach, cóż tu pisać wiecej... Kochane jesteście, takie perełki prawdziwe.
Dziękuję

28 stycznia 2010

Dziękuję kochane za ciepłe słowa...
Obudziłam się po 6:00, z bólem z nerwów... Ależ się boję!! O 11:00 idę odebrać wyniki.
Najbardziej przeraża mnie myśl wykonywania dalszych badań- gastroskopii (którą już miałam, okropne!) i innych, jeszcze bardziej nieprzyjemnych:( Wiem, że powinnam myśleć pozytywnie, tak jak radziłyście, jednak...wiecie, jak to jest..
Uciekam... Ale się boję!!! :((

25 stycznia 2010

Na pokrzepienie serducha...

Witajcie kochani...
Idąc za głosem Iki, która postanowiła przywołać wiosnę, prezentuję fotografię słonecznej Prowansji... Myślę, że i Wam zrobi się cieplej od samego patrzenia ;)


Chciałam jeszcze nawiązać do wspaniałego posta Pauli na temat ludzkiej bezinteresowności.
Otóż myślę, że świat jest pełen dobrych ludzi o dobrych intencjach. Niestety, pogoń za pieniądzem (nie mam na myśli niczego złego, w końcu w naszym kraju trzeba gonić, by żyć godnie..), ciągły brak czasu, stres, powodują, że niektórzy rzadziej dają upust swej dobrej duszy i wykazują się bezinteresownością.
W świecie, w którym obecnie jest tak dużo nieszczęść, chorób i złości, powinnismy obdarowywać siebie tym, co w nas dobre. To straszne, że ludzkie dobro i bezinteresowność odbieramy jako coś niewiarygodnego i rzadkiego...bo to powinno być normą w dzisiejszych czasach... Cieszę się kochane, że spotykacie się z bezinteresownością, i życzę Wam, by to spotykało Was częściej.
Sama też staram się dawać z siebie to, co najlepsze. Potrafię pomóc kobiecie, która "wywinęła orzełka" w centrum handlowym, czy oddać słodkiego batonika dziecku, które ze ślinką na ustach zagląda za moją słodyczową córunią :) Byłoby jeszcze dobrze, gdyby niektórzy nie odbierali tego jako dziwactwa...
Ja też spotkałam się z kilkoma miłymi sytuacjami. Przypominam sobie taki dzień, gdy byłam małą dziewczynką (może z 10lat), kiedy to wybrałyśmy się z moją mamą i jej koleżanką do Poznania, zimą, okropną zimą, taką jaką teraz mamy, maluchem :D Koleżanka mamy była wówczas kierowcą. Pod Poznaniem, gdzieś w jakiejś wiosce, autko odmówiło posłuszeństwa. Trzebabyło szukać mechanika, ale gdzie się podziać na czas naprawy...? I wtedy z pobliskiego domku wyszła kobieta, która zaprosiła nas do siebie. Załapałyśmy się na pyszny niedzielny obiad. Do dziś pamiętam tamtą chwilę, gdy grzałam się w pobliżu kaflowego pieca w towarzystwie leniwych kotów... Dom był typowo wiejskim domem, z mnóstwem niebiesko-białej porcelany... Pamiętam jak dziś;)
Były tez inne sytuacje, choćby ta, gdy w zeszłoroczne wakacje w Zakopanem pan ze sklepu spożywczego przyniósł nam w woreczku trochę soli widząc, że włożyliśmy do koszyka całą paczkę... Albo mój ostatni pobyt w miejscowym sklepie z antykami. Pan, który jest jego właścicielem zna mnie jako stałą klientkę. Kiedy wybierałam z mamą kredens, opowiedziałam mu o naszych przeprawach z kredytem i nieudanej transakcji zakupu domku. W ramach poprawy humoru wręczył mi stary kinkiet, za którym co chwilę zaglądałam ;)) Kochani są tacy ludzie...
A za kinkiet się zaraz zabieram... tzn. mąż elektryk najpierw musi wtrącić swoje trzy grosze;) a potem kosmetyka... Nie wiem jeszcze, gdzie zawiśnie, ale zapewne coś wymyślę ;)
Cieszę się, ze wśród Was jest TYLE wrażliwych osób...
Pozdrawiam Was serdecznie...albo nie.. otulam ciepłym kocykiem, o tak... ;))



12 stycznia 2010

Wreszcie sesja z prezentem od Iki ;)

Witam kochani...
Zabiegana byłam troszkę. Ksiądz chodził po koledzie. Cieszę się z tego, że przyszedł, i już piszę dlaczego. Otóż w zeszłym roku nikt w parafii nie wiedział, że naszą świeżo wybudowaną kamienicę już ktoś zamieszkuje i... kolędnicy nie dotarli. Najlepsze było to, że wszyscy mieszkańcy przygotowali się na kolędę (my również). Po godzinie 20:00 wylegliśmy na korytarz wypytując czy ktoś widział księdza. Niestety, okazało się, że nas OMINĄŁ ;D Później okazało się, że KAŻDY z nas myślał, iż na pewno ktoś w kościele zgłosił nas jako nowych mieszkańców ;D Dopiero gdy - tuż przed świętami - załatwialiśmy pogrzeb, zgłosiliśmy się jako nowi i zostalismy wpisani do rejestru. Inaczej kolędy znów by nie było;)) Ładnie...

Teraz zmieniam wątek.
Pragnę się pochwalić nową zdobyczą - prezentem z candy od Iki ;) Sprawiła mi ogromną frajdę, gdyż po raz pierwszy wygrałam i... co mnie ogromnie cieszy, mam u siebie w domku cząstkę twórczości jednej z licznej grupy zdolnych blogowiczek... eh tam... Artystek :D
Ikuniu kochana,
dla Ciebie ostatnia fotka z wyrazami mojej wdzięczności... ;))









6 stycznia 2010

Jejej... ;)

Czekam z niecierpliwością na przesyłkę z obrazkiem od Iki ;)
Dziś byłam cały czas poza domem, wróciłam wieczorem i okazało się, że listonosz był... Jutro lecę na pocztę odebrać zdobycz;)
Ściskam!!

4 stycznia 2010

Witajcie kochani...
Mam chwilkę czasu, chciałabym ją poświęcić na przekazanie wspaniałych wyróżnień, które otrzymałam w ostatnim czasie od Anieliny oraz Czarnej ;))
Uśmiecham się, gdyż nawet nie wiedziałam, że powinnam je podać dalej ;) (jeszcze jednak nowicjuszka)... Ale cóż, wszystkiego się nauczę. Tak myślę ;)

Pragnę zatem przekazać:

Wyróżnienia...

dla Was,wspaniałych kobietek, przemiłych kobietek;), do których lubię zaglądać, i które stanowią dla mnie inspirację ...

Elle

MariaPar

Jolanna

Paula_71
Aagaa


Nie wiem, czy nie otrzymałyście już takich wyróżnień, jednak mimo wszystko chcę je Wam przekazać. Pozdrawiam przy okazji pozostałe czytelniczki, które zapewne również zasługują na tego rodzaju nagrodę;)




Ściskam i życzę przyjemnego, zimowego dnia... ;))

1 stycznia 2010

Jeszcze kilka wspomnień... ;)



Tiramisu się na szczęście udało... ;)


a moja mała gosposia chętnie pomagała kleić paszteciki ;))
Teraz - po świętach.
Odpoczęłam.
Przeleniuchowałam cały dzień.
W ostatnich dniach ciągle tylko bieganina, zakupy, sprzątanie, pichcenie... Dziś postanowiłam odpocząć; jedyną rzeczą, którą udało mi się dziś zrobić, było ugotowanie zupki warzywnej;) I tak się troszkę zmartwiłam... Hmm. Mówi się: "nowy rok jaki, cały rok taki". Brrrrr........ Obym nie była cały rok tak leniwa, jak dziś!! :D
Mam taką refleksję...
Ten rok mnie nie oszczędzał. Utrata perspektywy pracy w zawodzie, mnóstwo nieprzewidzianych wydatków, ogólny brak powodzenia, wreszcie utrata bliskiej osoby.
Pozostaje mieć nadzieję, że ten rok będzie lepszy...
Wcześniej miewałam niebywałe szczęście. To tak, jakby ktoś czuwał nade mną. Taki przykład: jakieś dwa lata temu dopadł mnie brak gotówki. Było tuż przed zimą. Wypłata szkolna przelana na kredyt, dużo wydatków z drugiej pensji... Było ciężko. Rozmawiałam pewnego wieczoru z mężem. Powiedziałam, ze przydałoby się kupić małej co nieco do ubrania, no i potrzebowałam wydać parę groszy na siebie - buty, kurtkę. Mówiłam ot tak sobie, bo wiedziałam, że i tak z zakupów nici... Mąż spytał mnie, ile bym potrzebowała. Zaśmiałam się, gdyż biorąc pod uwagę potrzeby i ceny... wyszło mi ok.600zł, a to nierealne... Po ok. godzinie zadzwonił telefon. Dzwoniła kobieta, z którą spotkałam się pół roku wcześniej (już o niej zapomniałam...). Bardzo prosiła, bym jej wymalowała pokój dziecięcy. Była posiadaczką pięknego domu, pokój był dość pokaźny. Zalezało jej na czasie. Sama zaproponowała cenę: 600zł...
Napisałam o tym, ponieważ wierzę w to, że w życiu pewne rzeczy nie dzieją się bez przyczyny, i że być może przypadek w rzeczywistości nie jest przypadkiem...
Chcę wierzyć w to, że nadal mam przy sobie Anioła Stróża. Że w tym roku coś mi się uda.
Nic innego mi w zasadzie nie pozostaje... ;)))
Pozdrawiam noworocznie ;)


Udostępnij